W czerwcu 2016 roku z ogromnym bólem pożegnałam Frycka... Jego, nieco przysłonięta paskiem tęczy, podobizna widniała w moim podpisie przez dwa lata. Dziś zdecydowałam, że to miejsce zajmie inna kocia mordka
.
Lolek od ubiegłego weekendu przebywa w naszym domu. Choć potwornie bałam się tego dokocenia, przebiega ono tak gładko, że od tygodnia nie przestaję się dziwić. Milka swobodnie porusza się po domu, Kropka i Frodo trzymają lekki dystans, ale nie ma w nich cienia agresji, a Putek po kilku dniach ostrzegawczego warczenia, wczoraj zupełnie wrzucił na luz
.
Lolek wszedł w stado metodą
ja tu przecież tylko stoję . Nie łazi za rezydentami, nie zajmuje ich miejsc, nie walczy o michę. Niepojętym dla mnie sposobem dał do zrozumienia pozostałym kotom, że nie zamierza żadnemu z nich zagrażać. Skoro już pierwszego dnia (!) zrozumiała i zaakceptowała to Milka, o którą bałam się najbardziej, dalszy los Lolka jest przesądzony
Forumowa Aia napisała niedawno mądre zdanie, które od razu zapadło mi w pamięć i które muszę tu zacytować: „Zwierzęta mają nieprawdopodobną moc pomnażania miłości”.
Moja miłość już się dla ciebie pomnożyła, mały, śmieszny Lolku
Witaj w domu