Jak wiecie, oprócz pięciu kotów domowych, mamy jeszcze w drukarni pod opieką Pyzę.
Rok temu ogłaszałam ją, szukając domu, ale z tych ogłoszeń nie zadzwonił nikt sensowny, komu zdecydowałabym się ją oddać.
Po nieudanej adopcji Lolka, jakoś zraziłam się i zupełnie machnęłam ręką na adopcję Pyzy
Odtąd funkcjonuje ona przy drukarni jako kot firmowy.
Jest piękna, niezależna i bardzo samodzielna. Nie przywiązała się jakoś szczególnie do żadnej konkretnej osoby w firmie.
Owszem, lubi cały nasz zespół, ale równocześnie, poza uzupełnianiem miski, niewiele od nas oczekuje
.
Ma swój prywatny świat i swoje sprawy, z którymi nam się nie narzuca. Latem zachowuje się jak typowy kot wolnożyjący.
Nie lubi, gdy zamykamy ją na noc w budynku. Woli kotłownię, do której ma swobodny dostęp i gdzie zawsze czeka na nią miseczka z chrupkami.
Dopiero zimowy czas sprawia, że Pyza staje się bardziej stacjonarna i dużo czasu przesypia w drukarni
Podczas chłodnych weekendów wymaga to do nas zaglądania do firmy, by kota nakarmić, przewietrzyć i znów zamknąć.
Jakoś to sobie z Michałem zorganizowaliśmy. Raz on podjeżdża do drukarni, innym razem ja i tak leci.
Podobnie miało być i w przypadku tej świątecznej przerwy. Michał zajrzał do Pyzy w weekend, w wigilię i wczoraj.
Po tych kilku spędzonych w samotności dniach, Pyza była już tak wyspana, że wypuszczona na spacer, zdecydowanie odmówiła powrotu do firmy
Michał zostawił ją więc na zewnątrz, przekonany, że kotka prześpi się w kotłowni.
Dziś przed południem to ja pojechałam ją oporządzić.
Ponieważ mamy pogodę, która nie sprzyja kocim spacerom - jest zimno, mży i wieje - mocno zdziwiłam się, gdy nie zastałam Pyzy w kotłowni...
Zaczęłam ją więc donośnie nawoływać, obchodząc teren. W pewnej chwili za ogrodzeniem ukazała się kobieta, która przywołała mnie do siebie:
- Proszę pani, Pyza nie słyszy, bo śpi w swoim fotelu
-
- No tak, ona już od dłuższego czasu wskakuje na okno w moim mieszkaniu i jak ją wpuszczę, to sobie śpi. Ma u mnie swój fotel i miseczki.
Córka widziała kiedyś to pani ogłoszenie w internecie i stąd wiemy, jak ma na imię i jakie lubi puszeczki, więc jej takie kupujemy
.
Niech sobie śpi, szkoda jej budzić w taką pogodę
Znałam co prawda historie o kotach, które miały podwójne domy, ale nie sądziłam, że i mnie taka historia się kiedyś przydarzy...
Pogadałyśmy sobie z panią serdecznie jeszcze dobrą chwilę.
Pani zapewniła mnie, że nie ma sensu, żebym martwiła się Pyzą podczas urlopu, bo ona się nią zaopiekuje.
A poza tym spokojnie możemy dzielić się opieką nad nią również w weekendy.
Skoro Pyza sama tak o siebie zadbała, wejdźmy w ten układ i niech będzie tak jak kotka sobie życzy
Prawdziwie świąteczna historia. Nie sądzicie?