Dyktatura pisze:klaudiafj pisze:Też marzę o wyprawie do Afryki, ale jak czytałam ostatnio ofertę biura podróży to mnie przeczepało. Jechać na Safari a atrakcją ma być kolacja z mięs tamtejszych zwierząt. I to oczywiście w cenie :/ Nie na moją wrażliwość takie wyprawy... :/
A jak ja już gdzieś jadę raz na parę lat to zostawiam karteczkę co zrobić z kotami w razie gdyby coś

I dlatego nigdy nie jeżdżę nigdzie, bo myśl, że osierociłabym koty skutecznie mnie do tego zniechęca. Ale lata mijają, ja żyję i nigdzie nie byłam i to też mnie boli.
A co do Nali na smyczy to kiedyś raz postawiłam Marysie na chodniku na smyczy to ona tak zaczęła się szarpać, że myślałam że sobie głowę wyrwie. Najszybciej jak mogłam to złapałam ją na ręce a ona objęła mnie mocno łapkami za ramię i tak trzymała i sapała. Więc w ten sposób zrozumiałam, że Marysia nie chce chodzić po dworze. Mam wyrzuty sumienia, że moja koty są zamknięte w mieszkaniu i nie mają kawałka ogródka z trawą. Ale sobie przypominam jak MArysia była przerażona i tak się pocieszam. Marysia jest szczęśliwa, kiedy może wyjść na korytarz. Ona tam ma dużo zajęć i najlepiej to by siedziała pół dnia na korytarzu. Codziennie ma takie wycieczki. Zastanawiam się czy zabrać Marysię do studia, ale wiem że ona by się wydzierała w transporterze i nie wiem czy ten stres jest tego wart? Chyba nie...
Ech przyszłam i ponarzekałam :/ Zdrowiej

Narzekaj ile masz ochoty.
Na spacerki chodzi tylko Nala. Ona uwielbia. Lila wzięliśmy raz. Nigdy więcej tego błędu nie popełnimy. Był w takim szoku, że wyplątał się z szelek i biegł na oślep przed siebie. Niby ulica daleko i mało ruchliwa ale jednak. Całe szczęście Ł. udało się go wyprzedzić i zawrócić w drugą stronę, prosto do klatki schodowej. Lilek był tak wystraszony, że jak go Ł. wziął na ręce to miał poharatane całe ramię bo kotek się wyrywał.
Klaudia z jakiego biura podróży to oferta? W jaki rejon? Aż poczytam, bo nie wieżę że mogliby komuś położyć na talerz kawałek hipopotama czy żyrafy. To nie są przecież zwierzęta hodowlane.

Teraz nie wiem, które ale albo Itaka.albo Tui. Byly wczasy w Afryce w tym wycieczka na Safari i na tym Safari kolacja z mięs tamtych zwierząt. Mnie się nie uśmiecha żadna wycieczka, ktora ma.w programie celebrowanie jedzenia mięs, ryb czy gotowanie żywych homarow (a ostatnio o takiej musialam słuchać ;( )
I jak przeczytałam o wycieczce z biura do Afryki to uznałam, że to nie dla mnie. I tak nie mam kasy, ale tak sobie patrzyłam.
W ogóle nie chce jechac nigdzie, gdzie zwierzeta robią za atrakcje dla turystow np. jechanie na osiolku, wielbłądzie, pływanie z delfinami, jedzenie homarow włożonych do wrzątku, czy nawet tam gdzie jest stado wygłodniałych psów, albo bezdomnych kotów.
Świat chyba nie jest dla mnie, bo wszystko mnie przeraża co ma zwiazek ze zwierzetami i środowiskiem.
A napisz cos więcej o Twojej wycieczce? Probowalam doczytać, ale nie znalazlam za wiele na wątku.
W dzieciństwie marzylam o wyjechaniu do Afryki, na Safari do rezerwatu, gdzie ratuje się zwierzęta. Duzo filmów bylo na ten temat, takich dla dzieci w.tv jak byłyśmy dziećmi - pamiętasz?