Dyktatura pisze:Za to w pracy.
Wypindrzona mamuśka przyprowadza Marcelka i z rana pretensje, że dziecko na policzkach alergii dostało, i to pewnie od naszej cateringowej zupki, bo na słoiczkach nigdy tak nie miał.
Tłumaczę jej, że zupa była ogórkowa na eko ogórkach. No niby Marcel ogórki kiszone jadł i nigdy nic mu nie było.
Na co Marcel wyrwał się z kaszlem. Mamusia gra, że nic o kaszlu nie wiedziała. Spoko, ale kaszlał już przed weekendem o czym ją informowałyśmy.
Przyjęłam dziecko.
Po pół godzinine wołam kierowniczkę żeby przyszła i poobserwowała młodego.
podzieliła moje zdanie, że z maluchem coś jest nie tak.
Ok 10 dziecko wygląda marnie, choć kto go nie zna w życiu by nie powiedział.
Mierzymy temperaturę 37,5.
Telefon do mamuśki - no dobra 6 tych telefonów było. Nie odebrała.
Mamusia oddzwoniła tuż przed leżakami i stwierdziła, że pewnie się przegrzał jak biegał, i przyjedzie jak mały będzie miał 38. A ona i tak ma wizytę z tą ALERGIĄ na 17:30.
Informację, że dziecko się dusi kaszlem olała.
O 15 dziecko miało już 37,8. Kolejny telefon nie odebrany.
Przyjechała o 16:38. Placówka do 17stej. Odebrała dziecko z mega wielkim kaszlem od którego siniało i temp. 38,2.
Oczywiście spretensjonowana o cały świat, bo ona będzie musiała L4 wziąć.
Biedny Marcelek męczył się bez leków, a okazało się, że ma zapalenie oskrzeli.
Także pamiętajcie dziewczyny: JAK ZJECIE KISZONE OGÓRKI TO ZAPALENIE OSKRZELI MUROWANE.
Ale może tylko Marcelki tak mają?