Florentynka czuje się (odpukać) chyba w miarę dobrze. Wczoraj mateosia przyszła później, niż ja, a ja miałam zakaz dotykania drabiny
bo z niej spadam, kiedy ściągam Florentynkę z góry na kroplówkę. Kroplówki Florentynka przyjmuje z kociostoickim spokojem, najczęściej chodzę za nią, kiedy kroplówka płynie, a kocinka idzie się napić, jest więc nawadniana dwutorowo. Swoistym rytuałem jest też siedzenie z Florentynką. Kocia siada i siedzi, wtedy się siedzi obok. I nawet nic nie trzeba robić, po prostu się siedzi.