Witam, (tak to dość desperaci wpis będzie) można mnie besztać, wyzywać, salw kpin i śmiechu też się nie boję. Usunięcia tematu tym bardziej.
Mieszkamy sobie w zgodzie i przyjaźni od sześciu lat - ja Alicja i kotka Miś ( i uwierzcie, że ten kot jeszcze nigdy nie siedział ze łzami w oczach obmyślając plan na zdobycie noża do harakiri ze względu na swoje beznadziejne imię). Żyjemy tak sobie w tej symbiozie. Miś jest pięknym kotem/kotką (sterylizowana), Oczywiście ze względu na jego/ jej wybitne pochodzenie muszę spełniać wszelakie kocie zachcianki. aaa skoro już mowa o wybitnym pochodzeniu to wiadomka , że brytyjczyk. Kot Miś nie sprawia większych problemów. Co prawda zdewastował wszelakie futryny w drzwiach wyciągając klej czy tam inne wypełniacze - w tym jest mistrzem. Z okien, drzwi uszczelki? No problem! Siersci pełno. Desperacko mówę/piszę pełno. Żeby nie powiedzieć od chuja
I ja naprawdę nie wiem co mam zrobić. Cholernie nie wiem. Jestem zawodowym kierowcą, tak - jeżdzę "tirami" I nie wiem co mam zrobić. Kot czy kariera. Kota jak i ciężarówki kocham