Grzeczność wymaga, by przywitać się na początku i do rzeczy przejść, najlepiej wartko
Mam na imię Kasia i obecnie matkuję dwóm latoroślom + naszą rodzinę zasilały pies (cavalier) oraz kot(norweg)
Życie spokojnie płynęło sobie, jak to ono, ale... spokój to rzecz mi obca najwyraźniej
.
Wraz z córkami, w zeszłą sobotę, wybrałyśmy się na imprezę zwaną Food Truckiem. Miałyśmy smakować , delektować się kuchniami świata, ale..." nie dla nas takie rozkosze"
Podczas degustacji, w centrum miasta, podeszła do nas wychudzona, z zaokrąglonym brzuszkiem
koteczka. Córeczki o przygarnięcie Przybyłej zaczęły matkę upraszać. Ta , mało myśląc oznajmiła, że jak kotka za nami pójdzie to weźmiemy(pamiętna, iż mówiła osobiście, że jeszcze jeden zwierz się w domu zmieści) jednak nie przypuszczałam, że kotka uliczna/dzika raczy za nami się udać
. Po zahaczeniu o weterynarza(w domu dwa futra, ich dobro i zdrowie to priorytet) kotka wylądowała w domu. Już tego samego dnia zaczęła krwawić z dróg rodnych, znak że poród w ciągu 24h się odbędzie, ale nic z tego. Wizyta u weterynarza powtórzona i...decyzja. Cięcie. Ostatecznie okazało się, że... płody obumarły. Nastąpiła ich mumifikacja i wdało się zapalenie. Obecnie kotka po zabiegu. Miziasta jak żaden kot, którego znam. Dosłownie wchodzi na człowieka. Z reguły zwierzętom, którym pomagam nie nadaję imion ale... Po informacji od weta, że jeszcze kilka dni i kotka odeszłaby do krainy wiecznych łowów nadano jej imię Lucky. Kupiła nas i zajęła "wolne miejsce". Lucky należy już do rodziny i w niej zostanie
A oto ona: