Proszę o zamknęcie wątku [*]

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon maja 22, 2017 12:15 Re: Spotkania na szczytach

Zwierzęta mają ludzkie uczucia, bo uczucia są jedne - nie ma ludzkich i zwierzęcych - jak już, to są wszystkie zwierzęce, a my jesteśmy też zwierzętami. I właśnie te zwierzęta, których opiekun rozumie ich uczucia są najszczęśliwsze. Np. że tak tuliłaś zawiniątko z Remi w środku, kiedy była po sterylizacji. Ja tak samo teraz z Marysią. Całą noc czuwałam. Wcześniej z Kitusią. Nawet teraz przy Marysi myślałam o tym. Myślałam jak MArysia do mnie lgnie, jak chce żeby ją tulić. Oczywiście ja też chciałam, bo dla mnie to naturalny odruch opiekować się moim kocim dzieckiem. Jednak wiem, że są ludzie, którzy nie poświęcają takiej troski swoim kotom. Ich koty same i pocięte muszą leżeć gdzieś z boku i czekać na zagojenie. I właśnie o tym myślałam tuląc mojego Marysia i było mi okrutnie przykro :( Więc tuliłam ją jeszcze bardziej, za wszystkie nieutulone koty.

Co się stało Fredowi, że nie lubi Remi? Szczerze to nie wiem, ale myślę, że to się samo ułoży. A kiedy była sterylka? Obróżka jest ok, o ile kot nie jest wychodzący. Nie wiadomo czy się gdzieś nie zaczepi. Ja bym to przeczekała, ale do domu, gdzie koty przebywają, warto kupić Faliway do kontaktu.

Czy trzeci kot jest dobrym pomysłem? Hmm a jak ten trzeci zaprzyjaźni się z Fredem i Remi i tak będzie sama? Ty wiesz najlepiej czego się spodziewać. A tak naprawdę to nie wiadomo czego można się spodziewać, bo koty są tak zaskakujące, że nic nie można przewidzieć. Ja mogę powiedzieć od siebie, że super mieć trzy koty. Do grudnia miałam trójkę.
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23538
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Wto maja 23, 2017 19:20 Re: Spotkania na szczytach

To ja powiem coś o mio doświadczeniu z feromonami: u mnie był Feliway przez pierwsze chyba trzy miesiące, może cztery, od dokooptowania Feliksowi Bajki - też się bałam, że potem już trzeba będzie zawsze go stosować (wersja wtykana do kontaktu), ale potem zapomniałam kupić zapas i jakoś zostało bez tego. Miłości od początku nie było wielkiej (Feliks około siedmiolatek, Bajka nie ma jeszcze roku), ale odstawienie feromona nie pogorszyło nic, koty się tolerują, urządzają gonitwy (to chyba jedyna ich wspólna zabawa), dzielą się mną na łóżku itp, a że lizania wielkiego nie było nigdy, to na tym polu też różnicy nie widać.

Fajnie się czyta te opowieści :) Miau!
Wątek o Bajce, która dołączyła do Feliksa: viewtopic.php?f=46&t=176799
Wątek o Bezdomniaczce, która się stała Domniaczką Bezią: viewtopic.php?f=46&t=186711
Wątek przedprzedostatni, całego tercetu: viewtopic.php?f=46&t=208290
Nasze Kocie Wierszyki: viewtopic.php?f=8&t=208424

Nul

 
Posty: 11220
Od: Śro lis 02, 2016 17:23
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw maja 25, 2017 21:19 Re: Spotkania na szczytach

bozena640 pisze:Ja bym to przeczekała, ale do domu, gdzie koty przebywają, warto kupić Faliway do kontaktu.

Nul pisze:też się bałam, że potem już trzeba będzie zawsze go stosować (wersja wtykana do kontaktu), ale potem zapomniałam kupić zapas i jakoś zostało bez tego.

W takim razie kupię jak będę następnym razem w Maxi zoo. Zobaczymy czy w ogóle zadziała, bo podobno na niektóre koty nie ma żadnego wpływu.

Nul pisze:Fajnie się czyta te opowieści :) Miau!

Teraz będzie mniej opowieści, bo doszłam do dnia dzisiejszego :wink:

Stwierdziłam dziś, że mam parcie na szkło. Powiem zaraz dlaczego, od początku. I bynajmniej nie chodzi o to forum. :ryk:

Otóż od trzech lat ćwiczę tai chi. Jako jedna z niewielu w naszej grupie dość regularnie ćwiczących osób jestem chętna zawsze gdy mamy tzw. pokazy, gdzie po prostu po trosze reklamujemy tai chi, a po trosze przyzwyczajamy się do uczucia jakie może towarzyszyć np. w czasie zawodów. Ja osobiście nie zamierzam brać udziału w zawodach, ale inni już tak.
Więc w tym roku całą grupą pięcioosobową plus trener, prezentowaliśmy kilka form w instytucie sinologii w Poznaniu. W zeszłym roku też mniej więcej o tej porze roku gdzie indziej.
Obrazek
Wiadomo, w grupie jest łatwiej, więc można powiedzieć, że nie trzeba jakiejś wielkiej odwagi.

Natomiast w tą sobotę, w miejscowości gdzie mieszkają rodzice, już po raz piąty jest urządzany Rajd Rowerowy. Przez dwie godziny jest faktyczny rajd, przejazd 15 km po okolicy. Mało km, ale uczestniczą w nim nawet małe dzieci na małych rowerkach, więc to tak naprawdę spory dystans.
Reszta dnia to piknik z atrakcjami.
Oczywiście atrakcji dla dzieci jest cała masa, nawet już nie pamiętam jakich, ale pewnie się domyślacie.
No i moja mama, po rozmowie z organizatorem wpadła na pomysł, że ja mogłabym pokazać kilka form tai chi i może zrobić dla dorosłych krótką lekcję.

I tu sądzę, że objawiło się moje parcie na szkło. Poszłam do organizatora i zgłosiłam chęć "wystąpienia" i przeprowadzenia wstępnego szkolenia.
Oczywiście się zgodzili, bo to zawsze jakaś atrakcja. No i teraz przygotowuję się i trochę denerwuję. Bo dotąd zawsze byłam w grupie, choćby trzech osób. Teraz będę sama :strach: W dodatku dotąd nie wykonywałam nic z metalową szablą tylko z drewnianą, a teraz pożyczam od koleżanki, żeby lepiej to wyglądało :roll:

A teraz na temat, czyli Remi i Fred.

Czy wam też się wydaje, że koty wszystko rozumieją, co się mówi, nie koniecznie do nich?
Pewnie tak.
Przytoczę pewną historyjkę, niestety nie popartą zdjęciami.

Przez jakiś czas w zimie, gdy koty mało wychodziły marzyło mi się powieszenie półek na ścianach i pod sufitem, żeby mogły sobie tam leżeć i wszystko obserwować z góry. Oczywiście tata powiedział, że to zupełnie nie potrzebne, bo mają szafy. Siedzieliśmy wtedy w kuchni i tata powiedział, że np. mogły by wejść na lodówkę albo na szafki wiszące w kuchni. Dotąd tego nie robiły, bo aby wejść na jedno i drugie trzeba przejść po blacie kuchennym, z którego są przeganiane, ale tata jak zwykle musi podać taki argument, żeby nie zrobić tego co mu się nie podoba. No i w tym momencie wszedł Fred. I co zrobił? Nie wiele myśląc wskoczył na lodówkę, trochę się pokręcił i zeskoczył. I następnie wiecie co zrobił.. Wskoczył na szafki nad blatem. To jest tylko jedna szafka narożnikowa, więc nie można po niej przejść np. wzdłuż całej kuchni, tylko widok jest z góry. Trochę się pokręcił i chciał zejść, ale z jednej strony płyta kuchenna odbijająca światło, z drugiej zlewozmywak, nic nie nadaje się na skok z dużej wysokości, więc zaczął piszczeć. Weszłam na krzesło i go zdjęłam. Poszedł sobie udowodniwszy nam, że jak by chciał, to by wchodził, ale nie wchodzi bo nie ma po co.
Potem jeszcze tylko raz zawędrował na tą szafkę, a tak to nigdy tam nie wchodzi, tylko wtedy gdy my akurat rozważaliśmy taką opcję. Czyli musiał wiedzieć o czym mówimy, a nawet nie był wtedy w kuchni, tylko gdzieś w mieszkaniu.

Innym razem Remi zrobiła coś podobnego. Robiłam jej całą serię zdjęć na dworze. W kącie ogrodu stoi stos palet, o które mama oparła stempel. Stałyśmy tam razem, ja i siostra, a Remi chodziła pod krzakami porzeczek.
Obrazek Obrazek
Zapytałam sis, czy widziała żeby Remi wchodziła na te palety? Nie pamiętam co odpowiedziała, ale ja powiedziałam, że pewnie nie wchodzi bo to dla niej za trudne. I co? W tym momencie Remi podeszła do stempla, weszła jak po równoważni
Obrazek
i zaczęła panoszyć się na górze.
Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek

Potem zrobiliśmy im wejście na dach altany. Teraz mają ekstra widok, choć razem nie chcą przebywać na tej ograniczonej przestrzeni.
Obrazek Obrazek

Magadha

Avatar użytkownika
 
Posty: 66
Od: Wto lut 28, 2017 19:10
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt maja 26, 2017 12:40 Re: Spotkania na szczytach

:1luvu: Cudne kotełki!

Przysiądę i poczytam :ryk:
Możliwości macie bajeczne dla nich, i to przejście na altankę...super!

gizmo22

 
Posty: 171
Od: Wto lis 29, 2016 8:39

Post » Pt maja 26, 2017 21:04 Re: Spotkania na szczytach

Extra wykorzystanie altanki :)
Wątek o Bajce, która dołączyła do Feliksa: viewtopic.php?f=46&t=176799
Wątek o Bezdomniaczce, która się stała Domniaczką Bezią: viewtopic.php?f=46&t=186711
Wątek przedprzedostatni, całego tercetu: viewtopic.php?f=46&t=208290
Nasze Kocie Wierszyki: viewtopic.php?f=8&t=208424

Nul

 
Posty: 11220
Od: Śro lis 02, 2016 17:23
Lokalizacja: Kraków

Post » Sob maja 27, 2017 20:44 Re: Spotkania na szczytach

gizmo22 pisze:Przysiądę i poczytam :ryk:
Cieszę się. Tylko napisz co jakiś czas. Np. "Cudne kotełki!" :lol:
Nul pisze:Extra wykorzystanie altanki :)
O tak. :kotek:

Trochę zdjęć śpioszków:
Fred
ObrazekObrazek
ObrazekObrazek
ObrazekObrazek
ObrazekObrazek

Remi
ObrazekObrazek
ObrazekObrazek
ObrazekObrazek
ObrazekObrazek

"Ołtarzyk" na ścianie
Obrazek

Jakby się ktoś nie domyślił, to Remi leżała w "rynsztoku" :ryk:
Obrazek

Magadha

Avatar użytkownika
 
Posty: 66
Od: Wto lut 28, 2017 19:10
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon maja 29, 2017 16:15 Re: Spotkania na szczytach

Domyśliłam się :) Mój niedawno odkrył, że zostawiony przez kogoś kawałek rynny też się nadaje do leżenia :)
Wątek o Bajce, która dołączyła do Feliksa: viewtopic.php?f=46&t=176799
Wątek o Bezdomniaczce, która się stała Domniaczką Bezią: viewtopic.php?f=46&t=186711
Wątek przedprzedostatni, całego tercetu: viewtopic.php?f=46&t=208290
Nasze Kocie Wierszyki: viewtopic.php?f=8&t=208424

Nul

 
Posty: 11220
Od: Śro lis 02, 2016 17:23
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon maja 29, 2017 17:51 Re: Spotkania na szczytach

:D zawsze bardzo ciekawe miejsca znajdują. 8)

Remi niestety ostatnio bierze przykład z Freda i nie daje się głaskać o każdej porze, tylko kiedy dopiero co wstała, przysypia, albo jest bardzo śpiąca.
Na szczęście nie oddała się od domu tak jak on. :201461

Magadha

Avatar użytkownika
 
Posty: 66
Od: Wto lut 28, 2017 19:10
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw cze 08, 2017 20:53 Re: Spotkania na szczytach

Ech, wyobraźcie sobie, że ja, osoba, która od ponad pięciu lat nie tknęła mięsa nawet palcem :wink: , dziś zmieliłam połowę kurczaka, a resztę pokroiłam w kosteczkę i wszystko w małych porcja zamroziłam, a wszystko dla moich koturków. :201461

Fred już kilka razy dostał skrzydełka, a Remi czyste mięsko, bo jak miała z kośćmi to tylko lizała. Oboje już się przyzwyczaili, że wieczorem dostają surowe, i jak dałam puszkę, to Fred zaczął głośno domagać się jedzenia. :roll: Oczywistym było, że chodzi o surowe. Natomiast rano je puszki i nie wybrzydza :ryk:

Teraz pozostaje mi tylko kupić suplementy i je stopniowo dodawać. 8) no i określić ile powinni tego jeść.

Magadha

Avatar użytkownika
 
Posty: 66
Od: Wto lut 28, 2017 19:10
Lokalizacja: Poznań

Post » Sob cze 10, 2017 13:06 Re: Spotkania na szczytach

:D :D :D
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23538
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Nie cze 11, 2017 22:35 Re: Spotkania na szczytach

No i po co pisałam, że Fred je z puszki, po co?
Następnego dnia po tym wpisie odmówił jedzenia puszkowego. Tylko surowe. Za to wcina jak najęty. Dwa razy już połączyłam to z żółtkiem, które dotąd dostawał osobno i też zjadł ze smakiem.
Gorzej z Remi, ona tylko czyste mięsko i zmielone, ale z jajkiem to już bee. No i niestety woli chrupki. Ona w przeciwieństwie do Freda, który chyba od małego był karmiony saszetkami, woli chrupki. Ciężko będzie to zmienić.

Dzisiaj, jak był taki upał i widziałam, że ona niemalże słania się ale wody nawet podstawionej pod nos nie weźmie, miałam problem. Włożyłam jej łapki do miseczki, myślałam że zliże. Nie. Pomoczyłam jej boki, też nie zlizała.
Na szczęście przypomniałam sobie jak przeczytałam na stronie BARFa o sposobach na przemycenie wody. Natychmiast wymieszałam część zmielonego mięsa z wodą, tak że powstała zupka, trochę więcej niż 4 łyżki na oko. Poleciałam do ogrodu i postawiłam jej pod nos. Natychmiast wszystko wypiła i zjadła zmielone mięso, które nie rozpuściło się w wodzie. Praktycznie wylizała. I od razu była bardziej rześka i ruchliwa, o ile w tym upale się w ogóle da.
Obrazek Obrazek

Czasami Remi sypia w piwnicy, zwłaszcza na popołudniowej drzemce. Wtedy układa się na przygotowanym posłaniu z koca.
Obrazek

A Freda trudno fotografować, bo bez przerwy znika na wiele godzin. Np. ostatnie dwie noce przebywał poza domem. Moi rodzice, zwłaszcza tata stoi na stanowisku, że w nocy Fred powinien spać w domu, ale ja nie mam sumienia go zatrzymywać, skoro tak bardzo chce wyjść właśnie w nocy. Np. Jednego wieczora, tata już wszystko pozamykał, a Freda zostawił w piwnicy. Siedziałam jeszcze w kuchni i czytałam w Internecie gdy usłyszałam jak ktoś szarpie klamkę, w zasadzie wiesza się na klamce drzwi zewnętrznych, dwa razy. Nasza piwnica nie jest w żaden sposób oddzielona od klatki schodowej, więc koty bez problemu mogą poruszać się pomiędzy piwnicą, a na razie nie zamieszkałym poddaszem. Oczywiście od razu domyśliłam się, że to Fred wiesza się na klamce w nadziei, że tak jak większość drzwi w domu i te nie są zakluczone. No i jak się domyślacie, wypuściłam go. Tata nawet się nie dowiedział.

Z piątku na sobotę, nie wrócił zanim poszliśmy spać. Około trzeciej nad ranem moja siostra przypadkiem spojrzała przez okno i leżał na pozbruku, oczywiście natychmiast go wpuściła, a Remi od razu wyszła.
Natomiast z soboty na niedzielę, Fred został przeze mnie wypuszczony późnym wieczorem. Remi sama chciała spać w piwnicy, ale jeszcze poszłam ją wymiziać i gdy już odchodziłam zeskoczyła z krzesła. Stwierdziłam, że w takim razie pewnie jednak chciałaby spać w mieszkaniu, ale nie jest pewna czy może, oczywiście taki stan rzeczy zwalam na moich wygodnickich rodziców. Tak więc wzięłam ją do góry. Weszła na łóżko mojej siostry i zaczęła toaletę. Wiedziałam, że nie ma szans by tam spała, bo Remi ma strasznie lekki sen i najmniejsze poruszenie człowieka ją budzi. Na szczęście jakiś czas temu zrobiłam dla niej legowisko ze starego swetra, który wypełniłam mięciutką ociepliną. Położyłam to legowisko na krześle obok mojego łóżka i przeniosłam tam Remi, kiedy już przestała się myć. Tylko spojrzała gdzie się nagle znalazła, jeszcze się trochę umyła i położyła wyraźnie bardzo ciążącą jej głowę.
No i oczywiście tym razem ja musiałam się obudzić w środku nocy, ale kto to widział pić pół litra herbaty po 22. Spojrzałam na śpiącą Remi. Była zwinięta w kółeczko, tak że czółkiem opierała się o wewnętrzną krawędź legowiska. Słodzizna. No ale jak mówiłam ma strasznie lekki sen. Natychmiast wstała i tylko do drzwi i na dwór. Natomiast Fred tym razem wrócił dopiero o ósmej rano.
I w dodatku przez całą niedzielę go nie było, gdzie on się szlaja? Za to przyszedł równo o 19 na kolacyjkę.

Tak więc tylko jedno zdjęcie Freda, jak zajada kocimiętkę. Posadziłam całe poletko, mam nadzieję, że się rozpleni.

Obrazek

Stosunki między nimi ostatnio chyba się poprawiły.
Miałam trzy dni urlopu i pewnego ranka, gdy Fred akurat spał w domu, poszłam rano go wymiziać. Potem poszłam do Remi. Kiedy przyszłam do kuchni, Fred już tam był i wyraźnie domagał się pieszczot, więc znów zaczęłam go głaskać. I wtedy tuż obok jego ogona położyła się Remi. Trochę jakby zaczynała się, ale Fred nie zwracał uwagi zadowolony z mizianek. Remi zaczęła go lizać, również pod ogonem. :roll: Kiedy Fredowi znudziło się głaskanie zaczął się siłować z Remi, czasem ją liżąc, czasem gryząc.
Następnego dnia znów się trochę posiłowali i polizali, ale tym razem Fred pod ogonem Remi.
Mam nadzieję, że pogłębią te relacje i do zimy znów będą się bawić razem, również w domu, a nie tylko na dworze.

Magadha

Avatar użytkownika
 
Posty: 66
Od: Wto lut 28, 2017 19:10
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon cze 12, 2017 21:30 Re: Spotkania na szczytach

Tak więc kciuki za poprawę relacji między kotami :ok:
Lejdusia też nie chce pić wody, nawet przy takim upale. Dobrze, że w BARFie jest dużo wody :)
ObrazekObrazek
Pozdrawiam i zapraszam do naszego wątku: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46 ... #p11640562 :201461

Zefir

Avatar użytkownika
 
Posty: 910
Od: Nie paź 30, 2016 22:17
Lokalizacja: Jawor

Post » Nie cze 18, 2017 20:58 Re: Spotkania na szczytach - Myszka

Dzisiaj mniej o kotach, które co prawda ostatnio się kilka razy mocowały, ale nadal Fred syczy na Remi, a ona z kolei paca go łapką. :?

Natomiast pochwalę się ilością przygotowanej mieszanki mięsnej, na razie bez suplementów. Te muszę jeszcze kupić.
W środę wieczorem przyjechałam do rodziców i od 22:30 do 1:00 pracowałam ręka w rękę z mamą i ciocią. Ja mieliłam, a one przygotowywały kawałki mięsa i kości tak by weszły do otworu naszej ponad trzydziestoletniej maszynki do mięsa. Ręcznej, jak się łatwo domyślić.

W sumie wyszło prawie 20 słoików po mniej więcej 250 gr. i kilka po 150 gr.
Obrazek
Kilka razy przed podaniem dodałam wit. A przekłuwając kapsułkę.
Zajadają oboje z ogromnym apetytem. :201461

A teraz już historia ze smutnym zakończeniem. (nie dla kotów) Osoby wrażliwe proszę o nie czytanie.

Otóż w miniony wtorek przyjechałam do rodziców i tylko zobaczyłam, że szalejąca po ogrodzie Remi ma coś w pyszczku. Pomyślałam: znowu jakaś jaszczurka, i weszłam do domu.
Z tego co zaobserwowaliśmy, Remi nie łapie sama tych zwierzątek, tylko Fred je jej przynosi. A jednocześnie oboje tak się nie lubią, :roll:
Po pół godzinie, wyszłam do ogrodu by porządnie się przywitać z moimi kotełkami. Podbiegła Remi i coś upuściła na pozbruku. Przyszła, położyła się i pokazała brzuszek.
Po krótkich pieszczotach Remi podeszła do leżącego nieruchomo zwierzątka ale tylko obwąchała. Podeszłam z zamiarem wyrzucenia na niezabudowaną działkę truchła lub jeszcze żywej, ale sparaliżowanej ofiary. No i wtedy zobaczyłam, że to mysz. Ale nie jakaś dorosła. Dorosłe, które Fred darował Remi zwykle uciekały, bo były sprytniejsze od raczej niedoświadczonej kotki. Nie ta mysz była maleńka. Nie ruszała się, ale kiedy Remi ją trąciła łapką to pisnęła. W końcu zdecydowałam się wziąć ją na rękę. Wyglądała całkiem dobrze, ale tak być przecież nie mogło skoro koty się z nią zabawiały przez co najmniej pół godziny jak nie dłużej. Była malutka, ssała skórę mojej ręki.
Obrazek
Ewidentne było, że bez matki nie przeżyje, a przecież po pierwsze nie wiedziałam gdzie jej szukać, a po drugie mogła już nie żyć.
Miałam tylko jedno wyjście - szybka i bezbolesna śmierć. Czyli nie w łapach kotów, które przecież przez tyle czasu jeszcze jej nie zabiły.
Rodzice oczywiście mówili - taki jest świat, silniejszy zwycięża, idź wyrzuć na pole, albo umrze, albo coś ją zje.
No cóż, mogę robić mięsne przysmaki dla kotów, ale jak już trzymam w ręku takie bezbronne maleństwo, to nie ma mocnych, nie będę niehumanitarna i nie pozwolę by umierało jeszcze przez kilka godzin, być może torturowane.
Mimo braku wsparcia moich rodziców postanowiłam pojechać do weterynarza i liczyć na to, że się zlituje i uśpi.
Zapakowałam myszkę do pudełka po ptasim mleczku i pojechałam samochodem.
W poczekalni powiedziałam wszystkim oczekującym w jakim celu przyjechałam i wszyscy zgodnie powiedzieli, że mogę wejść przed nimi.
Kiedy czekałam głaskałam ją i przemawiałam, teraz myślę, że osoby to widzące myślały, że mi padło na mózg. No cóż, nie mogłam inaczej, chciałam by jej ostatnie chwile nie były pełne strachu. Wierzę w reinkarnację, więc nie smuciła mnie jej śmierć, tylko jej cierpienie, a coś przecież musiała mieć przetrącone bo jedna jej łapka była nieruchoma.
Gdy pan doktor wyszedł z gabinetu ja z miną błagalną przedstawiłam moją prośbę. Zgodził się bez mrugnięcia okiem. Jedną ręką chwycił myszkę za kark, a druga przygotował strzykawkę. Resztę załatwił na zapleczu, tak więc widziałam już tylko jak zawijał martwą myszkę w ręcznik papierowy. Kiedy na mnie spojrzał widać było, że mocno go poruszyło to, że właśnie odebrał życie.
Wróciłam do domu. Jeszcze następnego dnia odczuwałam coś w rodzaju żałoby po tym małym, niewinnym stworzonku, które przez kilkadziesiąt minut trzymałam na ręce.

Teraz mogę tylko mieć nadzieję, że koty nigdy więcej nie zafundują mi takiej przykrej sprawy do załatwienia. :?

Magadha

Avatar użytkownika
 
Posty: 66
Od: Wto lut 28, 2017 19:10
Lokalizacja: Poznań

Post » Sob cze 24, 2017 21:40 Spotkania na szczytach

Wiedziałam, że poprzedni wpis był szokujący, ale żeby aż tak? :cry:

Nasze kotki niestety nie należą do przytulińskich, dlatego jak pewnego ranka Remi położyła mi się na brzuchu, kiedy jeszcze leżałam w łóżku, i kazała się głaskać, to byłam po prostu w niebo wzięta. Chyba przez to, że wychodzą, oboje są bardziej niezależni i nie poszukują tak bliskiego kontaktu z człowiekiem jak koty niewychodzące. :?

Poza tym niestety nie lubią jak się ich fotografuje, dosłownie odwracają się tyłem. :x Tak więc najwięcej udanych zdjęć robię kiedy śpią. :lol:

Zrobiłam zdjęcia nosków, ale w końcu nie wysłałam ich na czas do konkursu. :lol:

Obrazek

Obrazek

I jeszcze razem z łapką.

Obrazek


Nowy karton, nie ważne że płytki :ryk:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dziś Fred wszedł na półki w garderobie, na których leżą stare poduchy od tapczanu. Spał tam przez nikogo nie niepokojony, tak jak najbardziej lubi :201461

Obrazek

Kiedy przyszłam żeby zrobić mu sesję zdjęciową najpierw mruczał i dawał się pieścić

Obrazek

Obrazek

A potem stwierdził, że za wiele tych intymności i przeniósł się na drugi koniec szafy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kilka tygodni temu kupiliśmy preparat, który należy nałożyć na kark, w celu odstraszenia np. kleszczy. No i ciągle jeszcze nie zaaplikowaliśmy go, opis na ulotce sugeruje, że jest to tak trudne i niebezpieczne, że aż się boję i odwlekam w nieskończoność. 8O
Na szczęście jeszcze żadnego kleszcza nie znalazłam moich footrach. 8)

Magadha

Avatar użytkownika
 
Posty: 66
Od: Wto lut 28, 2017 19:10
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto cze 27, 2017 15:03 Re: Spotkania na szczytach

A nie dało się tej myszki uratować? :( Taka biedna , maleńka :( Ale dobrze, że pojechałaś do weterynarza :ok:

Koteczki śliczne :201461
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23538
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: aania, Nul i 83 gości