bozena640 pisze:Ja bym to przeczekała, ale do domu, gdzie koty przebywają, warto kupić Faliway do kontaktu.
Nul pisze:też się bałam, że potem już trzeba będzie zawsze go stosować (wersja wtykana do kontaktu), ale potem zapomniałam kupić zapas i jakoś zostało bez tego.
W takim razie kupię jak będę następnym razem w Maxi zoo. Zobaczymy czy w ogóle zadziała, bo podobno na niektóre koty nie ma żadnego wpływu.
Nul pisze:Fajnie się czyta te opowieści
Miau!
Teraz będzie mniej opowieści, bo doszłam do dnia dzisiejszego
Stwierdziłam dziś, że mam parcie na szkło. Powiem zaraz dlaczego, od początku. I bynajmniej nie chodzi o to forum.
Otóż od trzech lat ćwiczę tai chi. Jako jedna z niewielu w naszej grupie dość regularnie ćwiczących osób jestem chętna zawsze gdy mamy tzw. pokazy, gdzie po prostu po trosze reklamujemy tai chi, a po trosze przyzwyczajamy się do uczucia jakie może towarzyszyć np. w czasie zawodów. Ja osobiście nie zamierzam brać udziału w zawodach, ale inni już tak.
Więc w tym roku całą grupą pięcioosobową plus trener, prezentowaliśmy kilka form w instytucie sinologii w Poznaniu. W zeszłym roku też mniej więcej o tej porze roku gdzie indziej.
Wiadomo, w grupie jest łatwiej, więc można powiedzieć, że nie trzeba jakiejś wielkiej odwagi.
Natomiast w tą sobotę, w miejscowości gdzie mieszkają rodzice, już po raz piąty jest urządzany Rajd Rowerowy. Przez dwie godziny jest faktyczny rajd, przejazd 15 km po okolicy. Mało km, ale uczestniczą w nim nawet małe dzieci na małych rowerkach, więc to tak naprawdę spory dystans.
Reszta dnia to piknik z atrakcjami.
Oczywiście atrakcji dla dzieci jest cała masa, nawet już nie pamiętam jakich, ale pewnie się domyślacie.
No i moja mama, po rozmowie z organizatorem wpadła na pomysł, że ja mogłabym pokazać kilka form tai chi i może zrobić dla dorosłych krótką lekcję.
I tu sądzę, że objawiło się moje parcie na szkło. Poszłam do organizatora i zgłosiłam chęć "wystąpienia" i przeprowadzenia wstępnego szkolenia.
Oczywiście się zgodzili, bo to zawsze jakaś atrakcja. No i teraz przygotowuję się i trochę denerwuję. Bo dotąd zawsze byłam w grupie, choćby trzech osób. Teraz będę sama
W dodatku dotąd nie wykonywałam nic z metalową szablą tylko z drewnianą, a teraz pożyczam od koleżanki, żeby lepiej to wyglądało
A teraz na temat, czyli Remi i Fred.
Czy wam też się wydaje, że koty wszystko rozumieją, co się mówi, nie koniecznie do nich?
Pewnie tak.
Przytoczę pewną historyjkę, niestety nie popartą zdjęciami.
Przez jakiś czas w zimie, gdy koty mało wychodziły marzyło mi się powieszenie półek na ścianach i pod sufitem, żeby mogły sobie tam leżeć i wszystko obserwować z góry. Oczywiście tata powiedział, że to zupełnie nie potrzebne, bo mają szafy. Siedzieliśmy wtedy w kuchni i tata powiedział, że np. mogły by wejść na lodówkę albo na szafki wiszące w kuchni. Dotąd tego nie robiły, bo aby wejść na jedno i drugie trzeba przejść po blacie kuchennym, z którego są przeganiane, ale tata jak zwykle musi podać taki argument, żeby nie zrobić tego co mu się nie podoba. No i w tym momencie wszedł Fred. I co zrobił? Nie wiele myśląc wskoczył na lodówkę, trochę się pokręcił i zeskoczył. I następnie wiecie co zrobił.. Wskoczył na szafki nad blatem. To jest tylko jedna szafka narożnikowa, więc nie można po niej przejść np. wzdłuż całej kuchni, tylko widok jest z góry. Trochę się pokręcił i chciał zejść, ale z jednej strony płyta kuchenna odbijająca światło, z drugiej zlewozmywak, nic nie nadaje się na skok z dużej wysokości, więc zaczął piszczeć. Weszłam na krzesło i go zdjęłam. Poszedł sobie udowodniwszy nam, że jak by chciał, to by wchodził, ale nie wchodzi bo nie ma po co.
Potem jeszcze tylko raz zawędrował na tą szafkę, a tak to nigdy tam nie wchodzi, tylko wtedy gdy my akurat rozważaliśmy taką opcję. Czyli musiał wiedzieć o czym mówimy, a nawet nie był wtedy w kuchni, tylko gdzieś w mieszkaniu.
Innym razem Remi zrobiła coś podobnego. Robiłam jej całą serię zdjęć na dworze. W kącie ogrodu stoi stos palet, o które mama oparła stempel. Stałyśmy tam razem, ja i siostra, a Remi chodziła pod krzakami porzeczek.
Zapytałam sis, czy widziała żeby Remi wchodziła na te palety? Nie pamiętam co odpowiedziała, ale ja powiedziałam, że pewnie nie wchodzi bo to dla niej za trudne. I co? W tym momencie Remi podeszła do stempla, weszła jak po równoważni
i zaczęła panoszyć się na górze.
Potem zrobiliśmy im wejście na dach altany. Teraz mają ekstra widok, choć razem nie chcą przebywać na tej ograniczonej przestrzeni.