Czitus, współczuję, ale:
nie zakładajcie na wejście PNN.
Moja Glusia pod koniec czerwca też zaczęła chudnąc i kiepsko jadła. Zrzucałam to na karb problemów z psychiką (mamy problem, który się niwelowany lekami). Ponieważ Jedna moja kocica odeszła na PNN to wiem jak wygląda i jak się zachowuje kot nerkowy, a ta miała doskonały humor i piękne błyszczące, poukładane futerko.
Wyniki spadły na mnie jak grom mocznik 270 (norma 70), kreatynina 6,84 (norma 1,8). Na USG 1 nerka praktycznie nie pracuje. I też było: spróbujemy powalczyć. W sumie prawie 2 tyg kroplówek dożylnych (pierwsze 3 dni 2x na dzień po 100 ml) + podskórne. Potem tylko podskórne najpierw codziennie, potem co dwa dni, a potem kot absolutnie odmówił współpracy.
Kontrola krwi i
wyniki w normie, po 2 tyg to samo.
Glusia ma apetyt, przytyła, jest w super kondycji psychicznej. Od fatalnej diagnozy jutro mija 4 miesiące.
Ratowało ją dwóch doskonałych wetów (taki wypas, bo był okres urlopowy i raz jeden raz drugi był dostępny) i żadne z nic nie potrafiło mi powiedzieć co to było i co i jak się naprawiło.
czitka pisze: nie, nie piszcie, że sama w domu, nie, nie dam rady, nie umiem, mam tylko dwie ręce i nerwy w strzępach
Zdecydowanie trzecia ręka jest niezbędna do kroplówek dożylnych. Do podpięcia i odpięcia wężyka ktoś mi był niezbędny.
Podskórne robiłam sama, i całkiem szybo doszłam do wprawy.
Tyle ze takie rzeczy można robić samemu tylko z bardzo spolegliwym kotem. Z Glusią się dało. Z Drahmą [*] nie było najmniejszej szansy