No wiecie co???
Nie po to piszę, żebyście od razu z pomocą wyskakiwały...brak słów do tego forum, gdzie znaleźć takich jak kociarze, co sami się proszą by komuś pomóc.
Przepraszam, że nie odp, ale mnie gluty załamały, obrobić piątkę, to nie to samo co czwórkę. Niby tylko jeden wiecej, a taką różnice robi czasowo i wysiłkowo. Kupale oczywiście były zapieczone, mordy rozdarte, dwa się niemiłosiernie wyrywają przy toalecie...szczury wstrętne. Jednak jak to się umie tuliiiić, jak pyziorka wciskać w rękę...no broń biologiczna masowego rażenia.
Nasze stado (poza marleyem) całe zfochowane do granic, nawet i opluta zostałam, jak to udobruchać? Najpierw była pomoc, poźniej olewka, nastepnie foch, a teraz to już tylko wku*wieniem można nazwać, obawiam się, że nastepny raz możemy mieć kocią masową wyprowadzke z domu
trza te futra jakoś udobruchać.
Szczury zdjęć jeszcze nie mają, ale zaraz zrobimy.
Mąż po drugiej nocce w pracy, zachwycony, że wreszcie.
Wczorajsze nocne wiatry dały nam ostro popalić, komin wentylacyjny rozpieprzyło, huk nieziemski, i u sąsiada leciały szyby na szklarni, koty i dzieci przerażone, tylko marley spał jak zabity, sama zaczęłam się bać, jak poleciały cegły z komina...mąż tylko zadowolony bo w krakowie nie było takiej nawałnicy.
Dziewczyny, bardzo wam dziękuję za wszystko, jesteście cudowne, raczej liczyłam się z tym, że mnie zjedziecie równo, zdaje sobie sprawę, że nie jest to mądre posunięcie z mojej strony, i chciałabym być na tyle twarda, ale nie jestem. Nawet teraz mam ogromne wyrzuty, że pomyślałam o uśpieniu.
Kasieńko moja kochana, Ty wiesz, że jestem Ci dozgonnie wdzięczna, codziennie myślę o Tobie, zaglądam na wątek, nie odzywam się, ale jestem i całym sercem przesyłam dobre myśli. Dzielna jesteś i oby tak dalej, nie odpuszczaj ani na chwilkę.