Marzenia11 pisze:milva b pisze:I znowu coś odbierasz bardzo personalnie. Dlaczego?
Napisałam to do Ciebie konkretnie? Czy uczyniłam ogólną uwagę pod cytatem Szukam_Kotki?
Hm.
Niepopatrznie umieściłam Twój post nt sterylik aborcyjnych i katolików. Nie mam nic do tego.
Wyjaśniam - bo widzę, że potrzeba: napisałas, że nie sterylizowanie kociąt w wieku 4-5 miesięcy w dt i nie kastrowanie kocurów przyczynia się do rozwoju bezdomności. Na to zareagowałam , gdyż uważam, może mylnie, bo faktycznie nie znam osobiście wszystkich dt z miau, ale jednak uważam, że jeśli kociaki trafiają do dt, czy to kotki, czy kotki z kocurkami i dt decyduje się na zabiegi w poźniej niż w wieku 4-5 miesięcy to robi wszystko, aby nie dopuścic do romznażania ich. nie słyszałam, aby w jakimś dt urodziły się kociaki z kociaków.
Tyle mojego głosu w dyskusji, zwłaszcza jak jest agresywna.
Dyskusja nie jest agresywna. Odbierasz ją tak bo jest nie po Twojej myśli. To częste, jeśli górę biorą w Tobie emocje
I po raz kolejny wracając do kociąt wydawanych z DT: DT nie mają żadnego narzędzia kontroli nad nowym właścicielem. Prawo polskie jest jasne. Umowa adopcyjna to tzw. umowa krzak
Nie ma żadnej mocy prawnej, ponieważ nie można właścicielowi w żaden sposób ograniczyć władztwa nad nabytą przez niego rzeczą. Nie masz pewności, że wszystkie kocięta wyadoptowane z wszystkich DT zostały wykastrowane. A na pewno nie zostały.
Jako przykład: córka mojej dalekiej znajomej, Justyna, adoptowała kotkę z fundacji. Kotka miała blisko 5 miesięcy. Justyna ma już dwa kastraty, ma osiatkowane okna, podpisała umowę adopcyjną, zobowiązała się do kastracji tejże małej kotki nim skończy ona rok. I co? Psińco. Mąż Justyny wracał z nocki, kotkę nieopatrznie wypuścił ledwie 2 tygodnie po adopcji. Kotka miała już ruję, kotka zaszła w ciążę, kotka w wieku 7,5 miesiąca urodziła 4 kociąt, bo mąż Justyny i teściowa zabronili jej kastrować aborcyjnie. Zresztą i tak żaden wet konował na miejscu w Lesznie tejże kastracji podjąć się nie chciał. A Justyna niemobilna, nie miała jak dojechać do Poznania. Ja o wszystkim dowiedziałam się gdy kocięta były już na świecie. Teraz Justyna prosi mnie o pomoc w szukaniu im domów bo ja taka oblatana. Sorry, ale niech teraz w szukaniu pomoże jej ta sama fundacja, która niewykastrowaną koteczkę jej wydała.
Częściowo to oni ponoszą odpowiedzialność.