KociaMama44, może faktycznie masz rację, tylko tak mi wstyd, najwyżej wydamy maluchy razem z środkiem na pchły. Domek się stara, szykuje wyprawke, siatkuje trzy okna, które zimą codziennie otwierają, a ja im zapchlone kociaki dam
Karol kontroluje postępy domku codziennie- ma postój dokładnie przy ich mieszkaniu (centrum krakowa, przy rynku) przedwczoraj wieczorem, jak dojechał do pracy, pani wyszła i poprosiła sama żeby wszedł, sprawdził czy ekipa dobrze zamontowała siatkę
ogólnie świetni ludzie, dzieci małych już nie mają, córka mężatka a syn studiuje 22lata. Pani nigdy nie pracowała, choć jest po UJ, mąż staroświeckie ma podejście
bardzo otwarci i życzliwi, kobitka w pełni sił, mówi, że musi mieć kim się zajmować i bawić bo się "zastanie"
a chłopców biorą razem, to tym bardziej nawet sobą nawzajem się zajmą. Pan nie chce kupować pospolitego drapaka, zamówił więc jakiegoś speca, buduje im drapak w salonie, jakoś przy ścianie i na sufit ma wchodzić
z tunelami itp, żeby się chłopakom szybko nie znudził
śmieszny jest, ale ok (zięć mu polecił speca)
Dlatego tak mi wstyd przez te pchły.
Teraz ważna sprawa, prosto ze szkoły podjechałam do tej sąsiadki wójta co kociaki wzięła do weta. Sąsiadka była u weta w olkuszu, wszystkie trzy kociaki są w bardzo ciężkim stanie, najgorszy jeden- oczu już napewno nie da się uratować, podobno nie miałczał tylko charczał dziwnie. Wszystkie zostały w przychodni, bo nie ma szans narazie leczyć je stacjonarnie, jakieś kroplówki itp podłączyli, wymazy z oczu i nosów pobrali, krew-temu najsłabszemu podobno nie mogli dać rady, nie chciała lecieć czy jakoś tak. Poza tym wszystkim, kotki mają rozdrapane za uszami, jakby grudki stupów i na szyjkach-wet im powiedział, że prawdopodobnie to przez pchły. Sąsiadka powiedziała jeszcze, że ta ropa/wydzielina strasznie cuchnąca, nie umie określić czym.
Wieść o kociakach i tak poszła po wsi, sama nawet nie wspominałam, ale dzisiaj w szkole, znajoma podeszła do mnie i zapytała, czy stanęłabym przy tej sąsiadce wójta i przekazała coś od nich. Stwierdziłam, że ok przynajmniej nie będę czekała na tel od kuzynki. Dała 100zł, żeby na leczenie tych kociąt było- w sklepie dowiedziała się o tym. Czyli muszą ostro plotkować. Oczywiście podziękowałam w imieniu sąsiadki, sama nie mam żeby ich wesprzeć a tak przynajmniej grosz do grosza i coś z tego będzie. Tylko wkurzyło mnie, że prosiła żebym tej sąsiadce czasem nie powiedziała od kogo te pieniądze- bo nie chce żeby do wójta czasem doszło.
Pani Małgorzata-sąsiadka powiedziała, że na leczenie mają już 600zł, też jej wczoraj ktoś dał 100zł ale nie może powiedzieć kto, bo się boji żeby wójt się nie dowiedział
ręce opadają, normalnie papież a nie wójt....