Skipper, pytalas, jak sie zyje z dwoma bialaczkowcami. Odpisalam myslac o tych obecnych dwoch, ale pomyslalam, ze powinnam podzielic sie doswiadczeniami poprzednimi.
W zasadzie zycie z bialaczkowca mi wyglada prawie tak jak zycie ze zdrowymi kotami. Ja Leosiowi robilam badania krwi co pol roku, Molly rzadziej, bo ona straszna cykoria byla. Tak poza tym to coz, zwykle trzeba bylo wspomagac leczenie zarapan, jesli sie same szybko nie goily, zwracac uwage na uszki, pazurki (czy drozdzaki sie nie panosza), Leoś I dostawal lizynę, bo herpesa sam nie mogl zwalczyc. Zawsze nagle uspokojenie kota to wskazanie do badania krwi (czy nie ma anemii) i macania kota (czy w srodku w porzadku). Oczywiscie nie mam na mysli tego, ze kotu sie nie chce, bo upal albo cos w tym stylu. Ale jak tydzien ma spadek formy to moim zdaniem trzeba sprawdzic.
Duzo szczescia Wam razem zycze