Witajcie!
Jesteśmy już tylko w trójkę+mąż. Kitusia umarła 13 grudnia. Nigdy nie zapomnę tej daty. Nie znam daty jej urodzenia czy przyjścia do mnie, bo jak zwykle myślałam, że zapamiętam przynajmniej rok, a potem każdy kolejny rok mieszał mi w głowie. Jednak mogę liczyć, że miała 16 lat. Nie sądziłam, że tak szybko ją stracę. Szybko, bo nie zdążyła nawet się zestarzeć.
Nienawidzę raka. Rak zabrał też Maciusia. To nie jest normalne, że tak drastycznie rośnie zachorowalność naszych kotów na choroby nowotworowe.
No dobrze, to nie czas i miejsce na takie rozważania. Nowy wątek powinno się zaczynać wesoło.
Więc mam tylko dwa kotki.
Na szczęście u nich wszystko w porządku. Marysia po tym bardzo ciężkim okresie w końcu doszła do równowagi psychicznej, futro jej odrosło i dupka utyła. Widać, że odzyskała spokój.
Tosia, jak to Tosia, jest malutka, chce się bawić, jest bardzo słodka i kiedyś wylinieje od moich pocałunków.
Bytomskie Łobuzy - choć żaden z moich kotów nie jest z Bytomia. My też nie jesteśmy. Ale od ponad 4 lat mieszkamy w Bytomiu i jest to decyzja na stałe, a przynajmniej do czasu, aż może kiedyś znowu wyruszymy w świat. Kto wie, może tak być. Nie boje się przeprowadzek, a marzy mi się morze. Oczywiście to realne jak sen.
W Bytomiu znaleźliśmy swoje miejsce i mieszka się tutaj wspaniale. Zachwycamy się tym miastem.
Więc dlatego Bytomskie Łobuzy. Dwa mieszkają z nami a dwa spoczęły na Cmentarzu dla Zwierząt w Bytomiu przy Schronisku dla Bezdomnych Zwierząt.
W poprzednim wątku pożegnaliśmy Kitusię. Dziękuję WSZYSTKIM, którzy nas dzielnie wspierali, którzy życzyli zdrowia mojemu Słońcu, którzy znosili mój zły humor, rozumieli, nie obrażali się, którzy cierpliwie znosili moje przerażenie i nieustające lamenty pisane atramentem strachu i mój płacz. Nocne ataki płaczu, by rano znów stanąć do walki. Dziękuję za każdą przyjaźń, za każde dobre słowo, za serce, za wszystko.
Teraz, gdy to piszę znów płaczę. To był potwornie ciężki czas, kilka miesięcy przeraźliwie trudnych. Odbiło się to na nas wszystkich. Przegraliśmy tą walkę i dopiero teraz podnosimy się z kolan.
Nauczyłam się pokory w stosunku do chorób nowotworowych. Teraz rozumiem co się przechodzi w takiej sytuacji.
Dobrze, czas kończyć to podsumowanie. Ten wątek to mój pamiętnik o najważniejszym cudzie w moim życiu, a te cuda to moje koty. Marzę o tym, żeby wydrukować każdą stronę i oprawić w księgi. Wtedy, kiedyś moje dziecko, miałoby szansę to przeczytać.
Wesoły akcent na koniec - jutro jedziemy do Moli25 - mam ochotę podskakiwać z radości na samą myśl
Martę i jej męża już znam - Moli i Fuksiu przybywam
Poprzednie wątki:
Wątek nr 10 http://forum.miau.pl/posting.php?mode=edit&f=46&p=11640945 - Kitusia umarła ['] str 92 Wspomnienie o Kitusi i Maciusiu
Wątek nr 9 http://forum.miau.pl/posting.php?mode=edit&f=46&p=11558973 - Kitusia zachorowała a Marysia wylizuje futro ze stresu
Wątek nr 8 http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46&t=173572
Wątek nr 7 http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46&t=172184
Wątek nr 6 http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46&t=170291
Wątek nr 5 http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46&t=169578 od ok strony 50 - Tosia
Wątek nr 4 http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46&t=168538
Wątek nr 3 http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46&t=167690 - tu na pierwszej stronie w skrócie historia moich kotków
Wątek nr 2 http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46&t=166966
Wątek nr 1 http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46&t=162669 nasze początki na forum tuż po śmierci Maciusia, przyczyny, diagnoza, historia
i dołącza do nas Marysia