MalgWroclaw pisze:Wciąż kciuki trzymamy.
Marysiu, mocno trzymam łapki.
Pralcia
Dziękuję Pralciu
I Małgosiu
Sihaja pisze:No to dobrze, że nie ma zmian w brzuchu.
Mój Joachim ostatnio też się wylizuje - brzuch i uda, trochę boczku i ogonka. Ale najbardziej ma łyse brzuch i uda. Też nie wiadomo, dlaczego. Zrobiłam mu badania - mocz, krew, usg, i nic, wszystko w normie. Zdrowy kot, a się wylizuje.... Dostał obróżkę odstresowującą, teraz dostaje leki antydepresyjne, bo wetka stwierdziła, że to musi być psychogenne. I zobaczymy, jak to będzie po tych lekach. Tak to się dzieje u nas....
Oj, no to może faktycznie stresy
Maryśka to nerwus, też może się lizać ze stresu, z tym że ja podejrzewam że to na tle chorobowym ten stres. Ostatnio dotknęłam ją za tego "tłuszczaka" lekko i mnie ugryzła
Potem leżała obok i dotknęłam ją w boczek i znowu mnie ugryzła. To mnie zmobilizowało do pojechania na to usg.
Zwlekałam trochę z tym badaniem, bo nic się nie działo, a bałam się, że mogą coś znaleźć :/
Na szczęście nic, jednak nie możemy odetchnąć póki Marysia ma to coś na boczku.
Wczoraj w tv mówili, że złe nowotwory rozpoznaje się po tym, że są przytwierdzone do czegoś, nie można ich przesuwać. A to co ma MArysia pływa, rozpływa się nawet i po dłuższym dotykaniu nie ma tego aż znowu jakby się "wypełni". Mi to wygląda na tłuszczaka, nadal z tego co czytalam.
Tylko dlaczego tamta wetka tak nie powiedziała :/
Wczoraj Marysia darła się z równą siłą podczas powrotu do domu. A w domu darła się już wszędzie - na oknie, w pokoju, leżąc, siedząc, stojąc - aż się wystraszyłam, że coś tą Marysie boli po tym badaniu
Więc otwarłam jej drzwiczki transportera w samochodzie - pokusił mnie pomysł Marzeny
- nie powinnam tego robić, a zrobiłam. Marysia od razy wystawiła głowę, trochę ją wyprzytulałam, bo transporter obróciłam w moją stronę i nagle mi wyskoczyła na tył auta, a to było na szybkiej drodze. Ale jechaliśmy ostrożnie, okna zamknięte, a ruch był słaby, więc dlatego zaryzykowałam.
Poszła na tył i darła się dalej, a po chwili grzecznie wrócila i weszła do transportera - sama
Po chwili znowu wyszła i poszła na tyną szybę i się darła. Bałam się, że coś się stanie i drzwi się otworzą i Maryś wyleci! Albo wpadnie do bagażnika a stamtąd też wypadnie na ulicę pod auta.
Fajny widok miał koleś, który jechał za nami.
Na szczęście po 2 min Marysia znowu sama wróciła i weszła do transportera, więc zamknęłam drzwiczki i już byliśmy prawie w domu.
Także źle nie było, ale na pewno teraz jest tapicerka do prania i auto do sprzątania z kłaków.
A jaka ona jest szczęśliwa jak wraca do domu.Czuje się ważna. Aż w drzwi drapała tak chciała wejść.
Widać jaka jest szczęśliwa, że w końcu ma swoich dużych i przy każdej okazji upewnia się, że wraca do domu, bo jest członkiem rodziny i że jej nie wyrzucimy jak poprzedni właściciele.
Jak będę jechać do mamy to zabiorę Marysię, bo moim zdaniem lubi wycieczki
Okiem Marysi:
U nowej wetki od razu padło stwierdzenie- SZYLKRET
Ja mówię - pełną gębą!
I wetka powiedziała, że w dodatku ona ma na pręgach ten rudy - nie wiem co to znaczy, brzmiało tak, że jakoby jeszcze gorzej