Hej
Ciasto zrobiłam. Ale schrzaniłam. Użyłam do niego mleka migdałowego z Biedronki. To mleko kosztuje 10 zł! Ale nie doprecyzowałam i m. myślał, że standardowo ma to mleko właśnie kupić. Ono jest genialne do potraw na słono, jest wybitne wtedy, ale do potraw na słodko nie nadaje się wg mnie. Nie ma mlecznego posmaku tylko wodny i aromat migdałów taki specyficzny. Mnie to aż drażni w nos. Co ciekawe, ten sam aromat w daniach słonych jest genialny. W Biedronce jest mleko sojowe za 5 zł. Ostatnio kupiłam (bo nie kupowałam sojowego), skosztowałam i WOW, po prostu wow - przeprzepyszne. W pierwszej chwili aż sprawdzałam czy na pewno się nie pomyliłam i nie kupiłam mleka krowiego.
Od 16 lat (a może i więcej, bo się starzeję) jestem wegetarianką i na własnej skórze doświadczam tego jak się polski rynek produktów wegetariańskich i wegańskich zmienia. Producenci wciąż pracują nad składami (no bo też są to rzeczy nowe i nie mają takich tradycji jak potrawy tradycyjne - chodzi mi o zamienniki, bo przecież dania wegetariańskie i wegańskie istnieją odkąd ludzie istnieją) i wszystko zmienia się na plus. Do mleka sojowego parę lat temu zraziłam się, bo smakowało jak... grochówka. Normalnie było dla mnie nie do przełknięcia. Natomiast teraz to jest tak pyszne, że z kubka można pić. Nie mówiąc już o waniliowym czy czekoladowym. Do czekoladowego tylko kostek lodu brakuje i jest pyszny letni koktajl.
Wracając do ciasta. Ten specyficzny aromat roznosił się po mieszkaniu. Kiedy ciasto się upiekło, miało całkiem ostygnąć, ale nie wytrzymałam i ukroiłam gorące i budyń, który miał być stały, się rozlał. Pomyślałam, że za rzadki budyń zrobiłam. Skosztowałam i mnie odrzuciło. Schrzaniłam przez to mleko. Chciałam całą blachę wyrzucić do kosza, ale szkoda mi było drogiego mleka i pomyślałam, że m. zje, szczególnie że nie lubi marnować drogich produktów.
Pojechałam na spływ kajakowy bez ciasta. Wszystkim mówiłam, że ciasto nie dobre. A mój brat i dziewczyna od razu chcieli do nas jechać na ciasto budyniowe. Mówię - ok, na własną odpowiedzialność. Przyjechaliśmy do domu i ukroiłam ciasto, które było przez noc w lodówce, a rano jeszcze m. wsadził do lodówki ogórki kiszone niczym nie przykryte. Super, więc byłam pewna, że ciasto nie dość, że jest niedobre, to jeszcze czuć ogórkami kiszonymi.
Wyobraźcie sobie, że wszyscy zaczęli jeść i powiedzieli, że jest pyszne i... nie czują różnicy, tak choćby to ciasto było na mleku krowim
A oni jedzą non stop rzeczy na krowim mleku, więc powinni od razu wyczuć fałszywe nutki w cieście. Nic podobnego - normalnie szok. Jeszcze kazali sobie zapakować do domu to ciasto i cała blacha zeszła. Na drugi dzień pytałam kto ciasto jadł z rodziny i jakie wrażenia. Zuzi rodzina razem z Zuzią jedli i wszystkim smakowało. I... moja mama zjadła duży kawałek nawet. A moja mama to jest kaczka dziwaczka i od razu wyczai jak coś jest w jedzeniu nie tak i nie zje tego. A nawet ona zjadła i zaznaczyła, że zjadła duży kawałek i pytała czyje to ciasto. Nie wiedziała, że moje
Cóż, widocznie to ja jestem jakaś przeczulona na punkcie tego mleka. Raz zrobiłam koktajl z nim - użyłam aż 12 bananów, mnóstwa wanilii i kakao, żeby zabić ten posmak i mi się nie udało. A Wiktoria i moja siostra i Kornalia piły i nie wyczuły nic niepokojącego w koktajlu. Nie wiem, to może mi coś nie styka z tym mlekiem, skoro nikt inny nic nie czuje dziwnego.
W każdym razie do ciasta zamiast jajek dodałam glut z siemienia lnianego, choć w sumie był zbędny, bo przez to ciasto było gumowe, kiedy było surowe i nie szło go ślicznie zetrzeć, jak u pani w przepisie, ale kiedy się je upiekło to było idealne. Jednak to miało być ciasto kruche, a to siemie sprawiło, że ciasto było dokładnie takie jakie moja mama robi do ciast owocowych, ona to nazywa półkruche. Więc ciasto wyszło mi jak mamine a ona używa do niego chyba 5 jajek i sama mi mówiła raz, że nie wyobraża sobie jak takie ciasto można by zrobić bez jajek. No to teraz już wiemy jak
Warto dodać cynamonu do tych jabłek. Ja blaty przesypałam gorzkim kakao, (potem o tym zapomniałam i zastanawiałam się jakim cudem spalił mi się blat w środku ciasta
jestem bystra jak woda z klozetu
) ale brakowało mi w tym cieście jakiejś nutki czegoś kwaśnego co by przełamało łagodny smak - np konfitura malinowa czy coś.
Na trzeci dzień od zrobienia tego ciasta skosztowałam je i było dobre, zwarte jak na zdjęciu w przepisie. I w sumie stałam się fanem ciast budyniowych. To będzie teraz mój hit
A ja lubie piec ciasta wegańskie i przynosić do ludzi, którzy tych ciast nie znają.
Raz na jakichś świętach czy urodzinach, było mnóstwo ciast zwykłych i dwa moje - jedno owocowe z truskawkami (z braku cukru pudru gotowe ciasto posypałam zwykłym cukrem - nie uwierzycie, że niemal zebrałam oklaski za ten numer, wszyscy się rozpływali nad tym jak ten cukier idealnie swoją konsystencją strzela w zębach i dopełnia smak ciasta z truskawkami haha), a drugie przekładane budyniem prawie biszkoptowe z korzenną nutą. Moje ciasta były hitem i zniknęły ze stołu w całości
Nie żebym się chwaliła, ale dla mnie samej to super zaskoczenie, że ludzie tak reagują na wegańskie ciasta
No dobra, gadam jak nakręcona o ciastach, a w sumie piekę rzadziej niż jedno ciasto na miesiąc. Ale uwielbiam ludzi zaskakiwać. Szczególnie jak widzą moje ciasto i mówię, że jest bez jajek - a ciasto grube, puchate, idealne - to robi wrażenie
Jedyne ciasto, którego nie umiem jeszcze zrobić bez jajek to karpatka. Napisałam do kilku wegan piekących na yt żeby podjeli wyzwanie, w tym do Kuchni Lidla i póki co przepisu nie ma. Chyba sama będę musiała to rozpracować
Raz spróbowałam i wyszły mi nachosy (nie wiem jakto się pisze) - nie pozostało nic innego jak zrobić sos guakamole i zjeść na słono. Dobre było
Autka i deskorolka waveboard już dotarły, ale jeszcze nie podarowane. Brat też doładowany i dzięki temu we wtorek jedzie nad morze z Zuzią. Sam, bez mamy i beze mnie. Mam nadzieję, że dojedzie bezpiecznie. Jadą do Władysławowa.
Bardzo się cieszę, że tak umiemy ze sobą czas spędzać. Pojechaliśmy na kajaki i oczywiście ciągle byliśmy do siebie przyklejeni. Nawet połączyliśmy trzy kajaki i dryfowaliśmy razem z prądem rzeki i inni nam zazdrościli naszej konstrukcji
Do 23 ciągle razem. Bardzo mnie to cieszy
Niedługo muszę wołać dzieci na wakacje w Bytomiu vol 2
Ale martwi mnie Marysia. Wygląda na okaz zdrowia, futerko mięciutkie jak puszek, biega i szaleje, ale jak ją głaszczę na żebrach to wyczuwam okrągłą fałdkę. Wmawiałam sobie, że to fałdka, ale macałam ją już 100 razy i to nie jest fałdka choć nie da się tego złapać i określić kształtu. To jest miękkie i takie jakby nagromadzony tłuszcz. Ale płaskie dosyć. I tak się zastanawiam czy to czasem nie tworzy się znowu tłuszczak czy może coś innego. I właśnie boję się bardzo tego "czegoś innego". Nie mam siły na kolejne nowotwory ;( a nie mogę iść do wetki, bo o ile dobrze kojarzę, to wetka jest na wakacjach teraz. W prawdzie skoro był jeden tłuszczak, to kolejne to kwestia czasu, ale nie wiadomo co to może być. Ale, że coś tam jest, jest pewne ;(
Moli25 pisze:Dotarłam!
Podziwiałam zdjęcia
Jakaś magia, przeniosłam się na 2 minuty w inny świat
Ciasta super, ale ja jednak klasykę muszę piec
Takie jest zainteresowanie
Ale coraz więcej ludzi przechodzi na weganizm. Obserwuje to.
Oczywiście
I na wegetarianizm. Ja nadal nie jestem na weganizmie stuprocentowym, nadal dopuszczam czasem zjedzenie czegoś wegetariańskiego. Ale sporadycznie
Tak jak rozmawiałyśmy o cieście kiedyś - na pewno już nigdy nie wsadzę jajka do ciasta. Ogólnie zjedzenie jajka robi się dla mnie coraz bardziej niesmaczne. Ser na razie mnie nie odrzuca. Raz mi po dzieciach zostały 2 jajka, nie chciałam wyrzucać, więc wykorzystałam do panierki. Normalnie nie mogłam patrzeć na to rozbełtane kurczęcie. M. powiedział, że jajko to okres kury. Wiem, że gdybym miała kurę to ona dawałaby jajka. Ale jednak nawet jajka zerówki z chowu przemysłowego to makabra. Po ulicach jeżdżą ciężarówki śmierci. Ostatnio na jednej trasie (i w jedną i w drugą stronę) widziałam jak jeżdżą ciężarówki ze skrzynkami po kurczakach - już puste. Zawsze zamykam oczy i mam zepsuty dzień. Po prostu nie rozumiem tego bezmiaru okrucieństwa. Wyobrażam sobie te małe przerażone stworzonka, którym maleńkie serduszka tłuką się w piesi, które nieprzytomne z obłędu wywołanego strachem i które są traktowane w sposób tak niewyobrażalnie okrutny, że nie mogę zrozumieć i nie zrozumiem jak ludzie potem mogą mówić - ja to mogę jeść codziennie kurczaka z ryżem (to cytat). Dobra, wiem że moje koty też jedzą zwierzęta, nie są królikami, ale wg mnie wybór mam jeden - karmić koty tym co powinny jeść, lub wypuścć je na dwór, żeby same sobie upolowały pożywienie. A... i oddac koty komuś innemu, kto też będzie koty odpowiednio karmił.
Tak mówię o tym, bo właśnie rodzi się we mnie naturalny wstręt do jedzenia jajek. I myślę, że tak się właśnie powinno przechodzić na wegetarianizm czy weganizm - uświadamiając sobie źródło problemu we własnym wnętrzu. Wtedy to się staje naturalnym wyborem a nie wyborem do którego nie jesteśmy przekonani. Wówczas nie wytrwamy.
Przepraszam, że tak sobie odleciałam trochę
Co do klasyki jaką musisz piec - gwarantuję Ci, że ciasta wegańskie niczym nie różnią się od klasycznych i że jajka w ciescie są totalnie zbędne, nawet w biszkopcie. Nikt by się nie zorientował
No, ale nie przeczę, że trzeba się nauczyć piec ciasta wegańskie - ja sama się uczę tego, a że mało piekę to też za każdym razem nie wiem co mi wyjdzie, bo nie mam doswiadczenia w ogóle w pieczeniu
Zazwyczaj wybieram też przepis z przypadku jaki mi się trafi (często klasyczny i sama zamieniam składniki). Nie mam z zwyczaju zapisywać udanych przepisów. Zawsze mówię sobie za zapiszę i w końcu zapominam
Dziękuję za pochwałę zdjęć
PixieDixie pisze:Pięknie
daj znać czy dobre:)
Wysłane przy użyciu Tapatalka
Dałam
Wczoraj na wieczór zrobiłam... smalczyk roślinny
To jest tak pyszne, że aż nie do opisania. Kiedyś robiłam na margarynie Plancie, a teraz na tłuszczu kokosowym. Usmażyłam na oleju cebulkę, dodałam trochę granulatu sojowego, dużo pieprzu ziołowego, ciutkę czosnku granulowanego, potarte jabłko, 3 łyżki wody i na koniec dodałam tłuszcz kokosowy. Zapomniałam majeranku :/ całość przelałam do tego ślicznego garnuszka, który dostałam dawno temu od koleżanki i służy mi tylko i wyłącznie do smalcu
Jadłam chleb wczoraj nawet z niezastygniętym smalcem. Zanim poszłam spać to zjadłam 6 kromek
Ten smalec woła - zjedz mnie, zjedz mnie. Dlatego staram się często go nie robić. Ewentualnie polecam smalczyk roślinny sklepowy. Też pyszny, ale domowy ma lepszy skład
Jest sto razy smaczniejszy niż smalec zwierzęcy, prawie to samo, ale jest pozbawiony ohydnego smrodu i smaku łoju. Tylko to co najlepsze w nim jest.
Na zdj jest wyciągnięty prosto z lodówki, jak poleży to się normalnie go smaruje
Polecam, nawet i bez granulatu sojowego można zrobić.
Dawno nie robiłam kotom zdjęć
To zrobiłam przed chwilą, żeby coś mieć, że koty mają się dobrze
Spływ:
To nie my na fotce
Jak się będziecie wybierać kiedyś na spływ, to taka moja dobra rada - wybierajcie kajaki jedynki. Na dwójce nawet najlepsze małżeństwa się kłócą okropnie. Ja tak kłóciłam się poprzednio, teraz luz, blues i spokój, bo płynęłam sama. Za to słyszałam jak inni się żarli
Nawet mój brat z dziewczyną momentami tracili panowanie nad sobą
Znowu się rozpisałam. Pauzuję tylko z szacunku dla Was
Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam swoimi poglądami, nigdy nie wiem czy ktoś się nie obrazi.