Kocie pomyłki, Kot Karol-podróżnik i Pennywise w tle

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon mar 19, 2018 13:12 Re: Kocie pomyłki, Kot Karol śpiewający do orki i inne dziwy

violet pisze:Oba koty i ich historie piękne! :D

KociaMama44 pisze:No niewątpliwie widać w niej geny Maine Coona. Wiem co mówię, sama mam kotkę rasy maine coon. Pennywise jest przepiękna! :1luvu:
Ps. Może masz jeszcze namiary na tę panią, od której ją wzięłaś? Chętnie bym się zapytała, czy nie zdarzyła jej się niedawno podobna krzyżówka maine coona z dachowcem. Jeśli tak, to napisz mi na PW.

A ja mam nadzieję, że pani do tego już nie dopuściła.
Nie chciała pieniędzy za Pennywise, więc raczej nie prowadzi pseudohodowli.


Rozwiewając wątpliwości - wedle mojej wiedzy miot, z którego pochodzi Pennywise pojawił się na świecie w sposób zupełnie nieplanowany, a właścicielka ich mamy zadbała o to, żeby każdy kociak trafił do jak najlepszego domu. Nie sądzę, by Tosia miała jeszcze kiedyś doczekać się potomstwa :)

kotkarola

Avatar użytkownika
 
Posty: 21
Od: Nie lis 13, 2016 20:04

Post » Pon mar 19, 2018 13:47 Re: Kocie pomyłki, Kot Karol śpiewający do orki i inne dziwy

Takie też odniosłam wrażenie na podstawie Twoich postów :ok:
Obrazek

violet

Avatar użytkownika
 
Posty: 4565
Od: Pon sty 07, 2013 17:17
Lokalizacja: koło Torunia

Post » Pon mar 19, 2018 14:13 Re: Kocie pomyłki, Kot Karol śpiewający do orki i inne dziwy

Nie chodzi mi o pseudohodowlę. Również nie popieram. Ale takie rzeczy się zdarzają, że właścicielowi nie uda się dopilnować kota. Mówiłam o takiej sytuacji.
Obrazek ObrazekObrazek
Tosia, Basti, Rudi

Do zobaczenia Matrisiu. ♥ ♥ ♥ Kocham Cię.

Bastet

Avatar użytkownika
 
Posty: 7603
Od: Pon paź 12, 2015 19:20

Post » Wto mar 20, 2018 19:45 Re: Kocie pomyłki, Kot Karol śpiewający do orki i inne dziwy

Wspominałam ostatnio, że wspólnie z kotami debatujemy, czy mamy ochotę na świąteczny wyjazd. Ostatecznie stanęło na tym, za czym głosowała Pennywise, czyli zostajemy w domu. Ale przy okazji wygrzebałam stare zdjęcie Karola Kota, na którym prezentuje swoją podróżniczą naturę.
Obrazek

Już co prawda nie praktykujemy podobnych wycieczek po przedziale (po pierwsze - bo gdzieś zaginęła nam smycz, a po drugie - wolę nie ryzykować wypuszczania któregokolwiek kota z transportera, skoro jeżdżą we wspólnym), ale mimo to podróżujące koty wzbudzają nadal niemałą sensację wśród współpasażerów. Zwykle nie mam nic przeciwko, mimo że czasami wolałabym po prostu w spokoju posłuchać muzyki i poczytać książkę, cierpliwie odpowiadam zainteresowanym na wszystkie pytania związane z kotami. Standardowy zestaw, czyli coś w stylu: I często tak pani z nim jeździ? Ooo, a tam są dwa! I nie kłócą się? A one zawsze tak cicho siedzą? A nie załatwiają się w tym transporterze? A karmi pani po drodze? A pogłaskać można?
No i właśnie. Można, bo w sumie same koty nie mają nic przeciwko. Ale tylko przez kratki transportera, bez otwierania i mimo wszystko chwała tym, którzy pytają, zamiast beztrosko pchać paluchy do środka. Ścierpieć za to nie mogę jednego typu osób, którym szkoda robi się kotów, które w czasie podróży nie jedzą. I znów - chwała tym, którzy zapytają, czy mogą futro czymś poczęstować i odpuszczą sobie, kiedy usłyszą odmowę. Czasami trafi się jednak osobnik, z jakim mieliśmy nieprzyjemność jechać niedawno... Pominę fakt, że przez dobrych kilka godzin uparcie wpychał kotom paluchy do transportera. Niech wpycha, na zdrowie, najwyżej któreś z sierściuchów wreszcie odgryzie paluch. Zaspałam wtedy na pociąg, nie zdążyłam nawet chwycić kawy, więc w sumie przysypiałam i średnio mnie pan interesował. Póki drzemiąc nie usłyszałam, że pan szeleści jakimś papierkiem. Przeczułam, co nadchodzi i otworzyłam oczy w samą porę, żeby zauważyć, jak pan z uśmiechem podtyka Karolowi Kotu czekoladowy wafelek pod nos. Karol Kot, jak to na kozę przystało, nie pogardzi niczym, co da się zjeść. Szkoda tylko, że radość obu (i pana, i kozy) nie trwała długo, bo im ten radosny poczęstunek przerwałam. I tylko pan nie potrafił zrozumieć, dlaczego taka niedobra jestem, że nie pozwalam mu kotka poczęstować, kiedy kotek ewidentnie ma ochotę na czekoladę...

Powoli zaczynam zastanawiać się nad jakimś skutecznym kamuflażem dla kotów na czas podróży... ;)

kotkarola

Avatar użytkownika
 
Posty: 21
Od: Nie lis 13, 2016 20:04

Post » Czw mar 22, 2018 19:41 Re: Kocie pomyłki, Kot Karol śpiewający do orki i inne dziwy

Oj dobrze, że on Król Karol a nie Król Ludwik. Groziłaby mu żelazna maska!!! :strach:
Drops.
Uroda moja nie sięga szczytu szczytów, ale mój pies patrzy na mnie oczami pełnymi zachwytu
L. J. Kern
1 - Trudne początki kota Dropsa
2 - Drops + reszta (trudne życie)
3 - Drops + koty
Amorka i Mumiś

Obrazek

ewkkrem

Avatar użytkownika
 
Posty: 7950
Od: Czw lip 27, 2017 15:20
Lokalizacja: Włocławek

Post » Sob mar 24, 2018 11:39 Re: Kocie pomyłki, Kot Karol śpiewający i jego drugie urodzi

Właściwie może kaganiec nie byłby takim głupim pomysłem - przydałby się kozie, żeby nie trzeba było się martwić, że ktoś poczęstuje go sałatą (tak, że się zdarzyło...), czy znów wafelkiem... :D

A dzisiaj Karol Kot (lub też Karol Koza) kończy dwa lata! Aż mi się nie chce wierzyć, że jeszcze niedawno takie to-to małe było (na zdjęciu wybitnie niezadowolone, bo tuż po szczepieniu... ale z orką!), że właściwie mieściło się w dłoni... :)

Obrazek

kotkarola

Avatar użytkownika
 
Posty: 21
Od: Nie lis 13, 2016 20:04

Post » Sob mar 24, 2018 12:31 Re: Kocie pomyłki, Kot Karol śpiewający i jego drugie urodzi

Obrazek
Wszystkiego najlepszego Królu Karolu Wielki. I wielu następnych rocznic.
Drops i Maciek.
Uroda moja nie sięga szczytu szczytów, ale mój pies patrzy na mnie oczami pełnymi zachwytu
L. J. Kern
1 - Trudne początki kota Dropsa
2 - Drops + reszta (trudne życie)
3 - Drops + koty
Amorka i Mumiś

Obrazek

ewkkrem

Avatar użytkownika
 
Posty: 7950
Od: Czw lip 27, 2017 15:20
Lokalizacja: Włocławek

Post » Wto kwi 03, 2018 19:59 Re: Kocie pomyłki, Kot Karol-podróżnik i Pennywise w tle

No to przechwaliłam Karola Kota.
Uruchomił mu się ostatnimi czasy na nowo instynkt kota-podróżnika. Tyle, że tu już wcale nie chodzi o jego podróże koleją, a o krótkodystansowe wycieczki organizowane na własną rękę (łapę). Nie wiadomo jak i dlaczego, ale upodobał sobie przyczajkę przy drzwiach wejściowych do mieszkania za każdym razem, kiedy się do niego wchodzi. Jak tylko drzwi się otworzą, pojawia się w nich koci nochal i jeśli tylko nie zdąży się zareagować w porę (bo na przykład ręce zajęte), to koci nochal, wraz z całą resztą kota, zwiewa na klatkę schodową. Do niedawna wycieczka kończyła się po kilku dziarskich krokach - nagle docierało do kota-pierdoły, że coś tu nie gra, że pachnie jakoś tak nieswojo i jako kot przyczajony, niskopodłogowy, grzecznie wracał do swojego.
Raz nawet zrobił mi niespodziankę. A ja jemu, tak całkiem niechcący. Wchodziłam do mieszkania wieczorem, współlokatorki nie było, więc ciemno. Póki jeszcze miałam trochę światła z klatki schodowej, zdążyłam zauważyć, że stan kotów w mieszkaniu się zgadza, siedziały przy progu oba. No to zamknęłam za sobą drzwi (starając się mieć oko na Karola Kota), zapaliłam światło, a tu... stan kotów - jeden. Ten kremowy, zdecydowanie bardziej Penniwise niż Karol Kot. Chwila zastanowienia, otworzenie drzwi na korytarz, a tam brakująca część kotów. Siedziało to-to pod drzwiami i chyba nie ogarniało, czemu tym razem nie wołałam do domu, tylko bezczelnie zamknęłam drogę ucieczki przed złym światem...
No i chyba go ta obopólna niespodzianka trochę rozochociła. Bo o ile po kilku takich "wycieczkach" Karola Kota przestałam już panikować i po prostu spokojnie zgarniałam niskopodłogowe kocisko do domu, tak ostatnio znów mi jednak trochę ciśnienie podniósł. Bo kiedy już śmignął przez uchylone drzwi, zdążył dziarsko przebiegnąć dłuższą część korytarza, zatrzymując się przy schodach i zastanawiając, czy dalej wybrać drogę w dół, czy może jednak do góry... Zastanowić się nie zdążył, bo śmignęłam za nim, zabierając uciekiniera do domu.

Co ciekawe - za nic nie ciągnie go na zewnątrz, kiedy ktoś z domu wychodzi. Tylko wtedy, kiedy się wchodzi.
Ciekawostka numer dwa, czyli fragment rozmowy podsłuchanej od sąsiadów obok, kiedy wchodzili do swojego mieszkania - "Ja otwieram drzwi, a ty łapiesz kota." Czyli to nie tylko mojego ciągnie na korytarz.

I tak sobie myślę, że te zawieszki przy obrożach jednak nie były takim kompletnie bezsensownym pomysłem. Na wypadek, gdybym kiedyś jednak nie zdążyła śmignąć za kotem-pierdołą (oby nie)... :roll:

kotkarola

Avatar użytkownika
 
Posty: 21
Od: Nie lis 13, 2016 20:04

Post » Śro kwi 04, 2018 15:27 Re: Kocie pomyłki, Kot Karol-podróżnik i Pennywise w tle

Brawo Królu Karolu Wielki. Wycieczki na korytarz są ekstra ciekawe i powiększają nasze terytorium. Tak by napisała Ruzia [1995-2010*]. My, chłopaki obecne, nie wychodzimy za drzwi. Jakoś tam dla nas obco i groźnie. Ruzia lubiła spacerować po klatce schodowej i szczególnie schodzić piętro niżej gdzie mieszkał kocurek Rumcajs. Duża zawsze wiedziała, że szukać jej trzeba na dole, bo góry już nie było.
Jak była malutka to zdarzyło jej się zejść na parter. (Z czwartego piętra). Kiedy królewna chciała na korytarz to duża otwierała jej drzwi i klinowała kapciem, coby jej książęca mość mogła wrócić kiedy sobie tego zażyczy. Zdarzyło się kiedyś, że zapomniała zamknąć drzwi i były otwarte - na oścież - calutką noc. A duża spała bliziutko :201436
Fajnie miała Ruzia.
Pozdrawiam Króla Karola Wielkiego i Królewnę Karolinę (Penniwise).
Drops.
Uroda moja nie sięga szczytu szczytów, ale mój pies patrzy na mnie oczami pełnymi zachwytu
L. J. Kern
1 - Trudne początki kota Dropsa
2 - Drops + reszta (trudne życie)
3 - Drops + koty
Amorka i Mumiś

Obrazek

ewkkrem

Avatar użytkownika
 
Posty: 7950
Od: Czw lip 27, 2017 15:20
Lokalizacja: Włocławek

Post » Śro kwi 04, 2018 18:05 Re: Kocie pomyłki, Kot Karol-podróżnik i Pennywise w tle

Trochę mnie jednak niepokoją te jego mini-wycieczki... Boję się, że któregoś razu może mu wpaść do kociego łba, żeby zbiegnąć na dół, a sąsiedzi niestety przyzwyczajeni są do kota sąsiadki, który swobodnie biega sobie dookoła bloku i czasami życzy sobie, żeby otworzyć mu drzwi na klatkę, kiedy już się na nią zawieruszy (zwykle wychodzi przez ogródek). Ktoś może źle odczytać intencje mojego kota-pierdoły i jego też wypuścić, a ponieważ to pierdoła, która nigdy na zewnątrz nie była poza obrębem transportera... Cóż, nie wydaje mi się, żeby miało mu to na dobre wyjść.
No, ale póki co zawsze nadążam z łapaniem go, więc może niepotrzebnie martwię się na zapas. Zwłaszcza, że kompletnie brak mi pomysłu, jak go tych ucieczek oduczyć... ;)

kotkarola

Avatar użytkownika
 
Posty: 21
Od: Nie lis 13, 2016 20:04

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 89 gości