Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
PixieDixie pisze:Wiecie co... tak sobie myślę... coś Wam opowiem....
Nicia... kicia która nieśmiało wchodzi na kolana,
z wielką dozą nieśmiałości przychodzi na mizianie, i do niedawna nie wiedziała nawet jak "zagadać" że chce by ją poczochrać...
Nitka, która teraz ze stresu pod naszą nieobecność, jak byliśmy na urlopie - ze stresu że nas zabrakło zasikała pudełko...
to ten sam kot...
który żył rok na cmentarzu,
został skrzywdzony przez człowieka,
kot któremu odebrano małe, pierwsze w życiu kociaki i je po prostu utopiono,
który zrządzeniem losu miał szansę wykarmić inne, porzucone kocie
gdy do nas trafiła, nie dała się dotknąć, owszem miała Coco, Pixiora polubiła ale nas się bała
po pierwszej nocy, obudziłam się z zasikaną poduszką,
dosłownie twarzą w sikach,
nasza reakcja ? zdarza się...
siki były ... nie raz nie dwa... to na pranie, to na karton....
miesiącami uciekała przed nami, gdy tylko się człowiek nachylał nad nią uciekała jak by się bała ze coś złego jej zrobimy. W bezpośredniej konfrontacji był odwrót.
Po czasie, kilku miesiącach pozwalała się "na spaniu" głaskać.
Po ponad roku przestała się bać pochylania się nad nią....
Po blisko 2 latach nauczyła się okazywać ze chce byc miziana
Wiedziała że człowiek jej jest potrzebny bo daje jeść
ale nie wiedziała że człowiek też jest po to by dać jej miłość i czułość
Potrzebowała czasu by zaufać.
Adoptując ją miałam świadomość że biorę kota który prawdopodobnie nigdy nie będzie miziakiem, nie będzie wchodził na kolana.... ale nie oczekiwałam od niej tego.
i wiecie co? Tym bardziej doceniam to że przychodzi, że chce by ją pogłaskać
jeszcze nie wchodzi na kolana, ale od niedawna "przechodzi" przez nie... to kolejny krok...
kolejny krok może do następnego etapu... kto wie...
jest z nami 2 lata... a nadal się na nas otwiera...
i to jest najcudowniejsze w tym wszystkim.
I to co daje nam każdego dnia jest bezcenne. Warto było czekać.
PixieDixie pisze:Ja mam podobnie jak Ty. Kiedyś Chcialam pomagać w schronisku ale M. Wybil mi to z głowy. Za słaba psychika. I też chyba najbardziej bala bym się ze coś przyniosę i zaraze moje futra.
Po białaczce jednak człowiek jest wyczulony. Jak wracamy że schroniska to rozbieramy się na korytarzu z tego co się da. Rzeczy o razu do pralki a buty do mycia.
Strach jest ogromny.
Paskudna pogoda
Ewa L. pisze:PixieDixie pisze:Ja mam podobnie jak Ty. Kiedyś Chcialam pomagać w schronisku ale M. Wybil mi to z głowy. Za słaba psychika. I też chyba najbardziej bala bym się ze coś przyniosę i zaraze moje futra.
Po białaczce jednak człowiek jest wyczulony. Jak wracamy że schroniska to rozbieramy się na korytarzu z tego co się da. Rzeczy o razu do pralki a buty do mycia.
Strach jest ogromny.
Paskudna pogoda
Co ty ? U nas nawet czasami słonko wyjdzie.
Moli25 pisze:Ewa L. pisze:PixieDixie pisze:Ja mam podobnie jak Ty. Kiedyś Chcialam pomagać w schronisku ale M. Wybil mi to z głowy. Za słaba psychika. I też chyba najbardziej bala bym się ze coś przyniosę i zaraze moje futra.
Po białaczce jednak człowiek jest wyczulony. Jak wracamy że schroniska to rozbieramy się na korytarzu z tego co się da. Rzeczy o razu do pralki a buty do mycia.
Strach jest ogromny.
Paskudna pogoda
Co ty ? U nas nawet czasami słonko wyjdzie.
Leje jak z cebra
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], indianeczka, jolabuk5 i 98 gości