Są ludzie, do których bez opamiętania kleją się zwierzęta. Czasem zastanawiam się od czego to zależy, ale od "dobroci" to raczej nie. Do mojej rodzicielki - alkoholiczki garnęły się futrzaki od zawsze. Ja chciałam pogłaskać, a one lazły zawsze do niej pierwszej... wtf? Może byłam/jestem bardziej znerwicowana? Wulkanem wylewności też nie jestem.
Często zdarza się, że różni członkowie rodziny są od czego innego. Albo od zabawy, żarcia, pieszczot czy spania. Słyszy się też, że płeć warunkuje tego "ukochanego" opiekuna, ale u Was to akurat się nie sprawdziło, bo Pixasty garnie bardziej do mężczyzny
A może chodzi o pokój? Może M. jest mniej ruchliwy i jak zasiądzie do kompa to tak siedzi i nie drażni kotów
(ja mam owsiki i jak po raz pięćdziesiąty wstaje z kanapy po coś, to Krowie rzuca nienawistne spojrzenie "a połóż się raz a porządnie!"
)
Burasy ślicznie. Na zdjęciach sielanka. Bym się wgramoliła pomiędzy te futra