Paszli won z tym linuxem. Widziałam to cudo i niekoniecznie chcę widzieć ponownie.
Dzięki Małżowi Dyktatury sytuacja się wyjaśniła. Po prostu w tym miesiącu się przegigowałam. Nie wiem jak to możliwe, ale widzocznie możliwe. W każdym razie dziś jeszcze ciągnę na jakichś oparach, ale od jutra będzie ok bo kończy się okres rozliczeniowy. W dodatku przy okazji mieniłam umowę na więcej giga za tą samą cenę.
No, ale teraz o bieliźnie będzie. O gaciach i stanikach konkretnie.
Z gaciami to było tak, że ostatnio zauważyłam braki w drugiej szufladce szafki bieliźnianej. Braki ilościowe i jakościowe. No więc w Emce będąc postanowiłam przy okazji te braki uzupełnić.
Wiecie, jak trudno jest kupić gatki? Zwykłe, bawełniane gatki? O nie za małym i nie za dużym wycięciu?
W jednym sklepie upatrzyłam takie, które bym wzięła bez marudzenia. Sęk w tym, że na wieszaczku same S, L, XL... A mi potrzeba M!
W innych sklepach same dziwadła jak chodzi o kształt, a do tego sztuczne
W końcu gacie zanabyłam. Powłócząc już nogami. Zestaw 4 par. W rozmiarze S, bo rozmiarówka była ewidentnie kopnięta. Teraz czeka mnie pracowite odpruwanie wielostronicowych metek.
A ze stanikami sytuacja nieco inna. Otóż w pierwszej półeczce szafki bieliźnianej zrobiło się niesamowicie ciasno. A i tak na ogół używałam 2-3 sztuk. No więc postanowiłam zrobić przegląd. Po obiedzie wyjęłam wszystko, rzuciłam na wyrko żeby nie zapomnieć poprzymierzać przy okazji wieczornej toalety. No i zajęłam się inną robotą - leczo, sałatka itp. Nagle - domofon. Panowie do kontroli instalacji elektrycznej.
Zdążyłam naciągnąć jakieś spodnie (bo z racji upału snułam się po domu w negliżu) i w ostatniej chwili przykryłam te nieszczęsne staniki kołdrą. Ale wstydu się i tak nażarłam - w salonie artystyczny nieład, w łazience też, a w kuchni to już sajgon - dochodzące leczo, sałatka w toku, przygotowania do barfa, i nie do końca posprzątane po przedwczorajszej akcji sok.
Ale ze mnie bałaganiara