Wróciłam, mój chrześniak ochrzczony, grzeczny i nienażarty, 2 miesiące a waży prawie 6 kilo. Będzie duży chłopak.
W dordze powrotnej rozładowała mi się komórka, przez moją głupotę. Nie wzięłam ładowarki, komórka była naładowana na ful, trzyma nawet tydzień, przez 3 dni się przecież nie rozładuje. Taaaaa... Zapomniałam że u mojej kuzynki zasięg jest tylko na podwórku albo na 1 piętrze koło szafy. Zanim się zorientowałam, to komórka, szukając zasięgu, prawie się rozładowała. Dałam od razu na offline, ale jedna kreska, która została, na długo nie wystarczyła.
Pannice całe, zdrowe, stęsknione, Ofelia rozpuszczona jak dziadowski bicz (chrupkami
), Mała Czarna oderwała przód szuflady od łóżka. Poza tym wszystko ok.