» Pon lip 02, 2018 18:05
Re: Księżniczka Ofelia i Mała Czarna Carmen VII-jak czekają
Księżniczka Ofelia kręciła się niespokojnie po domu. Co chwilę nasłuchiwała, parę razy wskoczyła na parapet i wyjrzała przez okno.
- No późni się! Znowuż się późni! Gdzie ona jezd!
- Nie wię, Ofelku - pisnęła Mała Czarna - A jak się zgubiała? I nie może trafić do domciu?
- Ciorna! Duże się nie gubią! - fuknęła Ofelia - Pewnie łazi nie wiadomo gdzie. A my tu czekamy, samotne, głodmne...
- A miauczłaś, Ofelku, że nie jezdeś głodmna - zdziwiła się Carmen i szybko odskoczyła na wypadek, gdyby Ofelia chciała ją pacnąć łapą.
- Gupia jezdeś jak kapeć! - syknęła Ofelia - Wtedy nie byłam głodmna. Ale teraz mogę być głodmna! Rozumisz?
- Tak, rozumię, oczywistne że rozumię - szybko przytaknęła Mała Czarna.
Ofelia potuptała do przedpokoju, usiadła na podłodze, zapatrzyła się w klamkę, jakby czekała aż drzwi nagle się otworzą pod jej spojrzeniem. Oczywiście, drzwi ani drgnęły.
- Ofelku, a może Duzia poluje na miąsko dla nas? - miauknęła Carmen - Może zaraz przyniesie kurczoczka albo indyczku albo kaczku... - oblizała się malinowym ozorkiem na myśl o świeżutko pokrojonych kąskach.
- Taaaa... Poluje... Prędzej ty złapniesz latacza niż Duża kaczku - fuknęła Ofelia. Nawet nie była specjalnie głodna, tylko znudzona czekaniem i spragniona mizianek, ale za nic nie chciała się do tego przyznać. Posiedziała jeszcze chwilkę, pomyślała - Wię! Jak duża przyłazi to ty Ciorna tuptasz do kuwetki. To jak potuptasz do kuwetki, to Duża przytupta do domciu! Szypko szypko! Do kuwetki marsz!
- Ofelku, ale ja dopiero co siusiałam!
- Nie miaukaj ino siusiaj! Bo cię w dupinkę ugryznę!
Carmen przezornie czmychnęła do salonu. Ofelia pognała za nią, depcząc jej po łapach. Mała Czarna wcisnęła się pod szafkę, Ofelia skubnęła jej piętki, fuknęła niezadowolona. Majtnęła ogonem raz, majtnęła drugi, po czym wróciła do drzwi.
Dopiero po dłuższej chwili Carmen odważyła się wyczołgać spod szafki. Zerknęła zza rogu.
- Ciorna, tuptaj na parapapetu popaczać, czy Duża idzie - zarządziła Ofelia.
- A czemu ja, Ofelku?
- Bo ja już dużo razy sprawdzałam! Tuptaj, miauczę ci, bo jak nie...
- Już lecę, Ofelku, nie gryzaj mię! - pisnęła Carmen i co sił w łapkach pognała do okna. Usiadłą na parapecie, wyciągnęła szyjkę.
- No i co? - zapytała Ofelia, patrząc wyczekująco - Co widzisz?.
- Widzę ludzia, i jeszcze ludzia, i jeszcze ludzia... Okropecznie duzio ludziów!
- A Duża? Jezd tam?
- Nie ma, Ofelku. Nie ma jej. Chlip! - Mała Czarna pociągnęła noskiem, wyobrażając sobie Dużą zagubioną gdzieś w dalekim świecie, i samą siebie, głodną, siedzącą przy pustej miseczce. Już miała ponownie pociągnąć noskiem, gdy rozległ się charakterystyczny dźwięk domofonu i zaraz po nim znajomy odgłos kroków na schodach. Carmen zeskoczyła z parapetu i popędziła do drzwi. Obie kotki niecierpliwie przestępowały z łapki na łapkę, skrobały w drzwi. Gdy tylko weszła Duża, zakręciły ósemki wokół jej nóg, nadstawiły grzbieciki i łepetynki do głaskania.
- Jezd, jezd! - miauknęła radośnie Carmen - nie zgubiała się!
- Jezd, jezd! - miauknęła Ofelia, a po chwili poruszyła noskiem. Kuszący zapach dobiegał z bawełnianej torby. Podeszła, wciągnęła aromat z lubością - Miąskoooooo!