Dzień dobry
Co prawda o Melanii już co nieco pisałam, ale ponieważ postanowiłam się dokocić, otwieram nowy wątek dla Melki i …. Freci. Frecia trafi do nas dopiero pod koniec września, nie mogę się już doczekać, choć jestem pełna obaw jak Melka ją przyjmie.
Melka w całej okazałości, biedna kocina nawet nie podejrzewa, jakie świństwo zamierzają jej zrobić:
http://upload.miau.pl/20210.jpg
Melka trafiła do nas 3 lata temu. Pewnego dnia na podwórku w centrum Warszawy pojawił się kot. Duuuuży kot. Na tyle duży, zadbany i przyjacielski, że początkowo myśleliśmy, że ma właściciela w okolicy, który wypuszcza go na dwór. Chodziły słuchy, że „należy” do okolicznej galerii sztuki. Po kilku dniach, kiedy okazało się, że kocina bynajmniej nie znika na noc z podwórka a i chętnie zjada podrzucane jej jedzenie, wybrałam się do galerii i zapytałam wprost, czy kot jest ich. Okazało się, że nie. Kocina garnęła się bardzo do ludzi. Aż za bardzo. Okazało się, że niektórym przeszkadza sama obecność kota w okolicy. Nie mogłam jej tam zostawić, chociaż muszę przyznać, że miałam bardzo mieszane uczucia. Pamiętałam wciąż świeży ból po odejściu Sabuni:
http://upload.miau.pl/20218.jpg
Była z nami 17 lat i po jej ciężkiej chorobie stwierdziłam, że już nigdy nie chcę przywiązać się do jakiegokolwiek zwierzaka. O święta naiwności! Jakby to było możliwe!
W domu okazało się, że kocina nie ma 2 kłów a jeden, górny, jest złamany. Prawdopodobnie ktoś uraczył ją celnym kopem. Strażnicy mówili, że jeden z nobliwych panów z sąsiadującej z naszą firmy przeganiał kota od drzwi nogą w eleganckim, błyszczącym bucie. Bo pewnie “nasika” na wykładzinę. Nigdy jej się to nie zdarzyło. Ona wchodziła do budynku, żeby być bliżej ludzi. Potrafiła zasnąć zwinięta w kłębek przed samymi drzwiami do naszej firmy. Któregoś dnia ktoś by ją pewnie otruł, tak jak to się kiedyś, wcześniej zdarzyło z dziczkiem, którego dokarmialiśmy. Też komuś przeszkadzało, że kot sobie mieszka na podwórku…
Melka jest teraz najukochańszym i rzecz jasna - najpiękniejszym - kotem na świecie. No, rozpuszczona jest jak dziadowski bicz, to nie ulega wątpliwości. Uwielbia być noszoną na rękach dosłownie i w przenośni. A jest co nosić, oj jest! Chciałam na swoje usprawiedliwienie dodać, że kota nie roztyła się u mnie, ona taka do mnie trafiła. Na początku była nawet grubsza. Wszelkie próby odchudzenia jej nieco bardziej spełzają na niczym. Jak nie ma chrupek w miseczce kot słania się na łapach, omdlewa i niemal niesłyszalnym głosem, z trudem dobywanym z gardła, daje znać, że zaraz padnie z głodu. Mówię jej, żeby popatrzyła w lustro, zanim zacznie odgrywać komedie, ale ona twierdzi, że jest w sam raz. Melka w całej swej okazałości:
Ja gruba? Sama sobie popatrz w lustro!
http://upload.miau.pl/20212.jpg
Koniec pracy na dzisiaj, teraz ja tu siedzę!
http://upload.miau.pl/20214.jpg
Tak mi rób!
http://upload.miau.pl/20215.jpg
Nuuuudno!
http://upload.miau.pl/20217.jpg
No, niewątpliwie dostarczę jej rozrywki, jak Frecia przybędzie. Mam tylko nadzieję, że baby się zaprzyjaźnią.
Rozpisałam się nieco
Loeb, proszę o foty i filmiki! Duuużo fot i filmików!