Dzisiaj mija rok odkąd Lady się do mnie wprowadziła
Była niespełna dwumiesięczną koteczką, moim pierwszym kotem. Od razu ją pokochałem i opatrzyłem mianem mojej córeczki
.
Dzisiaj nie wyobrażam sobie życia bez niej
.
Nie jestem pewien czy o tym pisałem, ale Lady okazała się być idealnym lekiem na migrenę. Nim zamieszkała u mnie, miewałem bardzo bolesne migreny, oporne na leki. Dopiero gdy moja córeczka się wprowadziła, poczułem ulgę. Początkowo migreny ustąpiły całkowicie, jednak z czasem znów zaczęły się pojawiać, lecz znacznie rzadziej i o o wielu mniejszym nasileniu.
Ostatnio przeglądałem sobie wątek i zauważyłem, że nigdzie nie opisałem pamiętnej, pierwszej wizyty Lady u weterynarza.
Trzy dni po tym jak Lady się wprowadziła, zabrałem ją do weterynarza. Weterynarz do którego poszliśmy, to starszy człowiek. Obejrzał kota i nawet nie powiedział mi, że koteczka ma koci katar
. Kazał tylko kropić jej oczy ludzkimi kroplami (nie podając nawet nazwy kropli). Na wzmiankę o kastracji, powiedział, żebym sam się wykastrował
. Zaczął mi mówić o zastrzykach antykoncepcyjnych dla kotów (a przecież wiadomo jaki one mają wpływ na zdrowie). Później zapytał mnie czym karmię kota. Wtedy dopiero dojrzewała we mnie myśl o BARFie, więc powiedziałem, że suchą karmą bezzbożową i mokrą karmą. Stwierdził, żebym sam sobie to jadł i zaczął mi tłumaczyć, że kot powinien jeść to co człowiek oraz pić mleko
. Zaczął mi robić wykład, żebym nie wierzył w informacje o szkodliwości krowiego mleka, bo jego psy zawsze piły mleko i nigdy nic im nie było.
Już więcej tam nie poszedłem. Jedyny plus tej wizyty był taki, że nic nie zapłaciłem.
Niedawno mieliśmy parodniowych gości, więc drzwi oddzielające mój pokój, od dawnego pokoju mojej siostry, musiały wrócić na swojego miejsce. Lady szybko sobie przypomniała, że to jej dawna miejscówka i znów zaczęła na nie wskakiwać
. Już o tej porze roku nie zostawia się otwartego okna dachowego, więc niech mała korzysta z dodatkowych atrakcji
.