Pierwsze dni Lady po przeprowadzce opisywałem na poprzedniej stronie. I tak naprawdę od tamtego czasu Lady czuła się już jak u siebie. Odzyskała apetyt, humor, chęci do zabawy i było widać, że przyzwyczaiła się do nowej sytuacji. Był jedynie problem z drapakiem, bo przestała go używać i próbowała drapać kanapę. Całe szczęście przestawienie drapaczka w inne miejsce pomogło
. No i niestety, Lady znowu zaczęła bać się odkurzacza, ale liczę, że z czasem jej minie.
A co do samego dokocenia, to powiem wam, że aż jestem w szoku, że przebiegło tak bezproblemowo. Wystarczyło raptem parę dni, by koty się zaprzyjaźniły.
Początkowo planowałem izolowanie, ale przy Borysie okazało się to niemożliwe. Już pierwszego dnia parę razy wbiegł do pokoju, a że Lady się wtedy jeszcze chowała, nie mieli okazji się zobaczyć. Drugiego dnia Lady już spacerowała po pokoju, więc gdy niczego nieświadomy Borysek wbiegł do pokoju, spotkał się z nią twarzą w twarz. Spodziewałem się syczenia, warczenia, ale nic takiego nie było. Koty przyglądały się sobie. W pojedynku na spojrzenia Lady okazała się być lepsza. Stała niczym zamurowana, patrząc na niego groźnym wzrokiem. Na pyszczku Boryska było widać przerażanie, zaczął się kulić i ostatecznie nie wytrzymał i przestraszony uciekł. Wtedy zacząłem intensywniej wymieniać zapachy.
Lady po tym spotkaniu była całkowicie obojętna, jakby nic się nie stało, z kolei u Borysa, cały świat przewrócił się do góry nogami. Później widzieli się jeszcze raz i również nie było spięć, dopiero po trzecim spotkaniu zaczęło się robić mniej przyjemnie. Było widać, że Borys boi się Lady, jednak po tym spotkaniu przerodziło się to w strach paniczny. Kocurek w obecności swojej opiekunki poczuł się pewniej i zasyczał na Lady. Długo nie było trzeba czekać na odpowiedź kocicy. Jej groźne spojrzenie i agresywne syknięcie sprawiło, że Borysek ze strachu niemalże się przewrócił i uciekł w popłochu. Od tamtego czasu zaczął nawet bać się wchodzić do mojego pokoju. Pilnował drzwi, ale gdy tylko je otworzyłem, uciekał gdzie pieprz rośnie. Zaczął na jej zapach reagować syczeniem. Nawet nie dawał mi się już dotknąć, bo na moich dłoniach czuł swoją rywalkę. Ona z kolei wciąż była obojętna, jakby nic się nie działo. Przy następnych spotkaniach, Borys był bardzo spanikowany i dużo syczał. Czasami Lady odpowiadała mu pojedynczymi syknięciami, innymi razy patrzyła na niego tylko takim zdziwionym wzrokiem.
Nie podobało mi się to, że Borys zaczął bać się wchodzić do mojego pokoju, więc postanowiłem temu jakoś zaradzić i przy okazji nieco bardziej przyzwyczaić koty do zapachów. Zamknąłem Lady na balkonie, zasunąłem rolety i wpuściłem Borysa do pokoju, zamykając za nim drzwi. On zaczął wąchać wszystkie kąty i gdy tylko gdzieś czuł zapach Lady - syczał lub warczał. A najśmieszniejsze było jak się wystraszył Lady junior (tej figurki porcelanowej). Na jej widok zaczął syczeć i najeżył się, był pewny, że to kolejny kot
Gdy już zdał sobie sprawę, że na pewno innego kota tu nie ma, zrobił się spokojniejszy i nawet zaczął się bawić kocią karuzelom. Po jakimś czasie zrobiłem wymianę, Lady do domu, on na balkon. Na wieczór puściłem ich, żeby razem pochodzili i nie było tak źle. Tylko Borys co jakiś czas warczał, ale Lady nie zwracała za bardzo na niego uwagi.
Kolejny dzień przyniósł ocieplenie relacji między kotami, Borys chyba przez noc sobie wszystko przemyślał i w ogóle już nie syczał i nie warczał. Prawie cały dzień chodzili koło siebie, bez najmniejszych zgrzytów. Później zaczęli się nawet bawić
. Borysek zaczął zaczepiać Lady łapką. Ona początkowo chyba nie wiedziała, że to zabawa, patrzyła na niego taka lekko zdziwiona i nieco bojowa. A potem jej się nadało i ganiali się po całym pokoju
Byłem w szoku, że wszystko przebiegło tak szybko i właściwie bezproblemowo. Do pierwszego spotkania twarzą w twarz doszło w niedzielę, a w środę koty już się razem bawiły. A najbardziej zdziwiła mnie Lady, która praktycznie bez emocji podeszła do całej sytuacji. Normalnie jestem z niej dumny