YENNEFER(w książecze wpisali jej kot europejski krótkowłosy czarny
, 30.05.2016)
Yen, YenkaTaki czarny charakter, typowo "mój" kot, bardzo grzeczna, strasznie szybko się uczy.
Umie trochę komend, wychodzi na spacery na szelkach, powoli po wąwozie bez smyczy.
Była w naszym domu pierwszym kotem, wychowana trochę jak pies i taka psia też jest.
Bardzo ładnie się odwołuje na spacerach, pilnuje się...
Robimy już trasy po lesie po 5 km razem z psem.
W domu uwielbia gości, hm... muzykę poważną i celulozę
(kartki, książki, zeszyty dają jej chyba jej jakąś tajemniczą ciemną moc)
Została wzięta z działek z kocim katarem, zapaleniem spojówek ogólnie wyglądała
jak jedno wielkie kocie nieszczęście... ważyła nieco ponad 300g...
Początkowo miała być tylko wizyta u weterynarza, ale gdy było trzeba
6 razy dziennie podawać lek, od razu wzięliśmy ją do domu, kotka była przekochana.
Od początku strasznie lgnęła do ludzi... Zasyfiła nam cały dom, zarzygała... pierwszy
tydzień był okropny, nie dało się wytrzymać smrodu, ale i tak nadal ją kochamy
MERIGOLD(siostra Yenki, 30.05.2016)
Mery, Rysia, Mała Rysia, Maria-Awaria Trochę nie ogarnia świata, takie lekko autystyczne dziecko tego domu,
zawsze jest z nią kupa śmiechu
Nie do końca radzi sobie z nadążaniem
za energiczną siostrą, ale stara się ile może. Nieco bardziej wycofana,
ale za to jak już przyjdzie co do czego to typowy przytulas. Wszystko
przychodzi jej nie co wolniej, dla tego nie umie może tyle co Yen ale
tu raczej stosujemy system "małych kroczków".
Została wzięta z tego samego miejsca co Yen ale trochę ponad 2 tygodnie
później, z racji stanu zdrowia siostry, Zawsze była fizycznie tym mocniejszym
kociakiem, ale gdy obie dostały mocno jeść okazało się, że będzie nieco mniejsza
od siostry. Nie chcieliśmy na początku 2 kotów w domu, wydawało nam się, że
jeden to i tak sporo, ale szukanie domu nie szło nam szałowo, co znajdował się
ktoś to nie był "odpowiedni", to za mało odpowiedzialny, to niepełnoletni...
Potem złamana łapa itd... Tak naprawdę chyba nie chcieliśmy jej oddać i już !
Teraz jest jedną wielką przytulanką rodziny i jej pełnoprawnym członkiem
KURKUMA Rude Ziółko (seter irlandzki, 24.01.2009)
Pola, Polinka, Ruda, Rudzisz, Łoś, Laleczka... oj długo by wymieniaćNajwiększy skarb i oczko w głowie całej rodziny. Mój wyczekany, wybłagany
pierwszy pies. Mój Anioł Stróż. Nie ma takich słów które są ją w stanie opisać.
Przeszłam z nią u boku moje najpiękniejsze i najgorsze chwile w życiu. Jest
zawsze tam gdzie trzeba. Robiłyśmy razem już wszystko przez obedience, agility,
zaprzęgi po szkolenia dla osób niewidomych. Rozumie na tyle dużo, że spokojnie
moża jej wszystko wytłumaczyć, mówić do niej pełnymi zdaniami. Jest takim psem
jakiego nie spotkałam jeszcze nigdy w życiu. Ją trzeba poznać
Jeśdzimy razem
wszędzie, za granice, na zakupy, na wycieczki.. Zwiedziła już trochę ale nigdy nie ma dość
Uwielbia podróżować, wszędzie czuje się dobrze.
Trafiła do mnie z hodowli Rude Ziółko, najbardziej przemyślana sprawa w moim życiu,
wycieczki zaraz po urodzeniu, odwiedzanie (mimo że mamy nieźle ponad 300km)...
Potem treningi, wystawy, w między czasie dopadła nas sterylka przez ropomacicze,
wykryte podczas usg w bardzo wczesnym stadium ale nie było mowy o ryzyku.
Ogólnie Pola jest gwiazdeczką całej rodziny, to w 100% mój pies, razem śpimy, jemy,
uczymy się. Nie znam osoby, która gdy ją pozna jej nie pokocha...
Pies typu zero agresji za czasów gdy miałam koszatniczki i wychodziłam z nimi na dwór
przynosiła mi je w pysku jak najlżej tylko się dało... Nosi zakupy ze sklepu do domu.
Umie troszkę sztuczek
Mogłabym na jej temat pisać i pisać nic na to nie poradzę,
mimo że mamy już za sobą pare ładnych tysięcy dni spędzonych razem dzień w dzień
dziękuję, że możemy spędzać razem kolejny.
Jedyny męski rodzynek naszej brygady :
PRYMUS BER(wałach małopolski, 25.08.2008)
Prymek, Prym, Paczak, SynekPrymek jest ze mną odkąd skończył 1,5 roku.
Przez wielu był nazywany konim do uśpienia.
Mimo fajnego rodowodu, nie dało się z nim nic,
Kosztował mnie bardzo wiele zdrowia, a na nasze przygody
nie starczyłoby tu miejsca. Dzisiaj jest już super.
Startujemy razem w WKKW w tym roku udało nam się wywalczyć
I msc. W Otwartej Lidze za co jestem synowi ogromnie wdzięczna.
Obecnie dopóki się nie wsiądzie jest misiem i konikiem do hipoterapii.
Do jazdy jest nadal trudny ale dla mnie nie niebezpieczny. Jako
jedyny rodzynek w brygadzie musi trzymać poziom i od czasu do czasu
rozstawić mnie po kątach
To tak "delikatnie" żebyście wiedzieli co i jak z nami
A wątek zaczęliśmy tą historią...
Jestem początkującym właścicielem kotów, przeszłam przez psy, konie, koszatniczki ale koty to nowość.
Yenka i Mery są ze mną od 5,5 mies. To rodzeństwo. Yenka została wzięta jak miała 5 tygodni ze względu na bardzo zaawansowany koci katar i wterynarze uznali, że musi mieć stałą opiekę więc karmiłam ją jeszcze przez 3 tygodnie mlekiem dla kociąt. Starałam się wybrać to o najlepszym składzie , chociaż wiem, że nie zastąpiło to mleka matki. Mery przybyła do nas około 3 tygodnie puźniej, gdy stan Yenki był już w miarę stabilny i dobry. Oba kotki wzięłam z działek gdzie rozmnażają się na potęgę, postanowiłam to chociaż troche ograniczyć i udało nam się wysterylizować 5 kotek oraz przygarnąć te 2 maluchy. Początkowo był to dom tymczasowy jednak dla kotek nie udało znaleźć się nowych domów więc zostały na stałe i wypełniają nasz dom miłością.
Wszystko byłoby pięknie ale... wychowałam w tym domu szczeniaka, wydawało mi się, że jest mega przystosowany dla maluchów. Rośliny nie są trujące, nie ma przedmiotów które mogłyby spaść itd, miejsc gdzie zwierzak byłby się w stanie zaklinować... Kotki są energiczne jak to maluchy, wychodzą na szelkach na spacery staram się bawić z nimi ile wlezie aby w bezpieczny sposób pożytkowały energię. Niestety coś wciąż idzie nie tak, nie wiem co robię, źle.
Mery jest po pękniętej miednicy w 1 miejscu, złamanej łapie, wyrwanej ściance policzka wewnątrz jamy ustnej, wstrząsach mózgu, złamaniu ogona prawie przy podstawie obecnie wraca do formy gdyż miała mocne zaburzenia równowagi.
Yenka miała pękniętą w 3 miejscach miednice, wyrawany kawałek pyszczka z przodu, wlaśnie czekamy na rezonans ponieważ kotka ma w 3 miescach pękniętą czaszkę - na całe szczęście obrzęk nie poszedł w stronę mózgu
Historia jakby ktoś się nad nimi conajmniej znęcał.
Nie wiem co robić jestem załamana.... Wszystkie te rzeczy dzieją się pod naszą nieobecność... Z głową Yenki było tak, że wyszlismy na dół do sklepu nie było nas max 15 minut.. koty nie brykały jakoś ani nic gdy je zostawialiśmy... Wracam sprawdzam od razu oba koty (to już rutyna bo wchodzę za każdym razem do domu z zawałem serca bo boję się że znów się coś stało), a Yenka zaczyna puchnąć mi w oczach... Od razu weterynarz prześwietlenie i diagnoza...
Na prawdę pieniądze nie grają żadnej roli, będąc właścicielem konia, psa i 2 kociaków musiałam decydując sie na to liczyć się z wydatkami. Ale ja już nie mogę patrzeć na to jak je boli. Staramy się nie wychodzić jak nie musimy z domu.. TAk się nie da, ja już nie wiem dlatego pytam o Wasze odczucia o co chodzi. Tęsknią ? Zbyt słabe kości ? Kotki są pod stałą opieką weterynarzy, którzy otaczają je wspaniałą opieką i wiedzą, że w życiu nie zrobiłabym im nic złego ale martwimy sie jak to dalej będzie jeśli nic się nie zmieni. Bardzo dziękuję za każdą odpowiedz, podpowiedź i przestrogę... Może cos przeoczyłam, czegoś nie zauważam.