PixieDixie już tłumaczę ;p
Zasada nr. 1 nie można się poddawać ;P
Z Yen miałam prosto bo ona zaczęła wychodzić w wieku 8 tygodni i jest to dla niej naturalne
Z Marysią dużo dużo później i pozycja "chleba" nie jest nam obca. Ale ja się nie dawałam zrazić i pierwsze 10 spacerów tak właśnie wyglądało. W tym samym czasie w domu na smakołyki ćwiczę przychodzenie na komendę. Po jakimś czasie kotka zaczęła chodzić tam gdzie chce, skradać się. Dobrą opcją jest też próba zabawy na dworze, czymkolwiek, choćby domowymi zabawkami. Kiedy kotka zacząła swobodnie spacerwoać, zaczął sie etap chodzenia tam gdzie ja chce a nie tam gdzie ona. Po prostu smych w pewnym momencie nie idzie dalej w żadną stronę oprócz tej przeze mnie wybrabnej. Potem gdy to już opanujemy, próbujemy wołać kota by chodził za nami na luźnej smyczy ze smakołykami, tylko trzeba uważać, by wciąż mieć kontrolę nad tym, że nie stwierdzi "mam Cię gdzieś" i idzie kompletnie gdzie indziej. Po tym jak mamy kotka na każde zawołanie, ja osobiście zaczynam chodzić w bardzo dużo miejsc i ćwiczyć to wszędzie, gdy ponad środowiskiem jest wciąż mój głos i prośby to puszczam linkę ale nie odczepiam z niej kota. Dodam jeszcze, że moje obie łajzy chodzą na 10m lince takiej bardzo leciutkiej. Ten etap trwa najdłużej, u Yenki trwał ok. 3 miesiące. Teraz chodzi już bez smyczy na takich samych zasadach co pies, ale ZAWSZE w wąwozie gdzie nie ma ulicy blisko, jest dużo drzew gdzie w razie kryzysu wiem, że moze uciec gdy pojawi się np. pies (takiej sytuacji jeszcze nie mieliśmy ale jakoś daje mi to więcej pewności) i ZAWSZE ma na sobie szelki z identyfikatorem, nr tel. Obecnie szukam dla niej jeszcze nadajniczka GPS w razie czego. Ale nie mogę znaleźć na tyle małego by nie odczuwała dyskomfortu. Jeśli chodzi o wychodzenie ze spuszconymi zwierzakami to z psem jest identycznie jak z kotem, trzeba mieć nerwy na wodzy i duzo cierpliwości, nie wołać za dużo, żeby nie miały wrażenia osaczenia, nie bać się jeśli odejdzie trochę dalej, ja robię dużo zabaw, żeby się lepiej pilnowały na zasadzie chowania się np. za drzewem i muszą mnie znaleźć itd. Ale ogólnie ja ponieważ jak już pisałam nie znam się na kotach, ale znam się na psach to biorę to trochę po psiemu i w sumie wychodzi. Niczym nie różni się trening psa i kota. Odpowiednia motywacja i do roboty. Przede wszystkim wyrozumiałość i duuuużo cierpliwości
Pewnie dużo osób uzna, że puszczanie i psa i kota po wąwozie jest nieodpowiedzialne, ale nigdy się na moich czterołapach nie zawiodłam, nie dały mi też powodów by ich nie puszczać, a bieganie sprawia im mega radochę