KREWETA i NOKAUT kocio-psia walka o tron.

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro lut 28, 2018 13:54 Re: KREWETA czyli nasza przygoda z adopcją pierwszego koteła

A dla mnie to jest "zło" :)

Z drapakami chyba tak jest- w sumie, mieliśmy kupionych już tyle elementów dla Krewety. Ale największą radość zawsze sprawiają jej zwykłe kartony :)

a.m

Avatar użytkownika
 
Posty: 547
Od: Czw lis 03, 2016 11:20

Post » Nie mar 25, 2018 19:05 Re: KREWETA czyli nasza przygoda z adopcją pierwszego koteła

Nie było mnie w domu kilkanaście dni, TŻ meldował, że koteła miała mniejszy apetyt. Czy to możliwe, że tęskniła? Jakoś nie sądziłam, że koty również mogą tak reagować.

a.m

Avatar użytkownika
 
Posty: 547
Od: Czw lis 03, 2016 11:20

Post » Nie mar 25, 2018 20:51 Re: KREWETA czyli nasza przygoda z adopcją pierwszego koteła

a.m pisze:Nie było mnie w domu kilkanaście dni, TŻ meldował, że koteła miała mniejszy apetyt. Czy to możliwe, że tęskniła? Jakoś nie sądziłam, że koty również mogą tak reagować.

Zdarzają się koty, które całkiem wyraźnie odchorowują nieobecność opiekuna - potrafią mało jeść lub w ogóle nie jeść, mogą mieć krwawe rany na szyi, mogą wylizać brzuch do krwi... Przekonanie, że to tylko miłość do miski i wygodnego życia jest nieprawdziwe.
“To co robimy dla nas, umiera wraz z nami. To co robimy dla innych i dla świata zostaje po nas i jest nieśmiertelne.” -A. Pine
nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=159694

Alienor

Avatar użytkownika
 
Posty: 24225
Od: Pt mar 19, 2010 14:48

Post » Pon mar 26, 2018 0:39 Re: KREWETA czyli nasza przygoda z adopcją pierwszego koteła

Carmen zawsze tęskni, jak wyjeżdżam, zwłaszcza jak zostaje z TŻ - bo jak przychodzi do niej OKI, moja ulubiona petsitterka, to żre normalnie ;)

Szalony Kot

 
Posty: 23304
Od: Pt wrz 24, 2010 13:01
Lokalizacja: Grodzisk Maz./ Warszawa

Post » Wto mar 27, 2018 14:10 Re: KREWETA czyli nasza przygoda z adopcją pierwszego koteła

Bialas, ktora zawsze na mnie czekala na parapecie, a jak wyjechalam to pod drzwiami pochorowala sie po kilku dniach na gardlo, tak jej odpornosc spadla. Pewnie, ze tesknia.
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=213932
***** ***

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 84527
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Nowodwory

Post » Wto mar 27, 2018 15:52 Re: KREWETA czyli nasza przygoda z adopcją pierwszego koteła

dawno to było, jeszcze w ubiegłym wieku. Moja ciotka, klasyczna stara panna, miała kota (ode mnie ofc, z wykarmionego na butelce miotu).. Żyli sobie w dwójkę....ciotka doznała udaru, Ciciul wlaściwie ją uratował, bo tak darł mordę, że sąsiadki się zorientowały, że coś jest nie tak, wezwały policję i pogotowie. Ciotkę uratowano (leżała ponad 24 godz sparaliżowana, na podłodze), ale w szpitalu spędziła kilka tygodni. Do kota jeździliśmy na zmiany -moja córka, syn, synowa, ja...Kot bywał niewidoczny, ale jadł, pił,kuwetował. Tyle, że nas nie zaszczycał. Ale przyszedł dzień, w którym ciotka miała wrócić...dzień wcześniej wybrałyśmy się z dziewczynami, żeby zrobić ostateczne porządki. Kot przywitał nas w progu i nie ruszył się nawet na milimetr od drzwi - do umycia podłogi w całym korytarzu trzeba było wziąć go na ręce.
Ja tego nie widziałam - ciotkę ze szpitala odbierał mój syn. Podobno to była sekunda - otwarte drzwi i szary pocisk (ciężki),lądujący na głowie ciotki, rozorane czoło, czubek głowy...Ciciul nie był kotem gadającym, ale podobno wtedy gadał, plakał, zawodził, skarżył...i nie dał się od ciotki ruszyć, warczał na każdego jak rasowy pitbull. Płakali wszyscy, włącznie z moim synem, facetem w końcu...a mnie też na to wspomnienie się łezka zakręciła. .
Ciciul miał wtedy ok 10 lat, odszedł kilka lat później, potem stan zdrowia ciotki pogorszył się na tyle, że musiałam z nią zamieszkać, zostałam jej prawnym opiekunem. Wprowadzilam się ze swoim ówczesnym kotem, Kocurem{*], bardzo podobnym do Cicia - ciotka często ich myliła....
Ciotka nie żyje już prawie 12 lat, odeszła, gdy wreszcie udało mi się załatwić dom opieki, Kocur odszedł dokładnie 9 lat temu na nowotwór a miał tylko 6 lat. A ja na te wspomnienia bardzo się wzruszyłam...

izka53

Avatar użytkownika
 
Posty: 15025
Od: Śro wrz 29, 2010 13:54
Lokalizacja: Poznań


Post » Czw mar 29, 2018 7:03 Re: KREWETA czyli nasza przygoda z adopcją pierwszego koteła

Ja również...piękna historia....

ulola

 
Posty: 215
Od: Śro lut 04, 2009 17:33
Lokalizacja: Wadowice

Post » Pt mar 30, 2018 8:48 Re: KREWETA czyli nasza przygoda z adopcją pierwszego koteła

Dzięki za podzielenie się swoimi historiami. Nie doceniłam tych naszych kudłatych przyjaciół. Z każdym takim odkryciem uwielbiam Krewetę jeszcze bardziej :)
Nasza Kreweta to naprawdę wyjątkowe stworzenie!

a.m

Avatar użytkownika
 
Posty: 547
Od: Czw lis 03, 2016 11:20

Post » Pt mar 30, 2018 13:11 Re: KREWETA czyli nasza przygoda z adopcją pierwszego koteła

a.m pisze:Nie doceniłam tych naszych kudłatych przyjaciół


bo koty na ogół kochają mniej nachalnie niż psy, ich miłość nie "bije po oczach". Ciciul nie był kotem nakolankowym, owszem, spał z ciotką, ale ona wiecznie miała podrapane ręce - obrywała za próby pogłaskania kota w przelocie, za za późne - wg kota - postawienie miski, za zrzucenie z kolan, jak jaśnie pan wlaśnie na te kolana wlazł, a ciotka musiala np do toalety. A jednak...
Fakt, po tej historii kot się zmienił, bardzo ciotki pilnował, starał się być jak najbliżej, choć nie koniecznie na kolanach. I - jak opowiadały sąsiadki - bardzo płakał, jak ciotka wychodziła na zakupy czy na spacer.

izka53

Avatar użytkownika
 
Posty: 15025
Od: Śro wrz 29, 2010 13:54
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt mar 30, 2018 22:30 Re: KREWETA czyli nasza przygoda z adopcją pierwszego koteła

Carmen też z tych, co kochają "trudną miłością" ;) ona się kocha o mnie ocierac np jak leżę, ale glaskanie nie jest wskazane, bo mogę dostać za nachalnosc.

Szalony Kot

 
Posty: 23304
Od: Pt wrz 24, 2010 13:01
Lokalizacja: Grodzisk Maz./ Warszawa

Post » Sob mar 31, 2018 7:01 Re: KREWETA czyli nasza przygoda z adopcją pierwszego koteła

Kreweta uwielbia być głaskana, ale wyłącznie na jej zasadach i w określonych miejscach. Ale za to może to robić godzinami :) I wtedy się nadstawia, strzela z baranka i turkocze...najbardziej jej się miłość włącza w weekendy :) Kiedy ma nas dla siebie więcej.

Za to nie lubi siedzenia na kolanach, brania na ręce. To jest dziewczyna z silnym i niezaleznym charakterem :) Ot, co :)

a.m

Avatar użytkownika
 
Posty: 547
Od: Czw lis 03, 2016 11:20

Post » Sob mar 31, 2018 14:11 Re: KREWETA czyli nasza przygoda z adopcją pierwszego koteła

Wszystkiego Najlepszego z okazji Świąt Wielkanocnych dla Was i Krewety :)
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10637
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Sob mar 31, 2018 15:24 Re: KREWETA czyli nasza przygoda z adopcją pierwszego koteła

dołączam się do życzeń

izka53

Avatar użytkownika
 
Posty: 15025
Od: Śro wrz 29, 2010 13:54
Lokalizacja: Poznań

Post » Sob mar 31, 2018 22:16 Re: KREWETA czyli nasza przygoda z adopcją pierwszego koteła

Dziękuję! I Wam dużo miłości i spokoju! No i ciepła rodzinnego!

a.m

Avatar użytkownika
 
Posty: 547
Od: Czw lis 03, 2016 11:20

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Meteorolog1 i 94 gości