Kocio ['] ? - 30.04.2024
Pobiegł za Tęczowy Most, dzisiaj po godz. 13.
Już nie cierpi, a niestety gwałtowny rozrost nowotworu spowodował, że tak raczej było.
Ostatnie dni miał znakomite, jadł, bawił się, domagał pieszczot, byłyśmy z mamą pełne optymizmu. Ale jednocześnie miałyśmy z tyłu głowy okropną myśl, że to taka przedśmiertna poprawa samopoczucia co się zdarza i u zwierząt, i u ludzi. I niestety tak było.
Jeszcze wczoraj nic nie wskazywało, że przyjdzie to najgorsze - pięknie zjadł śniadanie, przyjął lek, załatwił się. A później, w ciągu dnia zaczął się stawać apatyczny. Już niczego nie zjadł i unikał fizycznego kontaktu, tak, jakby dotykanie łebka było bolesne. I zapewne było
Oczywiście to pogorszenie nastąpiło wieczorem, gdy nie bardzo wiadomo co robić, gdy przyjmują obcy weci, nie znający pacjenta. Kocio spał rozciągnięty na łóżku mamy więc ona, żeby go nie ruszać, nie sprawiać dyskomfortu przeniosła się do innego pokoju. Rano Kocio spał na parapecie, na swoim drugim ulubionym miejscu. Niczym już nie zainteresowany. Czekałyśmy na weta, nie chciałyśmy żeby opuścił dom w tej ostatniej drodze, którego opuszczać nie znosił. Poza tym, wbrew wszystkiemu, jeszcze kołatała się w nas nadzieja, że to będzie tak samo jak przy kilku ostatnich kryzysach. We mnie się kołatała, bo mama była jakoś przekonana, że nadszedł koniec jego ziemskiej drogi.
Najważniejsze, że Kocio już nie cierpi.
Została okropna pustka
To ostatnie zdjęcie szczęśliwego Kocia, podobne do poprzedniego, ale na ulubionym łóżeczku i zadowolonego.
Żegnaj kochany