Moje koty XIX. Druid ['] Zawieszka ['] Dżygit [']Kocio [']

No i jak nie przemarsz wojsk, to sraczka

Nemi ma najprawdopodobniej nawrót chlamydii, jutro rano wizyta u weta.
Jak sobie pomyślę o pacyfikowaniu małej koteczki, małej ale walecznej jak lwica, to mi się robi słabo :roll:

Mialem to samo jak musialem wziac Kicie do weta. Cichutka, spokojniutka, a odstawila w domu taki klasztor Shaolin, ze do dzis mi sie zimno robi na wspomienie, bo doslownie po suficie latala (a przy okazji z nerwow sie ze tak powiem zdefekowala) i bronila jak furiatka przed transporterkiem. To znaczy za drugim razem, bo za pierwszym z zaskoczenia zapakowalem, ale drugi raz sie tak nabrac - w przenosni i doslownie - nie dala.

Nemi działa inaczej. Jak się już ją uda złowić, tzn wyciągnąć z wnętrza kanapy, jest nieruchoma przy wkładaniu do transportera. Najwyraźniej zbiera siły na urządzanie jesieni średniowiecza w gabinecie :strach:

To jest mikrokotka, a w gabinecie tygrysica, żarłacz(a) błękitna i demon w jednym.
Wet mi dzisiaj ponuro powiedział przez telefon - zobaczymy co się da zrobić. W sensie badania. A taka jest skubana sprężysta, że w zasadzie u niej nie można zastosować chwytu rodzicielskiego. Nie wiem czy się obejdzie bez głupiego jasia.

Ojej, wielkie kciuki za jutro! :ok:

Uff, wszyscy żyją

Jesień średniowiecza, ruski rok, no co tam jeszcze ze znanych określeń. Ale oo dziwo krew się nie polała, to sukces. Miniaturowa lwica jak powiedział pan doktor. Pluła, usiłowała zabić wszystkich, szarpała się i walczyła dzielnie. Przy tym wszystkim ryczała. Ona wydaje dźwięki nieprawdopodobne, nie mam pojęcia jak taki ryk może sie wydobywać z takiego małego ciałka

Jednak "do adremu". Uraz mechaniczny, może się o coś uderzyła, może dżentelmen Nodi jej przyłożył, nie wiadomo. Ale ten uraz już sam się zaczął goić. Dostała kropelki (co 8 godzin, będzie jazda, safari prawdziwe a nie fotograficzne) i płyn do przemywania. Z katarem nic nie robimy. Doktor nie zdecydował się strzelać z armaty do wróbla czyli wkraczać z antybiotykiem. Wycieku z noska nie ma, jest tylko kichanie, zakaz balkoningu w chłodne noce. A może to być też wynik tych kłopotów z oczkiem, takie naczynia połączone. Obserwujemy więc.
Lwiczka nasza obejrzana, obmacana (ups, badanie palpacyjne należało ładnie powiedzieć), osłuchana. Pan doktor znajduje ją w znakomitej formie. Nie zrobił badań krwi, uznał że nie ma żadnych w tym kierunku wskazań, a miała badania w styczniu.

Teraz kawka, kawka z marcepanem, głęboki oddech. Dla nas i dla Nemi, ta już chyba oddycha bo śniadanko nie zjadła tylko pożarła.

Uff, to zapowiada się spokojny weekend (spokojny o Nemi

)

jolabuk5 pisze:Uff, to zapowiada się spokojny weekend (spokojny o Nemi )

Nie zapowiadał się. Wczoraj operacja przy oczku spowodowała szaleństwo. Bardziej agresywna reakcja była przy przemywaniu oczka niż przy zakraplaniu

Wieczorem już było ciut lepiej, ale nadal groźnie.
Dzisiaj rano siła spokoju, potęga bezwładu

Nemi na kolanach przyjęła spokojnie i przemywanie, i zakroplenie. Żadnego krzyku, warczenia, lwich pomruków i prób łapoczynów oraz kąsania.
Co wcale nie znaczy, że się do wieczora w małym łebku nie odwidzi. Oby nie

Miłego dnia, ja już przy przekąskach, tzn przy przygotowaniu, ale wydaje sie, że czas mam dobry. Uff

Oby jej się nie odwidziało :ok:

Spokojnej, nakolankowej Nemi życzę :201461

Kolejne działania z Neminią przed nami, oby weszło jej w nawyk takie zachowanie :ok:

Spotkanie bardzo ciekawe i owocne. Dramat nieopisanych zdjęć rodzinnych gdy nie ma już nikogo kto pamięta. Jasne, są postacie znane i rozpoznawalne, jak choćby Mościcki. Ale z prawdziwym zdumieniem dowiedziałam się, że zażywny pan na kilku zdjęciach to Baden -Powell we własnej osobie. Specjalista natychmiast go wyłuskał z okrzykiem "ależ"!
Teraz mamy do odrobienia pracę domową, spróbować zidentyfikować osoby na zdjęciach. Przynajmniej mama będzie miała zajęcie

Jestem zmęczona jednakowoż, uff

Sprawa książki, jak widzę, staje się realna :ok:

Tak, bardzo to było ciekawe spotkanie i mam nadzieję, że okaże się owocne.
Ciotka pisała świetnie, tak, że w zasadzie tekst nie wymaga żadnych korekt poza oczywiście dodaniem aparatu naukowego.

Nemisia zrezygnowała z walki o dostęp do oczka

Moze nie to, żże zachwycona, ale nie ucieka i nie walczy

edit: zapomniałam dodać, że wczorajsze towarzystwo w całości kociarze, tak więc Nodi miał ogromne pole do popisu. Bo on uwielbia się popisywać i pozwala łaskawie się wielbić, taki z niego ludzki pan kot

Zebrał hołdy i syty pochwał oddalił się do łóżeczka. Nemisię pokazałam na zdjęciach

Czyli spotkanie miało dodatkowy, koci walor :ok:

Szkoda, że Nemisia taka nieśmiała - nie wie, co traci :wink:

Tak

Nodi na stole nikomu nie przeszkadzał, przeciwnie

W końcu on tu mieszka, prawda? Ale czasem bywa głupio sądząc po minach. Szczęśliwie nie tym razem, tym razem aplauz.
Poza tym mam stoliczki do ustawiania ku wygodzie gości rozsadzonych swobodnie. Bardzo dobrze spełniają swoją rolę, a Nodi może się prezentować bez strat (o ile to nie jest regularne, klasyczne przyjęcie)

Taka już uroda Nemisi, że "obcy" w dom, Nemisia do wnętrza kanapy.
Ale stan tolerancji do zabiegów "oczkowych" utrzymuje się na pożądanym poziomie :lol:

I to jest najważniejsze!

Moje koty XIX. Druid ['] Zawieszka ['] Dżygit [']Kocio [']

Kto przegląda forum