Zanim zakończę „pakowanie”, czy też sprzątanie, opowiem co słychać u moich kotów, w końcu były tutaj obecne przez 10 lat, więc po prostu im się to należy. No i też tym, którzy nas czytali i uczestniczyli w naszym kocim, i nie tylko, życiu.
Szczęśliwie udało na się przed 1 listopada uporządkować kocie groby
Niestety kocio, nie było najlepiej ostatnio. Umarła kotka mojej mamy – Miki, moja piwniczna Mała Czarna. Słodka, przesłodka koteczka, wcielenie łagodności, za pół roku skończyłaby 15 lat. Niestety zabrał ją chłoniak jelit, najprawdopodobniej, bo nie „otwieraliśmy” jej, była zbyt słaba. Walczyłyśmy z mamą o kolejne dni dla Miki, ale po drugim kryzysie już się nie podniosła, nie zaskoczyła z jedzeniem. Pomogłyśmy jej odejść, usnęła wtulając łebek w dłoń mamy, mama twierdzi, że zrobiła to zupełnie świadomie. A mamie to jakoś pomogło.
Niestety zaniemógł też mamie kotek Knotek, piętnastolatek. Ale mamy nadzieję, że paskudne i okrutne podejrzenia się nie potwierdzą, wieczorem jedziemy do weta.
Dżygit zafundował sobie zapalenie trzustki, w przyszłym tygodniu też czeka nas kontrola. Je enzymy trzustkowe (amylactiv), chyba mu się polepszyło bo apetyt ma. Zachwycony nie jest bo dieta czyli kurczak i indyk jakoś mu się nie podoba. Za to uwielbia chrupki intestinal, wszystkie zresztą uwielbiają.
Kocie relacje bez zmian niestety. Nie podaję żadnych „zagłuszaczy”, niech same rozwiązują swoje problemy. Wkraczam tylko wówczas gdy zaczyna się robić groźnie. Niestety Zawieszka sama prowokuje te awantury. Tak zresztą jest odkąd pojawił się maly Drunio. Do tej pory ona była najmłodsza, no maskotka. I lubiła inne koty. Ale nagle pojawił się mały, ohydny niebieski koteczek i Rysia uznała, że to jej synek. Zawieszka zareagowała jak dziecko, któremu pojawia się młodsze rodzeństwo. Myślę, że na to lekarstwa nie ma. Mo,ze psychoterapia, no ale kota na kozetce się nie położy.
Rzadki teraz widok, wszystkie razem, ale zdarza się
A gdzie jest Nodi?
Tak, właśnie tutaj
A poza tym coś, co można opisać tylko - los tak chciał.
Na fb zobaczyłam wpis lidka02 o niebiskiej koteczce, która następnego dnia jedzie do domu. Wydaliłam z siebie pretensje – no jak to? Miałaś niebieskiego i nie pomyślałaś o mnie??? Foch, mega foch.
Ale nie, nic właśnie. Lidka pomyślała o mnie, wysłała pw, ale oczywiście nie odebrałam go bo już miałam bana. Ona nie wiedziała i znalazła kotce dom, bardzo dobry dom. Zaproponowała mi, że skoro jestem zainteresowana, to da koteczkę mnie. W sumie to nie byłam. Uznałam też, że skoro kotka już obiecana, a dom dobry, to nie będę robić zamieszania. Przecież ktoś na nią czeka i będzie ją kochał, dogadzał jej, pieścił i robił te różne rzeczy, które się robi z wyczekiwanym i chcianym kotem.
Ale nic w życiu nie jest takie, albo nie bywa takie, jak chcemy i oczekujemy. Ten bardzo dobry dom, nie był stanowczo tym domem. Kotka żyła zamknięta w łazience – bo drapie meble, poza tym nie wygląda jak brytka i może zrobi się bura. Bardzo poważne zarzuty, w związku z tym, opiekunowie uznali, że widać nie należy jej się wet. I koteczka zagilana, z ropą lejącą się z oczek nadal mieszkała w łazience. Bez pomocy. Lidka odebrała małą i zadzwoniła do mnie. No i mamy 4 koty, od sobotniego popołudnia. Bo los tak zdecydował. A ja mam znowu niebieskiego kota, ale nie będzie porównań z Drusiem, bo to nie jest Druś ani kartuz. To jest Nemi. Wracaliśmy i intensywnie myślałam nad imieniem dla małej. A ona biedulka bezimienna (brytka z ulicy, ale co to za imię?), no to Nemo. Ale Nemo brzmi tak kocurzo, wiec po zmianie końcówki wyszło mi Nemi. Trochę Nemo, a jednak zupełnie inny sens. Statki Kaliguli, król kapłan zabijany przez następcę i poza wszystkim magiczne miejsce. Tak wiec Nemi.
Pierwsze koty za płoty, kocurki przyjęły maleńką bardzo życzliwie
Mała spanikowana weszła do kuwety, ale jak do azylu, a nie jak do kibla. Później zaszyła się pod sekreterą, a następnie za pudłem przy kaloryferze. I tam spędziła kilka godzin.
Głód wziął górę nad instynktem samozachowawczym – a bo to wiadomo czy tu się nie morduje małych niebieskich kotków?
I widać ją było tylko tak
Do nocy było czajenie się w tym właśnie miejscu, ale wszystko z miseczki znikało w błyskawicznym tempie.. W nocy zarejestrowałam, że wskoczyła mi na łóżko i łaziła po mnie. Rano zarejestrowałam obsikaną kołdrę. Kupsko jdnak wylądowało w kuwecie.
Nemi dziczy, ale i tak robi błyskawiczne postępy.
Niedzielny poranek. Dżygit skoncentrowany na przegryzaniu gumki od wędki, on tylko w ten sposób rozumie zabawę z wędką. Nodi i Nemi skupiają się na czerwonej myszy czyli laserku. Pięknie się razem bawią
Apetyt dopisuje
Wczoraj wieczorem panna wyszła na pokoje. Zwiedziła już całe mieszkanie. Z kocurami za pan brat, tylko przed nami wieje, ale to nic, damy jej tyle czasu, ile będzie potrzebować. Nie minęły dwa dni, postępy są znaczące. A dzisiaj ciężkie terminy na nią przyszły bo odbywa się sprzątanie.
Dzisiaj żadne łóżko nie zostało obsikane i to jest bardzo dobra wiadomość