Jakiś czas temu , pewnej niedzieli wracałam od swoich hucianych kotów i po drodze, na podwórku jednej z firm zobaczyłam kota.Zakiciałam, ale kot nie podszedł, za to otworzyła się brama i pan ochroniarz mnie zaprosił do środka. Powiedział, że za budynkiem jest stado kotów, które jedna z pań tam pracujących podkarmia. Pani wkrótce przyjechała i okazało się, że są tam dwie ciężarne kocice, parka kociaków i kocur z chorymi oczami.To tak na stałe, a oprócz tego przychodzą jeszcze inne koty.Byłam przerażona, ale uznałam, że coś trzeba z tym zrobić.Udało się połapać to wszystko, ciachnąć i wyleczyć, o czym pisałam na wątku hucianych kotów. Dwa kociaki, chłopczyk i dziewczynka zostały zabrane do lecznicy ( nie mojej) ,a od czwartku są u mnie w łazience.Na razie jeszcze przestraszone, trochę nieufne, ale pracuję nad nimi.
Kociaki urodziły się w czerwcu, są podobne do siebie jak dwie krople wody i nie rozróżniam ich, chyba, że zaglądnę pod ogonek
Są zdrowe, odrobaczone, zaszczepione i korzystają z kuwetki.Jedzą jak smoki, wszystko im smakuje.Wczoraj bawiłam się z nimi wędką z piórkami i torem z piłeczką.Bały się, ale jak to z maluchami bywa, ciekawość zwyciężyła.Oczywiście wynoszę je do pokoju, na razie na rękach, głaszczę i przytulam, a jedno nawet głośno już mruczało.Wkładam je też do transporterka i wynoszę do pokoju, aby miały dzienne światło, no i abym mogła posprzątać w łazience i włączyć pralkę.Moje koty podchodzą wtedy do nich, wąchają je, a nawet widziałam jak jeden maluch wystawiał łapkę przez kratki drzwiczek i zaczepiał Benię.Powolutku oswoją się i będą mogły być wypuszczone
na pokoje .Balkon też zaliczyły, kiedy było słonecznie i cieplutko.To tak na szybko.Zdjęcia mam, ale robione w łazience, więc nieciekawe, ale wklejam.
A takie zdjęcia wychodzą, kiedy próbuję robić selfie