Strona 1 z 3

Koci Galop - studentka, 49m2 i jedenaście kocich łebków

PostNapisane: Śro paź 05, 2016 19:16
przez Koci Galop
Pierwszy post na forum, to może wypadałoby się jakoś przedstawić i zaprezentować społeczności rodzinę "Kociego Galopu".
No cóż, ja się zwę Katarzyna, aktualnie lat mam 21. Mieszkam z jedenastoma kocimi lokatorami na wynajmowanych 49m2, może bywa ciasno, ale za to każdy metr jest pełen miłości.

Może zaczniemy od najstarszego z moich dzieci? Bjarni, 9-latek, trafił do mnie pod koniec czerwca, kiedy wprowadzając się do nowego mieszkania chciałam, aby ktoś był w nim poza mną. Nieco okaleczony przez poprzedniego właściciela (źle wykonany zastrzyk z tego, co mi powiedział, dość duży płat skóry był niepokryty futrem, a rana ciągle zachodziła wydzieliną) doszedł w pełni do siebie i teraz jest stałym bywalcem mojego łóżka. Jego mruczenie jest niemal tak donośne, jak dźwięk jadącego ciągnika, w nocy pochrapuje jak smok.

Obrazek

Atli, 6-latek, który przyszedł do mnie w tym samym czasie i od tego samego właściciela, co Bjarni. Miałam początkowo wziąć tylko jego, ale kiedy okazało się, że starszy też szuka domu, a musi go znaleźć szybko, bo nie ma się nim kto zająć, postanowiłam przygarnąć i jego. Bardzo spokojny, ma swoją ukochaną szafkę, z której wychodzi na jedzenie lub za potrzebą. Lubi ludzi, podchodzi do głaskania, kiedy ktoś zajrzy do szafki, ale nie lubi z niej wychodzić. Przesypia 99% czasu.

Obrazek

Swoją drogą patrzcie, jaka to petarda...

Obrazek

Snorta, 2-miesięczna panienka, która musiała znaleźć dom w trybie natychmiast, tak napisane było w ogłoszeniu i prawdę mówiąc, po zobaczeniu, od kogo ją odbieram wiedziałam, że najpewniej zostałaby wyrzucona na ulicę lub utopiona w jakimś bajorze, gdyby było inaczej. Psotna, rozrywkowa, wszędzie jej pełno. Lubi wdrapywać się na ludzi po nogach lub plecach, jeśli siedzą przy stole. Na zdjęciu to ta z otwartą jadaczką ;)

Obrazek

Leif - urodzony 29 czerwca, trafił do mnie około trzech tygodni temu. Niemal identyczny, jak jego młodsza "siostra", jednak w przeciwieństwie do niej jest całkowicie czarny i oczy w innym kolorze. Jak na małego kota bardzo spokojny, choć zdarza mu się łobuzować, szczególnie, jak Snorta pojawia się na horyzoncie. Ciężko zniósł nowy dom mimo zachowania zasad socjalizacji i izolacji, jednak trwało to zaledwie kilka dni, później stał się jednym z najpewniejszych siebie domowników. Nie stroni od głaskania, ale nie lubi brania na ręce.

Obrazek

Hathor - nie mam o niej zielonego pojęcia, ogółem historia jej pojawienia się w moim domu jest dość zakręcona. Na Facebooku pojawiło się ogłoszenie o kotce, która okociła się pewnej pani pod drzwiami. Sama nie mogła się nimi zająć, więc napisała post. Jedna z potencjalnych nowych matek nie do końca była przekonywująca, w toku rozmowy okazało się, że inna chętna nie ma w planach poddać ich w przyszłości zabiegom kastracji/sterylizacji. Jako, że kotka i szóstka kociąt musiała zaleźć dom "na już", postanowiłam, że choćbym miała stanąć na głowie, to je odchowam, a jeśli nie dam rady zajmować się nimi do końca ich życia, to w odpowiednim wieku i po zabiegach oddam je z umową adopcyjną do dobrych domów.

Obrazek

Poniżej jej dzieciaczki, Stasiek (mój partner koniecznie chciał tak nazwać rudego malucha), Bastet (biało-czarna), Weles (biało-rudy z jakby serduszkiem przy pupce), Perun (drugi z biało-rudego duetu, leży do góry nogami), Ragana (trójkolorowa z czarnym bokiem) i Zorya (trójkolorowa z białym grzbietem). Urodzone 25. października.

Obrazek

Mój partner, który dopiero w styczniu zamieszka ze mną na stałe nieomal nie dostał zawału na wieść, że będzie nas tak dużo, jednak nie miał żadnych obiekcji i zrozumiał, że dla mnie pomoc kotom jest dość istotną kwestią mimo, że sami jesteśmy studentami zaocznymi i poza normalną pracą, która pozwala na normalną egzystencję próbujemy dorobić, gdzie się da. Coraz jaśniejsze stają się też plany budowy własnego domu, choć to wielkie koszty, za kilka lat nam się uda, ot co się da, to się odkłada, a po wspólnym zamieszkaniu będzie z tym jeszcze trochę łatwiej. Czym mnie zaskoczył, sam chciałby, aby w tym domu było specjalne miejsce dla kotów, nie tylko tych, które teraz z nami są, ale i dla innych, którym powiodło się gorzej i nie trafiły na odpowiednich ludzi. Takie jakby domowe schronisko.

Na ten moment jednak dalsze plany są naprawdę dalekie i jakoś próbujemy uporać się z jedenastką. Jest jak jest, czasami się z czegoś zrezygnuje, żeby mieć co dobrego do miski włożyć futerkom (a że nie karmimy ich Whiskasem czy innymi takimi, tylko najczęściej Mac'sem, który pakietowo w Internecie opłaca się najbardziej, to wiadomo jak z kosztami). W każdym razie jesteśmy szczęśliwi, robimy coś dobrego, w zamian za to mamy tę bezinteresowną kocią miłość i wielki komitet powitalny, kiedy wracamy do domu z pracy.

Dzisiaj to dopiero miałam niespodziankę, 11 dniowa Bastet otworzyła w pełni jedno oko i widocznie reagowała na mój głos.

Obrazek

Tyle słowem naprawdę długiego wstępu...podsumowując...witajcie :)

Możecie nas znaleźć również na Facebooku, o tutaj: https://web.facebook.com/KociGalop/ :)

Re: Koci Galop - studentka, 49m2 i jedenaście kocich łebków

PostNapisane: Śro paź 05, 2016 19:26
przez Moli25
:201465 :201453 :201465 :201453 :201465 :201465 :201465 :201465

Tyle radosci na takiej powierzchni jak ja mam :lol: a jaśnie boje 3 kota :twisted: zasganowiensienpowaznie nad swoim nagannym zachowaniem!

Wspaniała rodzinka z Was!

Bede czytać Wasze historie :1luvu:
Witajcie

Re: Koci Galop - studentka, 49m2 i jedenaście kocich łebków

PostNapisane: Śro paź 05, 2016 19:35
przez Jarka
U mnie podobny metraż i trzy kocie dziewczyny, wkrótce dołączy czwarta.
Miło Was poznać, mam nadzieję, że uda Wam się choć częściowo zrealizować plany.

Re: Koci Galop - studentka, 49m2 i jedenaście kocich łebków

PostNapisane: Śro paź 05, 2016 23:06
przez Koci Galop
Poszłam pozmywać naczynia po kolacji, przy okazji zrobić sobie herbatę i znaleźć coś przeciwbólowego, głowa męczy nieprzeciętnie dziś. Wróciłam. Hathor zniknęła, małe zniknęły. Zaglądam pod łóżko - nie ma, pod szafę - nie ma. Nagle kotka pojawiła się znikąd. Jak się okazało, otworzyła sobie szafę i popakowała swoje dzieci w moje wrzucone na szybko ubrania, które dopiero czekają na prasowanie...nigdy nie spodziewałam się, że będę wyciągać kota z rękawa czy nogawki...po co kawa, kiedy ma się kota...eh :)

Re: Koci Galop - studentka, 49m2 i jedenaście kocich łebków

PostNapisane: Czw paź 06, 2016 11:34
przez Koci Galop
Kolejna słabo przespana noc za mną. Specjalnie zrobiłam Hathor legowisko w pudełku, aby małe nie wychodziły mi na zewnątrz, a ona miała do nich swobodny dostęp. Zamknęłam szafę, w której późnym wieczorem chowała dzieci, wyścieliłam pudełko dodatkowym materiałem, żeby nie musiała już szukać niczego bardziej miękkiego i poszłam spać. W nocy obudził mnie przeraźliwy pisk młodych, pomyślałam, że może omyłkowo znowu się na którymś położyła i nie ma jak wstać, bo karmi pozostałe (mimo, że pudełko jest duże, zdarza się, że przygniata sobą któreś z kociąt, a ono nie może się wydostać). Co się okazało, czwórka małych postanowiła wyjść sobie na spacer po pokoju i nie mogąc trafić z powrotem do pudełka, urządziła sobie koncert. Pozbierałam maleństwa, ułożyłam obok matki i mając nadzieję, że jeszcze zasnę, położyłam się do łóżka. Na nadziejach się skończyło, Leif wściekle atakował moje buty, które wczoraj zostawiłam pod stołem, jakoś nie miałam siły ich odnieść, śpiący na poduszce obok mnie Bjarni nagle zechciał się przytulać, przez co miałam jego głowę na twarzy. Jakoś to zniosłam i udało się zasnąć na może trzy godziny.

Dzisiaj wpadł do nas kurier z przesyłką dla kompanii. Zakupy dość solidne, powinny wystarczyć na około 2,5 tygodnia, w porywach do trzech. Już mnie przerażenie ogarnia na myśl, co będzie, jak małe zaczną jeść. Oj będzie grany bazarek, ale jak mówią, jestem osobą zdolną, to moje umiejętności manualne na pewno znajdą jakiegoś zwolennika i chociaż kilka groszy się zbierze. Na dobrą sprawę na forum niebawem pojawi się odpowiedni temat, może coś się Wam spodoba i trochę się w tej kwestii uspokoję? Zobaczymy.

Obrazek

"Dom spokojnego kota" - takim mianem jeden z moich znajomych nazwał moje mieszkanie. Uśmiechnęłam się jedynie pod nosem i zaparzyłam sobie melisy, kocia łapka rozbiła kolejną szklankę, która widocznie przeszkadzała jej w niedomkniętej szafce w kuchni, w której chciała się schować...szkoda, że ja mam trochę mniej spokoju, niż one, ale cóż...i tak jest pięknie :)

Re: Koci Galop - studentka, 49m2 i jedenaście kocich łebków

PostNapisane: Czw paź 06, 2016 11:54
przez Maryla
kolorowe bombowe :1luvu:

za wytrwałość :ok:

u mnie prawie 20 lat temu urodziło się 6 kociaków, przezyly ze mna do konca, 2 tygodnie temu odszedł ostatni :(
zostały mi znajdy i dzikusy


3mam :ok:

Re: Koci Galop - studentka, 49m2 i jedenaście kocich łebków

PostNapisane: Czw paź 06, 2016 11:55
przez klaudiafj
Hej :)
Ale Cie podziwiam! Pokaze Was mojemu m :mrgreen:
Zapisuje sie na wateczek :)

Martus... no ten tego hehehe ;)

Re: Koci Galop - studentka, 49m2 i jedenaście kocich łebków

PostNapisane: Czw paź 06, 2016 14:52
przez Moli25
klaudiafj pisze:Hej :)
Ale Cie podziwiam! Pokaze Was mojemu m :mrgreen:
Zapisuje sie na wateczek :)

Martus... no ten tego hehehe ;)

Hahahaha
Klaudia nie wariuj :lol: :P

Bede podziwiać i wspierać finansowo, czekam na bazarek! :mrgreen:
Co tam ładnego robisz ?

Re: Koci Galop - studentka, 49m2 i jedenaście kocich łebków

PostNapisane: Czw paź 06, 2016 14:57
przez gusiek1
Muszę mojemu mężowi pokazać koniecznie. Jak miałam podobny stosunek doniczek do metrów kwadratowych podłogi wydziwial okropnie.

Żywioł piękny :) będziemy zaglądać :)

Re: Koci Galop - studentka, 49m2 i jedenaście kocich łebków

PostNapisane: Pt paź 07, 2016 8:54
przez Szalony Kot
Szajny dostalabym z taka liczba kociat :D

Re: Koci Galop - studentka, 49m2 i jedenaście kocich łebków

PostNapisane: Pt paź 07, 2016 10:36
przez Kinnia
mówiłam juz że Cię lubię :mrgreen:

Re: Koci Galop - studentka, 49m2 i jedenaście kocich łebków

PostNapisane: Pt paź 07, 2016 21:05
przez PixieDixie
Witam

mazna dolaczyc?:)

Re: Koci Galop - studentka, 49m2 i jedenaście kocich łebków

PostNapisane: Pt paź 07, 2016 22:47
przez Irlandzka Myszka
Ja też sobię tutaj siknę

Re: Koci Galop - studentka, 49m2 i jedenaście kocich łebków

PostNapisane: Sob paź 08, 2016 9:53
przez Koci Galop
Mózg mi paruje. Bjarni bez przyczyny zaatakował Atliego, kłaki latają po całym mieszkaniu, rozdzielenie ich niemal niemożliwe bez odniesienia obrażeń, ale cóż...jakoś się udało i wszyscy wyszliśmy z tego bez większego szwanku. Leif i Snorta łobuzują, jakby mieli za to dostać jakąś naprawdę ważną nagrodę. Przyczepiłam do stołu wędkę z piórami szarą taśmą, trochę ich to uspokoiło, zajmują się tylko nią, a nie demolowaniem mi mieszkania, które wczoraj sprzątałam niemal cały dzień.

Tylko Hathor patrzy na mnie jakoś tak inaczej, spokojna w swoim królowo-matkowym pudle. Małe na hejnał zaczynają otwierać oczy, Bastet otworzyła w pełni, wczoraj jedno otworzyła Zorya i Weles (który dzisiaj widzi już na oba). Stasio z rana powitał mnie łypnięciem swoją jedną perełką...Perun też walczy...tylko Ragana nie ma nawet małej szparki między powiekami. Jeszcze się nie martwię, bo ma czas, jednak trochę to niepokojące, każde pozostałe ma już przynajmniej jedno oko otwarte.

Obrazek
Obrazek

Adrian, mój partner, którego wywiało ode mnie w środę i wróci dopiero w niedzielę, nie może się doczekać zobaczenia małych i ich oczu. Na tyle przyzwyczaił się do obecności kotów w naszym jeszcze dość krótkim, wspólnym życiu, że zatrzymanie szóstki młodych staje się coraz bardziej realną opcją, jeśli chodzi o względy...no cóż, zgody drugiej strony na ich stały pobyt, a nie na tymczas. Zresztą, nie wiem czy potrafiłabym je oddać po tym, jak Hathor sama mi je przynosi na brzuch lub nogi, kiedy przycupnę obok pudła. Zaśmiał mi się chłopina nawet, że kupi nam koszulki "Kocia Mama" i "Koci Tata". Co ciekawe, zauważyłam, że zaczął czytać składy puszek. Co prawda ja je kupuję, ale zagląda na tyły opakowań, w sklepie z ciekawości bierze różne tam dostępne karmy i porównuje z tym, co przeczytał na naszych zapasach. Kilka razy, zanim jeszcze sama zaczęłam wstawać do pracy o 5.00, słyszałam, jak mówi do kotów nakładając im do misek "to Wam matka puszki kupiła, pachną jak mięso" albo coś w tym stylu :)

Obrazek

A tymczasem ja siedzę i myślę, znajomi próbują zebrać jakieś fanty, żeby się dorzucić do bazarku z pominięciem tego, gdzie można sobie sprawić ręcznie malowaną koszulkę. Kiedy mam dłuższą chwilę, tworzę coś poza koszulkami, w sumie zawsze chciałam sprzedawać swoje "wyroby", ale jakoś nigdy nie potrafiłam przysiąść do ich produkcji. Cały czas do przodu i w myśl piosenki, że "jutro będzie lepiej" lub jej innego wersu - "jutro nadchodzi zawsze".

W pracy nie dają mi żyć. Gdzieś w toku rozmowy wyszło, że mam jedenaście kotów, na co moi współpracownicy co jakiś czas "śmieją się", że jakbym je sprzedała na kebab lub do chińskiego baru, to miałabym całkiem niezły zarobek i jeszcze kilka porcji za darmo. Jeszcze trochę i będę nosić młotek za pazuchą, żeby w razie czego wybijać ludziom z głowy takie myśli. Moi rówieśnicy bywają naprawdę dziwni...

Re: Koci Galop - studentka, 49m2 i jedenaście kocich łebków

PostNapisane: Sob paź 08, 2016 11:31
przez sqbi90
Koci Galop pisze:W pracy nie dają mi żyć. Gdzieś w toku rozmowy wyszło, że mam jedenaście kotów, na co moi współpracownicy co jakiś czas "śmieją się", że jakbym je sprzedała na kebab lub do chińskiego baru, to miałabym całkiem niezły zarobek i jeszcze kilka porcji za darmo. Jeszcze trochę i będę nosić młotek za pazuchą, żeby w razie czego wybijać ludziom z głowy takie myśli. Moi rówieśnicy bywają naprawdę dziwni...


Polecam geologiczny. Drogie są, ale to wydatek na długie lata albo i na całe życie. Rozłupiesz nawet granit, a co dopiero jakąś tam czaszkę :roll: Ciężki, mocny, solidny, zero odprysków, w sam raz na zombie apokalipsę albo irytujących znajomych :twisted:

Obrazek

Zaznaczam temat, bo fajny. Pozdrawiam :)