Historia pewnego cudzoziemca + mała Hania

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob wrz 24, 2016 12:13 Re: Historia pewnego cudzoziemca + mała Hania. POMOCY! (str.

Byłoby dobrze , zebyś jeszcze raz pojechał z nią do tego weta, opowiedział mu co sie działo z Hanią i jak dalej postępować. Jak on jest taki jak piszesz to Ci wszystko dokładnie wyjaśni i pomoze rozwiać wątpliwości. Ja mam swojego podobnego weta , z tym ,ze mam lepiej bo zawsze mogę do niego zadzwonić jak coś sie dzieje niepokojacego u moich zwierzaków czy u moich małych tymczasów, bo jestem domem tymczasowym dla kocich osesków. Byłoby dobrze gdybyś zaobserwował czy w kupce są robale i jakie. I tak jak pisze wyżej, rozkładające się robale, jak ich jest dużo mogą bardzo zaszkodzić kotu. Mokre jedzenie podawaj jej w małych porcjach, tyle ile może zjeść na raz czyli saszetkę 100g na 4-5 razy, mozesz dodatkowo roznieść widelcem, żeby jej było łatwiej jeść.
Obrazek

http://www.nadziejanadom.org/

"Największym egoizmem jest życie dla czystych podłóg, foteli bez sierści i w przekonaniu -już nigdy więcej, bo później boli "

mir.ka

Avatar użytkownika
 
Posty: 72734
Od: Pt cze 01, 2012 10:06
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Sob wrz 24, 2016 16:13 Re: Historia pewnego cudzoziemca + mała Hania. POMOCY! (str.

Okej, no to tak: kocicy wysterylizować się nie da, bo jej nie ma. Kotki zostały podrzucone przez kogoś do żwirowni w worku i przysypane piaskiem. Gospodarz znalazł je przypadkiem i wziął do siebie. U niego są dwa dorosłe koty, w tym kotka, niewysterylizowana, która niedawno się okociła, ale tego nie dam rady dopilnować. Nie jestem tutejszy, przyjechałem robić odwierty tylko i mogę co najwyżej zająć się kociakami ze żwirowni. Na tamte "domowe" kotki gospodarz ma chętnych, na sterylkę pewnie by się zgodził i pozwolił zabrać, no ale mówię - to już musiałby się zająć tym ktoś inny. Fizycznie nie mam możliwości, to jest za daleko ode mnie, żebym po prostu mógł tu dowolnie podjechać.

Kotków ze żwirowni jest sześć. Trzy chore, trzy zdrowe, dwa mogą zostać u gospodarza, bo wnuki się przywiązały. Super może nie będą miały, ale lepiej niż sporo wiejskich kotów: miseczki zawsze pełne i ciepły kąt do spania są. Jeszcze jednego zabraliśmy, był już u weta, nie tego samego, ale też dobrego, przynajmniej tak wynika z opinii. Nie ja z nim byłem, udało mi się go upakować u pani doktor z mojej uczelni. Przechowa mi go, póki nie znajdę mu domu, myślę, że na dwa tygodnie przynajmniej z nim mam spokój.

W bardzo marnym stanie jest jeszcze jeden kotek i prawdopodobnie też go zabiorę, jeśli nie dzisiaj (jadę tam za 15 minut dalej wiercić :wink: ), to jutro. Możliwe, że na niego będę miał już chętnego, ale to do potwierdzenia wieczorem. Dom wychodzący. I kolejny, którego na razie nie wiadomo, czy stąd zabiorę, bo nie daje się złapać i nie ogarnąłem jeszcze, w jakim jest stanie.

Co dalej z Hanią na razie nie wiadomo, zakochał się w niej na zabój kolega i spróbuje ulokować u siebie, ale nie tylko od niego to zależy.

W sumie nie planowałem na razie bycia domem tymczasowym, bo na ten moment po prostu nie mam ku temu warunków, ale wygląda na to, że mam 3 lub 4 kociaki do oddania. Już mniej więcej ogarnąłem z tymi ogłoszeniami, fejsbukiem zajęła się moja matka, a wśród znajomych trwa akcja szukania i pytania, także powinno się udać :)

mir.ka: podjadę w poniedziałek, telefon do niego też dostałem, ale jak na razie Hania czuje się znacznie lepiej. Robali nie widziałem w ogóle, kupka była rzadka początkowo, ale później się w miarę unormowała. Nadal ciut za rzadka, ale jest lepiej i brzuszek już nie przypomina balonika. Z jedzeniem daję po trochu, staram się w ciągu dnia zaglądać na camping, żeby nie zjadła za dużo na raz.

Ewa.KM: okej, zapamiętam te nazwy. Na razie nie będę odrobaczał Hani, ale chcę kupić u weta tabletki dla pozostałych kotów

zuza: No dziś jej to spróbuję trochę odmoczyć. Podobnie wyglądały pazury u mojego rottweilera jak miał jakiś rodzaj grzybicy, dlatego nie wydaje mi się, żeby to był zwykły brud.

kwinta: Tęsknię do mojego Bobika :mrgreen:

casica: Bardzo dziękuję za wszelkie informacje. Wiem, że jedno odrobaczanie nie wystarczy, ale nie byłem pewien, czy kolejne powinno być od razu, skoro tamto zwymiotowała. Brzuszek chwilami wzdęty ale już mniej, kupka rzadsza niż być powinna, poza tym jest okej. Kicia zrobiła się bardzo aktywna. Preparat wzmacniający dostała, drugi kociak o ile wiem także. Ja Bobciowi czyściłem czarną herbatą i ponoć to działa lepiej niż płyn fizjologiczny - prawda to? U Bobcia sprawdziło się idealnie. Co do sterylizacji, to wyżej w poście już pisałem jak przedstawia się sytuacja. Nie mam możliwości tego dopilnować i nie jest to ta kocica.

Chyba muszę znowu zmienić tytuł, bo z jednej Hani zrobiło się tych tymczasów nagle więcej :lol: Dobrze przynajmniej, że są dla nich perspektywy na domki. Dosyć mgliste i niepewne na razie, ale są, więc jestem dobrej myśli. Wielkie dzięki Wam wszystkim za wsparcie :) Po przygodzie z Bobciem moja wiedza na temat kotów bardzo się zwiększyła, ale nadal to moje początki i trochę zgłupiałem jak tu się te maleństwa nagle wykluły. A zostawić ich tak o po prostu nie jestem w stanie.

Czy to zawsze tak jest, że jak już się człowiek zainteresuje, to potem mu te kotki wypadają nawet dosłownie spod ziemi? Bo to trochę przerażające :strach:
Ksz.

sqbi90

Avatar użytkownika
 
Posty: 1188
Od: Śro sie 31, 2016 2:17
Lokalizacja: Poznań/Warszawa/Świat

Post » Sob wrz 24, 2016 18:00 Re: Historia pewnego cudzoziemca + mała Hania + kotki ze żwi

koty są jak piwo nigdy nie kończy się na jednym :mrgreen:
Obrazek

http://www.nadziejanadom.org/

"Największym egoizmem jest życie dla czystych podłóg, foteli bez sierści i w przekonaniu -już nigdy więcej, bo później boli "

mir.ka

Avatar użytkownika
 
Posty: 72734
Od: Pt cze 01, 2012 10:06
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Sob wrz 24, 2016 18:43 Re: Historia pewnego cudzoziemca + mała Hania. POMOCY! (str.

sqbi90 pisze:Czy to zawsze tak jest, że jak już się człowiek zainteresuje, to potem mu te kotki wypadają nawet dosłownie spod ziemi? Bo to trochę przerażające :strach:

Cos w tym jest :) kociarze maja trzecie oko chyba, ze widzą to czego inni nie zauważają. Ale prawdziwa pomoc, to nie jest karmienie, czy nawet leczenie bezdomnych kotów tylko zapobieganie, aby ich nie przybywało. Skoro w tamtych rejonach są weci w zasięgu ręki to dopytaj czy podjeli by sie sterylizacji. Jak sie chłopinie na wiosne 3 kotki okocą i kazda będzie miała po 4-5 maluchów to juz do tych misek nie nastarczy. Skoro potrafi zawieźć kociaka na leczenie to co za problem zawieźć kotke na sterylkę. Szwy można założyc rozpuszczalne, aby juz nie jeżdzić tam i z powrotem na zdjęcie. Koszt sterylki szybko się zwróci, bo nie wyda na leczenie i karmę. Te ze żwirowni pewnie sfinasowałaby Powszechna Sterylizacja.
Obrazek

Ewa.KM

 
Posty: 3765
Od: Śro mar 20, 2013 23:32

Post » Sob wrz 24, 2016 21:27 Re: Historia pewnego cudzoziemca + mała Hania + kotki ze żwi

Jak się raz zacznie koty widzieć to już leci.

Dobrze, że Hania u ciebie jest.
Z odrobaczaniem ostrożnie trzeba. Nawet zdrowego kota może zabić a przy słabej maluni tym bardziej nie jest bezpieczne. Spoty na kark i odrobaczaja. Nie tłuką tylko tasiemca. Tym trzeba się zająć jak już silna będzie. Bo pewnie ma skoro pchły były.
Co do choroby. Wet mówił o calici czyli kaliciwirozie. Więc nadzerki i kulawizna są " normalne ". To bardzo groźna choroba z dużymi skokami bólu, temperatury i ranami w pyszczku i poza. Nadzerki są bardzo bolesne i bardzo przeszkadzają w jedzeniu. Mokre podlewaj wodą na papkę by lżej się jej jadło. Woda jest potrzebna. Nie może odwodnić się. Można kupić ludzkiego gerberka " delikatny indyk ". Doskonale się sprawdza. I mieszać np z inną, gorszą karma.
Gotować można kuraka ( skrzydełka czy jakieś udziki...) w lekko osolonej wodzie. Potem wszysko, łącznie ze skóra, pokroić i zalane rosolkiem dać kotu. Daję sam rosół do picia także. Lub rozrabiam nim inne karmy. Tani sposób na dobre żarcie.
Dobrze jest postawić miskę wyżej, na wysokości mordki. Łatwiej kotu z rankami w gardle jeść. Poza tym kalici może powodować duży ból i pchnięcie gardła. A tak postawione żarcie łatwiej spływa. Grawitacja ;)
Przy kalici brzuszki mogą być opuchnięte. Wszystkie mięśnie mogą boleć i kot w ogole " sztywny " jest i bardzo tkliwy. Do tego złagodzenie a teraz jedzenie swoje robią. Jelitka może mieć bardzo zagazowane. To bardzo nie przyjemne dla kota.Pomaga ludzki espumisan. Ona dużawa jest więc kapsułki mogą być. Apteki sprzedają czasem listki pojedyncze. Pomaga też masowanie brzuszka.
Antybiotyki przy tej chorobie podaje się najkrócej 10- 14 dni. Potrafi wrócić drugim rzutem po 2-3 dniach po zakończeniu leczenia więc uważaj.
Osobiście bardzo się tej choroby boję.
Pazurek może być obklejony brudem. Oby tak było.
Kciuki wielkie.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55360
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 11 >>

Post » Sob wrz 24, 2016 22:28 Re: Historia pewnego cudzoziemca + mała Hania. POMOCY! (str.

mir.ka pisze:koty są jak piwo nigdy nie kończy się na jednym :mrgreen:


No właśnie piję piwo. Trzecie. Jedno miało być, czwarte otworzę za chwilkę. :lol: Tylko posprzątam kocie gówienka pałętające się po domu. Gdzie to się zmieściło w takiej maleńkości? 8O

Ewa.KM pisze:
sqbi90 pisze:Czy to zawsze tak jest, że jak już się człowiek zainteresuje, to potem mu te kotki wypadają nawet dosłownie spod ziemi? Bo to trochę przerażające :strach:

Cos w tym jest :) kociarze maja trzecie oko chyba, ze widzą to czego inni nie zauważają. Ale prawdziwa pomoc, to nie jest karmienie, czy nawet leczenie bezdomnych kotów tylko zapobieganie, aby ich nie przybywało. Skoro w tamtych rejonach są weci w zasięgu ręki to dopytaj czy podjeli by sie sterylizacji. Jak sie chłopinie na wiosne 3 kotki okocą i kazda będzie miała po 4-5 maluchów to juz do tych misek nie nastarczy. Skoro potrafi zawieźć kociaka na leczenie to co za problem zawieźć kotke na sterylkę. Szwy można założyc rozpuszczalne, aby juz nie jeżdzić tam i z powrotem na zdjęcie. Koszt sterylki szybko się zwróci, bo nie wyda na leczenie i karmę. Te ze żwirowni pewnie sfinasowałaby Powszechna Sterylizacja.


Te ze żwirowni zgarniemy z kumplami i posterylizujemy sami. Dowieźć na sterylkę swoich nie mają jak. A poza tym... No serio, nie ten typ człowieka, nie przetłumaczysz, że sterylka to coś koniecznego. Próbowałem, to usłyszałem, że "przecież na wsi muszą być koty". Karmę można kupić na raty, sterylka to większy wydatek - ja wiem, że konieczny, Ty też to wiesz, ale dla wielu osób to jest różnica. Bo na raz wyłożyć te stówę, to jednak wygląda niby gorzej, niż kilka złotych na karmę. Masa ludzi nie potrafi w ten sposób przeliczać kasy. A na leczenie dowiózłby, gdyby nie kasa. Klepią tam bidę, serio. Nie wiem, możliwe, że piszę swoje posty mało logicznie, bo mam internet na krótko i rzadko, więc staram się zawrzeć w nich za dużo.

I ja rozumiem to, co Ty piszesz, ale ja tu tylko przyjechałem. Nie mogę sobie pozwolić na jazdę po kilkaset kilometrów w te i wewte. To, że mi to napiszesz, nie sprawi, że będzie inaczej, a bardzo szkoda :( Nie mogę się tym fizycznie zająć, chociaż bym chciał, bo już i tak nie powinienem brać tych kotów na tymczas. Ja ich po prostu nie mogłem tam zostawić, bo bym się rano nie mógł ogolić. Po prostu bym w lustro nie spojrzał. I boję się, że takich sytuacji będzie więcej, bo ja mobilny ludź jestem i wyjeżdżam często. Głównie po wsiach właśnie.

Jeżeli ktoś by się podjął kastracji pozostałych tam kotów, to mógłbym udostępnić samochód wraz z paliwem. Na sfinansowanie całości mnie po prostu nie stać. Ale miejscowych wetów popytam ile by to kosztowało. W poniedziałek się przejadę.

A z dobrych wieści... Jeden maluszek ma już dom. :1luvu: Tzn. jeszcze nie jest w tym domku, ale jedzie za kilka dni do Świnoujścia. Samczyk, czarny z krawacikiem. Idzie do niewychodzącego, odpowiedzialnego domku, w którym były już trzy koty, z których żaden nie zginął śmiercią tragiczną i wszystkie były nieprzyzwoicie rozpuszczone :wink: Domek idealny, niestety mogą wziąć tylko jednego ze względów finansowo-logistycznych. Też często wyjeżdżają.

Zrobię co w mojej mocy, żeby wszystkim kotom, które tego potrzebują z tej żwirowni znaleźć domy. Jeden na pewno zostanie u tych gospodarzy, bo dzieci się do niego bardzo przywiązały. Pozostała piątka jest na wydaniu, trójkę chorasków zgarniamy, czwarty to dzik i nie daje się złapać, więc jeszcze zobaczymy, piąty pewnie poleci na wieś do którychś sąsiadów. Nic więcej nie mogę zrobić chociaż bym chciał. Nie mam na to ani czasu ani środków niestety :( Mogę sfinansować najwyżej jedną sterylkę, ale musiałbym znaleźć kogoś odpowiedzialnego z okolicy, kto by się tym zajął. A też nie wiem jak. Nie jestem tutejszy, nikogo tu nie znam. Gdyby nie Bobi, to świadomie w życiu nie wziąłbym kota ani żadnego innego zwierzaka, bo nie mam warunków. Nie tyle mieszkaniowych ile życiowych. Na 7 dni w tygodniu, 6 mnie nie ma. Już przy jednym kocie muszę sobie bardzo mocno przeorganizować życie i nie wiem jak to się odbije na mojej pracy. Pewnie nieciekawie :strach: Ale nie spodziewałem się, że nagle zacznę znajdywać kocie biedy na każdym kroku...

Dziwne to wszystko. Mam za słabe nerwy chyba na to, ale nie umiem już przejść obojętnie. Coś mi się z mózgiem zrobiło takiego.
Ksz.

sqbi90

Avatar użytkownika
 
Posty: 1188
Od: Śro sie 31, 2016 2:17
Lokalizacja: Poznań/Warszawa/Świat

Post » Sob wrz 24, 2016 22:45 Re: Historia pewnego cudzoziemca + mała Hania + kotki ze żwi

ASK@ pisze:Jak się raz zacznie koty widzieć to już leci.

Dobrze, że Hania u ciebie jest.
Z odrobaczaniem ostrożnie trzeba. Nawet zdrowego kota może zabić a przy słabej maluni tym bardziej nie jest bezpieczne. Spoty na kark i odrobaczaja. Nie tłuką tylko tasiemca. Tym trzeba się zająć jak już silna będzie. Bo pewnie ma skoro pchły były.
Co do choroby. Wet mówił o calici czyli kaliciwirozie. Więc nadzerki i kulawizna są " normalne ". To bardzo groźna choroba z dużymi skokami bólu, temperatury i ranami w pyszczku i poza. Nadzerki są bardzo bolesne i bardzo przeszkadzają w jedzeniu. Mokre podlewaj wodą na papkę by lżej się jej jadło. Woda jest potrzebna. Nie może odwodnić się. Można kupić ludzkiego gerberka " delikatny indyk ". Doskonale się sprawdza. I mieszać np z inną, gorszą karma.
Gotować można kuraka ( skrzydełka czy jakieś udziki...) w lekko osolonej wodzie. Potem wszysko, łącznie ze skóra, pokroić i zalane rosolkiem dać kotu. Daję sam rosół do picia także. Lub rozrabiam nim inne karmy. Tani sposób na dobre żarcie.
Dobrze jest postawić miskę wyżej, na wysokości mordki. Łatwiej kotu z rankami w gardle jeść. Poza tym kalici może powodować duży ból i pchnięcie gardła. A tak postawione żarcie łatwiej spływa. Grawitacja ;)
Przy kalici brzuszki mogą być opuchnięte. Wszystkie mięśnie mogą boleć i kot w ogole " sztywny " jest i bardzo tkliwy. Do tego złagodzenie a teraz jedzenie swoje robią. Jelitka może mieć bardzo zagazowane. To bardzo nie przyjemne dla kota.Pomaga ludzki espumisan. Ona dużawa jest więc kapsułki mogą być. Apteki sprzedają czasem listki pojedyncze. Pomaga też masowanie brzuszka.
Antybiotyki przy tej chorobie podaje się najkrócej 10- 14 dni. Potrafi wrócić drugim rzutem po 2-3 dniach po zakończeniu leczenia więc uważaj.
Osobiście bardzo się tej choroby boję.
Pazurek może być obklejony brudem. Oby tak było.
Kciuki wielkie.


Kupiłem animondę i jest spoko, je, malutko na razie, ale będę kombinował. Dodałem trochę whiskasa i zjadła. Whiskas to gówno, ale lepiej niech je z tym niż nic. Gotować nie mam tu jak, niestety, nic poza zupką chińską nie przejdzie :wink: ale jutro postaram się podać sparzone mięsko. Ja swoje psy barfem karmiłem, więc jako-takie pojęcie mam, po prostu tu nie mam możliwości, bo jest tylko czajnik elektryczny. Wydębiłem od pani ze wsi kilka szklanek rosołu :ryk:
Miskę postawię wyżej, bardzo dziękuję za radę.
W ogóle dzisiaj kicia srała jak porąbana, bo wysrała chyba więcej niż waży :lol:
Brzuszek po tym sranku się zrobił już normalny, mięciutki i nie jest napuchnięty. Espumisanu bez konsultacji z wetem nie dam na pewno, nie znam się i nie będę ryzykował. Brzuszek masuję po każdym jedzonku, chyba pomaga :)
Czemu się boisz tej choroby? Dostałem zapas antybiotyku w strzykawce na 7 dni, potem dostanie powtórkę.
Mam nadzieje, że to brud. Dziękujemy za kciuki.
Ksz.

sqbi90

Avatar użytkownika
 
Posty: 1188
Od: Śro sie 31, 2016 2:17
Lokalizacja: Poznań/Warszawa/Świat

Post » Sob wrz 24, 2016 23:35 Re: Historia pewnego cudzoziemca + mała Hania + kotki ze żwi

Dla biednych kotów ze wsi kastrację sfinansuje Powszechna Sterylizacja. ja to a Chiarą załatwię. Czy ten sympatyczny wet umie robic sterylki? Bo niestety nie wszyscy chcą sie w to bawić. W mojej rodzinnej miescinie na podlasiu jest 3 wetów ale kązdy odsyła do Łomży (20 km)
Obrazek

Ewa.KM

 
Posty: 3765
Od: Śro mar 20, 2013 23:32

Post » Pon wrz 26, 2016 1:16 Re: Historia pewnego cudzoziemca + mała Hania + kotki ze żwi

Ewa.KM, na dziś dopiero skończyłem robotę i nie było mnie na necie. Jutro spytam. Jak nie ten, to w okolicy jest jeszcze dwóch innych wetów w najbliższej okolicy. A znajdzie się ktoś, kto tego dopilnuje?

Dwa kotki ze żwirowni mają już domki :1luvu: Jeden samczyk, krówek Wykopek idzie do domu wychodzącego w spokojnej okolicy, koło Gostynina. W czwartek go zawiozę. Czarnuszek z białym krawacikiem, Fenek, idzie do niewychodzącego mieszkania w Poznaniu. Nadal nie jest pewny los Hani, ale w razie "wu" przetymczasuję ją dłużej, najwyżej będę czegoś innego na wynajem szukał :lol: Są sprawy ważne i ważniejsze :wink: Hania i Wykopek są na razie ze mną.

Zostały jeszcze trzy kotki ze żwirowni, dwa łaciaki szaro-białe i jeden, którego jeszcze nie udało mi się przyuważyć.

Mam nadzieję, że szukanie domków pójdzie tak dobrze, jak do tej pory. Trzymajcie kciuki :)

A Bobcio podobno zeżarł mi buta :lol: Mam nadzieję, że smakował :D
Ksz.

sqbi90

Avatar użytkownika
 
Posty: 1188
Od: Śro sie 31, 2016 2:17
Lokalizacja: Poznań/Warszawa/Świat

Post » Pon wrz 26, 2016 7:31 Re: Historia pewnego cudzoziemca + mała Hania + kotki ze żwi

A gdzie to jest dokładnie? Wolontariat Powszechnej Sterylizacji ma macki w całej Polsce. A może ten pozytywnie zakręcony wet po prostu by podjechał i spakował a potem przetrzymał w swoim gabinecie? Moze taka akcja promocyjna mu się opłaci? Chłopi n aPodlasiu dostarczali koty do lecznicy w workach jutowych po ziemniakach, a jedna babcia prosiła o stabilizacje jej kotki, wiec idea dotarła pod strzechy. Trzeba tylko zaczać a powtem wieści sie rozchodzą pocztą pantoflową.
Obrazek

Ewa.KM

 
Posty: 3765
Od: Śro mar 20, 2013 23:32

Post » Wto wrz 27, 2016 16:12 Re: Historia pewnego cudzoziemca + mała Hania + kotki ze żwi

Ewa.KM pisze:A gdzie to jest dokładnie? Wolontariat Powszechnej Sterylizacji ma macki w całej Polsce. A może ten pozytywnie zakręcony wet po prostu by podjechał i spakował a potem przetrzymał w swoim gabinecie? Moze taka akcja promocyjna mu się opłaci? Chłopi n aPodlasiu dostarczali koty do lecznicy w workach jutowych po ziemniakach, a jedna babcia prosiła o stabilizacje jej kotki, wiec idea dotarła pod strzechy. Trzeba tylko zaczać a powtem wieści sie rozchodzą pocztą pantoflową.


Kurnatowice. To na trasie 186 Sieraków-Kwilcz, jakieś 3km na północ od Kwilcza. Niedaleko krajowej 24 i Pniewów. Mam dokładny adres, numer telefonu gospodarza i mapę z zaznaczonym miejscem. Co do weta nie jestem pewien, ale sądzę, że nie da rady choćby ze względu na to, że większą część tygodnia jest w innym mieście. Ale głowy za to nie dam. Ktoś lepiej obeznany w takich sprawach musiałby z nim pogadać. Też wziąłem numer. No i pytałem o cenę kastracji. Standardowo 90zł za kocura, 150zł za kotkę, ale myślę, że fundacja spokojnie mogłaby cenę negocjować.

Trzy kotki zawożę jutro do domów. Na razie nie wiadomo dalej co z Hanią, najsłodszym stworzonkiem pod słońcem :( na razie pojedzie ze mną. Dwa kotki ze żwirowni zostają u gospodarza póki co. Wnuki urządziły histerię, kotki się wystraszyły i się pochowały. Ja muszę stąd jutro wyjechać, także nie sądzę, czy uda mi się coś w tej kwestii jeszcze zrobić. Jedna z kotek się tam kilka dni temu okociła, ale nie dałem rady zlokalizować kociąt.
Ksz.

sqbi90

Avatar użytkownika
 
Posty: 1188
Od: Śro sie 31, 2016 2:17
Lokalizacja: Poznań/Warszawa/Świat

Post » Czw wrz 29, 2016 11:10 Re: Historia pewnego cudzoziemca + mała Hania + kotki ze żwi

Szczenśliwym kotełem jestem, bo tatełe wrócił. Ale przywiózł coś małego i prychajoncego i to to mnie nie lubi.

Wracamy do historii Bobika i wplatamy tu tymczaskę Hanię :lol:
Ksz.

sqbi90

Avatar użytkownika
 
Posty: 1188
Od: Śro sie 31, 2016 2:17
Lokalizacja: Poznań/Warszawa/Świat

Post » Czw wrz 29, 2016 11:25 Re: Historia pewnego cudzoziemca + mała Hania + kotki ze żwi

sqbi90 pisze:Szczenśliwym kotełem jestem, bo tatełe wrócił. Ale przywiózł coś małego i prychajoncego i to to mnie nie lubi.

Wracamy do historii Bobika i wplatamy tu tymczaskę Hanię :lol:


Mam nadzieję, że Hania za chwilę przekona się, że trudno o lepsze miejsce na świecie i nie będzie opuszczala Bobika na krok :)

gusiek1

 
Posty: 1660
Od: Nie sie 28, 2016 14:24
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw wrz 29, 2016 11:32 Re: Historia pewnego cudzoziemca + mała Hania + kotki ze żwi

Aia pisze:Dziadulo Krowa pozdrawia młode pokolenie :)
Fajny łobuz Bobi :) Ciekawe czy Krowa też był taki psotnik za młodu :mrgreen:
Życzymy Mu żeby rósł DUUUUUŻY i zdrowy.


Urośnie na pewno. Nie było mnie ledwie 11 dni, a ledwo poznałem własnego kota :wink: :lol: taki się duży zrobił. Jeden z kotków ze żwirowni, największy, dostał na imię Krowa :mrgreen:

Moli25 pisze:Ja ta kropeczka na nosku :oops:


Cudna, co nie? :mrgreen:

Dorota pisze:Przycupnę tu :D


mir.ka pisze:i my przycupniemy :)


Dzień dobry! Bardzo przepraszam, że dopiero teraz. Miałem kotełkowe urwanie głowy i bardzo ograniczony dostęp do neta.

KatS pisze:Jaki on fajny, krówki są cudne :)
Ciekawe czy też tak solidnie wyrosnie bo tu na forum te szczególnie dorodne koty to własnie krówki ;)


Mi się wydaje, że on duży będzie. Nie było mnie 11 czy 12 dni, a urósł naprawdę mocno. Spróbuję go później zważyć, ale jak na niespełna 4-miesięcznego kota wydaje mi się ogromny.

zuza pisze:Cudne krowiątko :) I jakiego farta mialo :) Ma!


Chyba aż za dużego, bo okropny bandyta z niego rośnie :twisted: Właśnie mnie pogryzł i podrapał, a to wszystko oczywiście na powitanie :lol:

Emee pisze:Aaaale miał szczęście, chłopak... :|
Czytałam Waszą historię i na początku włos mi się jeżył...
A pod koniec to prawie się popłakałam ;)

Wspaniale się czytało, proszę o więcej :)


Będzie więcej na pewno, ale jak na razie jestem po 20-godzinnej podróży psującym się samochodem, z kotkami odwożonymi do nowych domków bez transporterka. Lecę z nóg i wena zaginęła i na razie jej nie widać :lol:

kwinta pisze:Kciuki za Hanię :ok: :ok:
Bobcio, tateł niedługo wraca :D :201461


Tateł wrócił, a Bobcio ma to gdzieś, bardziej jest zainteresowany Hanią. Nie widzę jakoś izolowania ich, będzie ciężko :roll:

NAPRAWDĘ BARDZO dziękuję wszystkim, którzy służyli mi radą w ostatnich dniach.

gusiek1 pisze:Mam nadzieję, że Hania za chwilę przekona się, że trudno o lepsze miejsce na świecie i nie będzie opuszczala Bobika na krok :)


Bobik jest, delikatnie mówiąc, małym bandytą. I jest od Hani naprawdę dużo większy, przy czym w ogóle nie ma wyczucia siły. I lubi używać pazurków. Także obawiam sie, że przy jego chęci do zabawy mógłby ją uszkodzić :| Zresztą na razie powinienem je izolować. Nie bardzo mam jak, ale chociaż spróbuję. Hania jest już przebadana, a Bobi 2 tygodnie po pierwszym szczepieniu, więc nie powinno być źle. :)
Ksz.

sqbi90

Avatar użytkownika
 
Posty: 1188
Od: Śro sie 31, 2016 2:17
Lokalizacja: Poznań/Warszawa/Świat

Post » Czw wrz 29, 2016 12:18 Re: Historia pewnego cudzoziemca + mała Hania

Jeśli można i ja chętnie poczytam i potrzymam kciuki za wszystko :D

Zazusia

 
Posty: 2534
Od: Pon lut 21, 2005 9:50
Lokalizacja: Okolice Krakowa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: indianeczka, jolabuk5 i 221 gości