» Pt cze 14, 2019 17:17
Re: Historia pewnego cudzoziemca + mała Hania
Studzienki sprawdzone, te w najbliższej okolicy, bo w dalszej nie wiem gdzie ich szukać - ale jak się na coś natykam, to sprawdzam od razu. Z jednej mocno niepewnej ściągałem zabezpieczenia, sprawdzałem i zabezpieczałem z powrotem.
Czy lisy polują w godzinach wczesnopopołudniowych? Bobi NA PEWNO zniknął między południem a 14-stą.
Bobek nie oddalał się od posesji. Chodził przeważnie w tył, na pustą parcelę i do jednych sąsiadów. Sprawdzone. Jak jeden obcy kot właził na posesję, to Bobi przylatywał się "poskarżyć". Nie atakował. Do sąsiadów przechodził przez metalowy parkan, na pustą posesję (mam do niej stały dostęp już, gadałem z właścicielem) po płocie i cegłach, które leżą po drugiej stronie.
Komórki, drzewa - sprawdzone. Całą jedną noc poświęciłem na sprawdzanie koron drzew. A codziennie sprawdzam porządkowo. Zmusiłem sąsiadów do przeszukań. Ci życzliwi sami otwierali, sprawdzali, schodzili do piwnic i przegrzebywali garaże. Z tymi mniej życzliwymi zrobiłem co mogłem, nie jest ich wielu, ale oni nie mają ani szop ani komórek, kominy pozabezpieczane (daszki, takie jak u mnie, sroka nie wlezie a co dopiero kot). Ale garaże i schowki pootwierali.
Co do lisów - byłoby ciało. I byłoby blisko, żaden miejscowy drapieżnik nie zdołałby przenieść Bobcia. Bobcio to duży kot. A ja naprawdę szukałem również pod kątem znalezienia ciałka. I nie znalazłem.
Zaczynam wierzyć, że ktoś go pogonił. Albo buchnął, bo historia zna i takie przypadki.
Przecież się nie rozpłynął w powietrzu.
Edit: O ile tylko nie natknął się na jakiegoś zwyrodnialca, to go znajdę. Muszę.
Ksz.