Dobry wieczór wszystkim czytaczom. Dziękuję za Waszą uwagę. Kontynuacja na pewno będzie, ale teraz proszę o pomoc. Bobi siedzi sobie spokojnie w ciepłym domku, a ja musiałem wyjechać na jakiś czas na zapomniane przez Boga i ludzi zadupie. I, oczywiście, znalazłem kotełka. Kotełkę konkretnie.
Hania ją nazwałem. Biało-bura. Od przedwczoraj na nią chorowałem, odkąd zobaczyłem, bo biedką jest okropną, ale wahałem się
bo rozum protestował.
Sprawa wygląda tak: jakiś palant wyrzucił sześć kociaków w żwirowni na głębokiej wsi. Znalazł je gospodarz i wziął, bo miękkie serce ma, ale i mentalność głęboko wiejską. Czyli jak kot choruje, to umiera. Szkoda zwierzaka, bo szkoda, ale
według niego Hania była w tak okropnym stanie, że zastanawiał się, czy nie dobić. I nie dlatego, że chciał źle. Chłop naprawdę jest w porządku, ale mentalność nie do zmienienia, typ nieedukowalno-niereformowalny, bo po prostu stary, uparty i dość, mówiąc wprost, głupawy. Do weterynarza może i by nawet wziął, ale bida w domu, a gąb sporo do wykarmienia. Kotów w sumie mają teraz siedem, z Hanią było osiem i karma jest dla niego sporym wydatkiem.
Większość kociąt jest zdrowa. Świata nie uratuje, nie mogę ich wziąć, ale Hanię wziąłem. Tu jest wysyp kociąt, wszędzie są małe koty, coś mi się robi jak na to patrzę, ale od tego gospodarza wyszedłem po prostu chory. Haniutka przedstawiała sobą obraz nędzy i rozpaczy i po prostu musiałem po nią wrócić.
Hania kulała, okropnie kichała i była - jest - bardzo chudziutka. Ma trzy-cztery miesiące i waży 700 gramów. Byliśmy u weterynarza, dostała antybiotyk, coś na odporność, pastę odrobaczającą dla kociąt i spota fiprexu na karczycho, bo zapchlona była okrutnie. W ogóle weterynarz to osobna historia. Pierwszy raz spotkałem się z takim podejściem u weta. Młody gość, świeżo po studiach, gabinet otwarty chyba miesiąc temu, pasjonat pełną gębą. Wytłumaczył wszystko od A do Z, pokazał czemu uważa, że ma calici a nie herpesa, pokazał nawet fotki poglądowe, żeby to zobrazować. Jak się dowiedział w jakich okolicznościach zgarnięty kotek, to uznał, że policzy mi tylko za leki (30zł). Nie wziął nic za wizytę i jeszcze dorzucił mi gratisowo dwie próbki 150g jednej z lepszych znanych mi karm. No i na do widzenia pożyczył kuwetę, do której nasypał mi żwirku, żebym nie musiał kupować. Mam przy wyjeździe wpaść i mu oddać
Podsumowując: Hania ma kk, jest wychudzona, ma coś z łapką. Niestety nie wiem co, zauważyłem to już po wizycie u weta. On też nie zauważył, bo prawie cały czas była u mnie na rękach. Dziś już tego nie załatwię, ale chyba jej nie boli, bo na pufę czy łóżko wskakuje normalnie.
A teraz problemy i pytania:
- Haniutek ma mocno wzdęty brzuch. Wet powiedział, że to od robali i powiedział, że można podać pastę odrobaczającą dla kociąt mimo jej stanu. Uwierzyłem, ale nie wiem czy dobrze zrobiłem, bo do tej pory ani razu się nie załatwiła. Po jakim czasie zacząć się martwić?
- Hania zwymiotowała po powrocie od weta. Karmą, nieprzetrawioną, wymioty bez żółci. To może być skutek pasty odrobaczającej?
- Zjadła malutko. Mokrego, marnej jakości, bo krucho u mnie ostatnio z kasą i kupiłem marketówki dla wiejskich kotów i po prostu taką miałem. Dobrego suchego nie ruszyła w ogóle. Bobi nie jadł na początku w ogóle, ale to inna historia, był sporo młodszy. To normalne u tak wychudzonego kota? W sensie, że może mieć tak obkurczony żołądek, że więcej po prostu nie jest w stanie zjeść? Wydaje mi się, że była po prostu najsłabsza z miotu i przegrywała w konkurencji do jedzenia. Jest tam jeszcze inny chudy maluszek, ale wygląda dużo zdrowiej.
- Dużo miauczy, ale ma taki chrypiący i przejmujący ten miauk. Miauczy głównie na mój widok i jak przestaję ją głaskać. Czy takie chrypiące miauczenie może wynikać z kk?
- Jest osowiała. Zaciekawiona zwiedziła domek campingowy, lgnie do ludzi, przymila się, strzela baranki, ale... Nie umiem tego wyjaśnić, po prostu w moim odczuciu COŚ jest nie tak. Wydaje mi się okropnie słaba, choć w zasadzie odkąd jest w ciepełku nie kicha tak dużo, a oczy ma załzawione, ale całkiem normalne, nie ma takiej masakry jak u Bobka, nawet nie zdążyła wyjść na nie trzecia powieka. Przewrażliwienie?
- No i najważniejsze. ABSOLUTNIE NIE MOGĘ JEJ ZATRZYMAĆ NAWET JAKO DOM TYMCZASOWY. W sensie jako bardzo tymczasowy mogę, ale niedługo. Do października najwyżej. Nie ze względu na to, że nie chcę, po prostu chwilowo nie dysponuję własnym lokum i ta sytuacja przeciągnie się prawdopodobnie aż do zimy i nie jest to zależne ode mnie. W dodatku bardzo często wyjeżdżam i już z jednym kotem jest to problematyczne. Nie wyrzucę jej oczywiście na bruk, to nie wchodzi w grę, ale ona potrzebuje teraz uwagi i spokoju, a nie ciągłych wojaży. Potrzebuję domu tymczasowego dla niej - poszukam domu stałego i pokryję wszelkie koszty leczenia i karmy. Bobcio świetnie znosi jazdę samochodem i ogólnie jest bezstresowy, zmiany miejsca go nie ruszają, ale obawiam się, że dla niej taki tryb życia może się okazać tragiczny w skutkach. Nie wiem czemu, ale odnoszę wrażenie, że Haniutka mimo tego, że caliciwiroza nie zdążyła zaatakować oczu, jest bardzo, bardzo słaba. Jak szukać domu tymczasowego? Czy z kotami, które są bardzo przyjacielskie łatwiej znaleźć dom stały, czy jednak kolor koteła ma większe znaczenie? Jest szansa znalezienia domku tu na forum? Proszę o WSZELKIE rady. Nie mam pojęcia o takich rzeczach, a nie mogę nawet za bardzo wczytać się w forum, bo po prostu nie mam możliwości i czasu. Nie dysponuję tu Internetem, kolega udostępnił mi jako router telefon z pakietem i muszę używać go bardzo oszczędnie.
- Czy Bobcio, który był szczepiony dopiero raz, może po dwóch tygodniach od szczepienia złapać od niej calici? Jak wrócę z terenu (w środę za tydzień), to mam je izolować? Hania dostaje antybiotyk, testy na FeLV/FIV będzie miała zrobione w najbliższych dniach, została odpchlona. Bobcio ma mieć drugie szczepienie w tydzień po moim powrocie. Nie chcę go niepotrzebnie narażać, a nie wiem na ile ma odporność po takim pojedynczym szczepieniu.
- Czy jest jakaś fundacja zajmująca się kotami na terenie Pniewów/Sierakowa/okolic? Nie chodzi mi o Hanię, ale o jej rodzeństwo. Widziałem tam jeszcze jednego kota z bardzo brzydkimi oczami, niestety płochliwego.
Bardzo proszę o odpowiedzi. Odczytać je i zareagować, będę mógł jutro wieczorem, od rana będę w terenie, a kumpel od Internetów niestety będzie w innym rewirze
Hania jest śliczną koteczką, niesamowicie ufną i miziastą. Leci do każdego, kto ją zawoła, jak wziąłem ją pierwszy raz na ręce, to po prostu się rozmruczała i zaczęła tulić. W trakcie jazdy była bardzo grzeczna, barankowała, ugniatała i przytulała się do moich dłoni. Bardzo łaknie kontaktu z człowiekiem. Dowolnym. Pcha się każdemu na kolana, miauczy kiedy przestanie się ją głaskać. Wystawia sama z siebie brzuszek do głaskania. Jest urocza.
Oto Hania:
POMOCY! Ja się na kotach nie znam prawie wcale, a na szukaniu DT i DS to już ani trochę.
Ksz.