Agnesko, dzięki Tobie Krowa nie chodzi głodny i ma absolutnie wszystko, co Mu trzeba do życia i szczęścia, czyli mięso. Gdyby nie to, to nawet nie było by tego wątku.
Dopijam kawę, robię koktajl i lecę na zakupy. Trzeba będzie zrobić kilka kursów, bo na raz się nie da wszystkiego przydźwigać. Szkoda. Trzeba było się urodzić dorodnym facetem
Marta
Z Twoją energią, to mieszkanko by lśniło po sufity (i jakiś deser pewnie też by się trafił w gratisie?
)
Wczoraj, musiałam poczekać na działanie leków, więc o pierwszej wstałam, by zmyć naczynia z całego tygodnia, bo stwierdziłam, że rano nie zdzierżę widoku
wybuchniętej bomby naczyniowej w kuchni (oraz zapachu
) Sprawa bowiem u mnie wygląda następująco, iż mam bojler. W związku z czym ciepłą wodę mogę uzyskać tylko w nocy (cywilizacja! XXI wiek!) Na bieżąco się nie da uprzątać, bo albo mycie albo zmywanie - wybór dość prosty, choć ostatnio zakomunikowałam, że chyba przyjdzie mi sprawdzić teorię "powyżej kilku centymetrów brud sam odpada"
. Pierwszą czynnością w sobotni poranek jest odgruzowanie zlewu i okolic, by móc zacząć dzień od kawy
Sama już nie wiem, jak bardzo się z tej absurdalnej sytuacji zaśmiewać...
Zuza, zaiste w powietrzu mało tlenu odnotowuje ostatnimi dniami. Ale albo zmniejszona pojemność płuc albo atak astmy, dwóch rzeczy jednocześnie nie da rady przeżyć
Wprowadzam sobie 2 awaryjne leki, powinno pomóc
Siedzę, klepię w komputer i czuję jak z tyłu za tyłek mnie chwyta czyjaś łapa
Krów przez sen się przeciąga i ugniata. Stary sprośny dziad