Tak, tak
Dziś trochę bardziej na poważnie.
Krowa przeszedł sam siebie, narzygał do miski z suchym... Ręce mi już opadły dawno, nie wiem co jeszcze by mogło. Koszmar z tym Jego rzyganiem. Od dawna ciągnę na resztkach sił. Okresy codziennych pobudek mnie załamują. Ostatnio zdarłam sobie skórę z kolana, gdy waliłam nim w żeliwną ościeżnice, bo leciałam do pawiującego kota. 3 razy w tym tygodniu wdepnęłam w mokrą plamę na podłodze. Dziś w nocy Krowa zarzygał dywan... Powinnam go zwinąć, bo jest już cały szary od żwiru i sierści, ale Krowa lubi na nim leżeć. W weekendy zamiast odpoczywać non stop sprzątam, bo po tygodniu mieszkanie jest zasyfione
a i tak prawie codziennie myję podłogi i odkurzam. Środków czystości idzie 4 razy więcej niż normalnie... Jestem wykończona i podłamana. Wszystko teraz się kręci wokół kota, bo trzeba dawać leki 2 razy dziennie, pilnować by nie miał pustego żołądka, bo będzie paw na 100%.
Czasem to chce mi się po prostu płakać, jak stoję nad kolejnym rzygiem. Miło by było mieć wakacje, by odpocząć
Krowa zaś, prócz tego, w dobrej formie. Zadowolony z życia, bezproblemowy, z apetytem, waga idealna, kupy wzorcowe.
Dziś ciężki dzień w pracy, siedzę nieprzytomna i zaklinam los bym nie popełniła jakiejś kosztownej pomyłki, bo ledwo trzymam oczy otwarte, a na dodatek astma coś się zaczęła odzywać