Demolka - Krejzolka :)

Wreszcie i na mnie nadszedł czas, żeby tu się pochwalić moim cudem. Dotąd tylko podczytywałam i zbierałam skrzętnie wszelkie niezbędne informacje (wszak to mój pierwszy i to w dodatku zupełnie nieplanowany kot
),no ale już chyba czas przedstawić sprawczynię całego zamieszania.
Demolka (bo o niej mowa) trafiła do mnie miesiąc temu. Koleżanka pojechała na urlop w swoje rodzinne strony i nagle dostaję telefon, że ma tu taką bidę, której nie ma serca zostawić, bo to pewna śmierć na tej wsi dla tak maleńkiego koteczka no i czy nie chcę przypadkiem. Mnie co prawda myśl o adopcji kota już jakiś czas chodziła po głowie, ale była odkładana na bliżej nieokreślone "kiedyś", bo mieszkam w wynajmowanym mieszkaniu, gdzie właściciel już dawno zapowiedział,że w żadnym razie kotów ani psów.
No ale zobaczyłam zdjęcie tej maleńkiej ślicznotki i postanowiłam ją przygarnąć choćby na tymczas, bo we Wrocławiu łatwiej znaleźć jej fajny dom niż gdzieś tam na podkarpackiej wsi. Napisałam do właściciela jak sprawa wygląda (był wtedy na wakacjach) i po dłuuuugich dwóch godzinach dostałam odpowiedź, że jeśli kotka nauczy się robić do kuwety i nie będzie niczego niszczyć to może z nami zostać. Aż się wtedy popłakałam ze szczęścia.
Molka okazała się zdrowym i dzielnym, choć mocno zabiedzonym kociakiem. Ważyła 90 dkg i wyglądała jak kupka nieszczęścia. Teraz już jest odkarmiona, odpchlona, odrobaczona i skradła serca wszystkich wokół. A najbardziej właścicielowi mieszkania, który nawet nazywa ją "swoim kotem". Nie wyobrażam sobie, jak mogłoby jej z nami nie być.
A co do imienia to początkowo miała być Lilly, ale tuż po przyjściu do domu zrobiła taki kipisz wszędzie, że nie było rady - została Demolką. W przypływach czułości zwana Molką, Molcią, Moleńką tudzież Podkarpacką Paskudą
.
https://zapodaj.net/fd0e34476497f.jpg.html
https://zapodaj.net/0bd2948d72436.jpg.html

Demolka (bo o niej mowa) trafiła do mnie miesiąc temu. Koleżanka pojechała na urlop w swoje rodzinne strony i nagle dostaję telefon, że ma tu taką bidę, której nie ma serca zostawić, bo to pewna śmierć na tej wsi dla tak maleńkiego koteczka no i czy nie chcę przypadkiem. Mnie co prawda myśl o adopcji kota już jakiś czas chodziła po głowie, ale była odkładana na bliżej nieokreślone "kiedyś", bo mieszkam w wynajmowanym mieszkaniu, gdzie właściciel już dawno zapowiedział,że w żadnym razie kotów ani psów.
No ale zobaczyłam zdjęcie tej maleńkiej ślicznotki i postanowiłam ją przygarnąć choćby na tymczas, bo we Wrocławiu łatwiej znaleźć jej fajny dom niż gdzieś tam na podkarpackiej wsi. Napisałam do właściciela jak sprawa wygląda (był wtedy na wakacjach) i po dłuuuugich dwóch godzinach dostałam odpowiedź, że jeśli kotka nauczy się robić do kuwety i nie będzie niczego niszczyć to może z nami zostać. Aż się wtedy popłakałam ze szczęścia.
Molka okazała się zdrowym i dzielnym, choć mocno zabiedzonym kociakiem. Ważyła 90 dkg i wyglądała jak kupka nieszczęścia. Teraz już jest odkarmiona, odpchlona, odrobaczona i skradła serca wszystkich wokół. A najbardziej właścicielowi mieszkania, który nawet nazywa ją "swoim kotem". Nie wyobrażam sobie, jak mogłoby jej z nami nie być.
A co do imienia to początkowo miała być Lilly, ale tuż po przyjściu do domu zrobiła taki kipisz wszędzie, że nie było rady - została Demolką. W przypływach czułości zwana Molką, Molcią, Moleńką tudzież Podkarpacką Paskudą

https://zapodaj.net/fd0e34476497f.jpg.html
https://zapodaj.net/0bd2948d72436.jpg.html