genowefa pisze:Kota nie bierze się tylko na miesiąc do domu tymczasowego, tak samo jak nie bierze się dziecka z domu dziecka tylko na święta.
Dom tymczasowy to pełna odpowiedzialność łącznie z zostawianiem kota na stałe, jeżeli nie znajdzie domu stałego.
Jeżeli robisz kotu coś takiego nie nazywaj się proszę domem tymczasowym. Nie wiem co to w ogóle miało być. Tylko kota żal

Trudno osądzać jak się nie wie. Może to nie zła wola, tylko jakieś sprawy zewnętrzne, na ten moment nie do pokonania. Przecież dostrzegasz uczucia swoje i kota, masz wątpliwości i niepokój. Posłuchaj serca! Na pewno nie można zwierzątka oddawać teraz do schroniska!
To tak jak z Lisem z Małego Księcia - oswajając bierzesz odpowiedzialność. Twoje życie z chwilą wzięcia zwierzątka zmieniło się i nigdy nie będzie takie same.
Wtedy jednak trzeba samemu pochodzić za domkiem dla kota, jeśli nie może zostać u Ciebie.
Nasz pierwszy kot, Wika była zaadoptowana od pewnej pani, która musiała wyjechać i zamieszkać z synem i synową, by opiekować się bliźniakami i nie mogła wziąć kota (alergia czy inne powody, mniej lub bardziej sensowne), ale niestety musiała wybierać miedzy wnukami a kotem. Poszukiwała wszystkimi drogami i Wiktoria, wówczas dwuletnia czarna kotka znalazła dom u nas, żyła do 13 lat. Ta Pani długo dowiadywała się o losy Wiktorii, cieszyła się z jej dobrej adaptacji, choć nigdy nie odwiedziła, bo mówiła, że zapłakałaby się na jej widok

Tego kota wybłagała moja 10-letnia wówczas córka, my mieliśmy pewne obiekcje, jak to rodzice.
A potem już zawsze mieliśmy koty (tzn. w sumie 4, bo żyją długo) oraz dwa psy owczarkowate, wszystkie albo od kogoś prywatnie, albo ze schroniska (starsza, schorowana i zastraszona, a i też agresywna poschroniskowa i wcześniej zdziczała sunia Saba, żyła u nas szczęśliwie kilka lat okazując nam niezwykle przywiązanie), jedną kotkę początkowo dostaliśmy na tymczas z fundacji, ale że mamy ogródek, to tylko "beznadziejny adopcyjnie" kot mógł nam być przekazany, takie miejsce ostatniej szansy - a tu niespodziewanie agresorka i dzika kotka, niezsocjalizowana w ogóle nie wychodzi poza ogrodzenie i pilnuje nas, pieści się i kocha, jak żaden inny kot.
Córka, dorosła, mieszka oddzielnie z mężem i ma też obecnie trzy koty adoptowane i już za TM jednego staruszka Frania wziętego ze schroniska jako kilkunastoletniego staruszka.
Życie bez zwierząt jest uboższe, no i kto nas przeprowadzi przez ten most na drugą stronę. Na nas czekają już dwa koty i dwa psy, świta będzie spora -

uśmiech przez łzy)