» Śro cze 29, 2016 23:45
Wścieklizna?
Witajcie. Dwa tygodnie temu musiałam wysłać mojego Kochanego Kotka za TM. To był wieloletni członek rodziny, więc sprawa nadal bardzo boląca. Zuza cierpiała na PNN nieleczone z racji agresji. Była bardzo starutka. Wszystko jednak szło dobrze, dopóki Zuzia po próbie zrobienia kupy nie dostała nagle paraliżu i upadła. W ciągu trzech dni po ciężkiej bardzo walce kotka uśpiłam. Lekarz stwierdził poważne zaburzenia neurologiczne (kot nieświadomy, podnosił się ledwo, sapał i upadał, brak reakcji źrenic na swiatło..). Przed zastrzykiem wzięłam Zuzie na ostatniego, ciepłego tulaska- wtedy mnie dotkliwie pogryzła w dłoń. Pochówek, lekarz, antybiotyk i skierowanie do poradni chorób odzwierzecych. I teraz pojawił się problem. Chcą mnie za wszelką cenę zaszczepić przeciw wściekliznie- brak możliwości obserwacji zwierzaka. Zuza nigdy nie wychodząca, mieszkamy w kamienicy w centrum miasta. Nie potrzebuje dodatkowych problemów, zwłaszcza zdrowotnych, a wiadomo, że szczepionki nie są obojętne. Czy jest cień szansy, że Zuzek był chory? Odmówiłam szczepienia pisemne, ale Sanepid nadal namawia. Lekarz z poradni zaczął wymyślać historie, że szczur/nietoperz wpadł do mieszkania jak nas nie było, ugryzł kota i uciekł. Ale Zuzia spała że mną na poduszce, wyczułabym, gdyby była pogryziona.. proszę o jakieś rady, mam już w głowie totalny mętlik..