Moją kotkę (FeLV +) mniej więcej miesiąc temu dopadł katar, w związku z czym kompletnie straciła apetyt. Porobiliśmy wszystkie badania - wszystko wyszło ok (ma podwyższone leukocyty, ale jest infekcja, więc nic dziwnego). Dziewczyna jest karmiona strzykawką - podaję jej zmiksowany rozmoczony RC dla kotów z problemami gastrycznymi, dostaje też Convalescence w proszku, od czasu do czasu wzbogacam papkę żółtkiem. Do tego podaję jej probiotyki, spirulinę i lizynę (ale oszczędnie, bo ma po niej luźne kupy). Sama pije wodę, więc przynajmniej z tym jest ok. Schudła, ale humor ma nie najgorszy, choć na mnie patrzy, jak na raroga (co mnie nie dziwi, jakby nie było to ja ją ciągle maltretuję). W związku z katarem dostawała Unidox, który w zasadzie nie przyniósł poprawy, więc teraz podaję jej podskórnie Lincospectin - jakoś szału nie ma, choć pewna poprawa jest. Moje kocisko dostaje też Interferon (tygodniowe iniekcje/tydzień przerwy).
Jak wyleczyć ją z tego cholernego kataru?
Mąż twierdzi, że ona się poddała, a ja się nad nią znęcam, że powinniśmy pozwolić jej odejść... Pewno gdybym przestała ja karmić, to byłby koniec, bo sama nie przejawia chęci do jedzenia, ale ja uważam, że skoro wyniki są ok, to jest jakaś szansa, że uda się wyciągnąć ją z kryzysu... Tylko ten katar....
