Może ktoś ma pomysł, co ewentualnie zrobić.
Koty nadal nie do końca się lubią. Ponieważ mieszkanie jest duże, pełne zakamarków, to spokojnie każdy z nich znajduje swój kąt. Eryk zwykle całe dnie spędza w sypialni (głównie) lub salonie, Rudy w sypialni przebywa tylko nocą (wtedy Eryk czasem bywa agresywny i na niego prycha, wtedy Rudy wychodzi z sypialni), poza tym Rudy zwiedza balkon i pozostałe pokoje. Aha, Eryk ma miski w sypialni, Rudy w kuchni, kuwety są dwie, w toalecie i w przedpokoju.
No i niestety na skrzyżowaniach wspólnych szlaków bywają starcia. Powiedziałabym, że średnio co 2 tygodnie starcie typu fruwające futro, Rudy ze dwa razy dostał po uchu, chwytają się też pyskami, bo miewają mokre futro. I to nie jest tak, że atakuje tylko jeden, powiedziałabym, że po równo. Tylko że Rudy atakuje, bo chce się bawić, a Eryk atakuje, bo nie rozumiem, że można się bawić.
Ale z drugiej strony przy dawaniu przysmaków nie ma problemu z dawaniem z jednej ręki jednemu kotu, z drugiej drugiemu. W czasie dawania przysmaków wąchają się, czasem zetkną nosem i nigdy w takiej sytuacji nie było agresji. Nie ma też agresji, jeżeli najpierw głaskam jednego, potem tą samą ręką drugiego, czy coś w tym stylu.
Feliway jest non stop w kontakcie.
I w sumie cały czas nie do końca wiem, czy takie ich zabawy to należą jeszcze do normalnych kocich zachowań, czy jednak agresja jest juz zbyt duża.
Macie jakieś pomysły, wnioski, pytania?