Dziwne zwyczaje Timona

Proszę Was o radę, bo nie mam bladego pojęcia, co powinnam zrobić.
Otóż mój Timon ( kot miesięcy dziewięć, od miesiąca kastrat, zdrów jak ryba), nabawił się jakiś czas temu dziwnego zwyczaju wyrzucania jedzenia z miski.
Odbywa się to w ten sposób, że w porze, w której dostaje mokre lub mięsko podchodzi do miski, "nabija" kostkę karmy lub kęs mięcha na pazurek i wystrzeliwuje/ strząsa to, co "nabił" w powietrze .
Niby nic, brzmi nawet zabawnie, ale taka kocia katapulta ma szerokie pole rażenia. Kawałki jedzenia walają się więc po całej kuchni, trafiają w ściany, meble albo ludzi. Timon najspokojniej w świecie śledzi lot jedzenia i konsumuje tam, gdzie akurat spadnie.
Rzecz jest uciążliwa, bo plamy i resztki mam już na wszystkim,w tym na ścianach.
Nie chcę go stresować ( wkładanie mu tego, co "wystrzelił" do miski nie skutkuje, powtarza całą akcję albo odchodzi i wraca za chwilę), ale chciałabym jakoś to opanować.Czasem zresztą je z miski, w zasadzie nie ma reguły kiedy.
Kociaste są dwa, miski mają blisko ( ale nie za blisko) siebie. Brak stresów związanych z rywalizacja o posiłek, jakimiś niepokojami czy hałasami w trakcie jedzenia.
Zresztą gdy Timon je sam ( często dzielą sobie posiłek na kilka podejść, jak to koty), zachowuje się podobnie.
Mokre zwykle 3x dziennie, suche dostępne ciągle.
Ktoś ma może podobne doświadczenia, albo jakieś pomysły?

Otóż mój Timon ( kot miesięcy dziewięć, od miesiąca kastrat, zdrów jak ryba), nabawił się jakiś czas temu dziwnego zwyczaju wyrzucania jedzenia z miski.
Odbywa się to w ten sposób, że w porze, w której dostaje mokre lub mięsko podchodzi do miski, "nabija" kostkę karmy lub kęs mięcha na pazurek i wystrzeliwuje/ strząsa to, co "nabił" w powietrze .
Niby nic, brzmi nawet zabawnie, ale taka kocia katapulta ma szerokie pole rażenia. Kawałki jedzenia walają się więc po całej kuchni, trafiają w ściany, meble albo ludzi. Timon najspokojniej w świecie śledzi lot jedzenia i konsumuje tam, gdzie akurat spadnie.
Rzecz jest uciążliwa, bo plamy i resztki mam już na wszystkim,w tym na ścianach.
Nie chcę go stresować ( wkładanie mu tego, co "wystrzelił" do miski nie skutkuje, powtarza całą akcję albo odchodzi i wraca za chwilę), ale chciałabym jakoś to opanować.Czasem zresztą je z miski, w zasadzie nie ma reguły kiedy.
Kociaste są dwa, miski mają blisko ( ale nie za blisko) siebie. Brak stresów związanych z rywalizacja o posiłek, jakimiś niepokojami czy hałasami w trakcie jedzenia.
Zresztą gdy Timon je sam ( często dzielą sobie posiłek na kilka podejść, jak to koty), zachowuje się podobnie.
Mokre zwykle 3x dziennie, suche dostępne ciągle.
Ktoś ma może podobne doświadczenia, albo jakieś pomysły?