Już zdaje relację.
Ponoć ma trochę symfonie w górnych drogach oddechowych, ale nie jest źle.Głos odzyskał już w aucie - można powiedzieć, że jechaliśmy na (ochrypłym) sygnale.
Bureł u weta jest aniołem. Dzielnie zniósł bolesne zastrzyki, może dlatego, że był skupiony na amstaffie w gabinecie obok. Dał się na ręce wziąć wetce i zważyć, wychodzi na to, że schudł.
W grudniu 2020 ważył 6,4 kg a teraz 5,6 kg. W piątek mamy się pokazać na kolejne zastrzyki, ale już mu lepiej. Głos coraz bardziej czysty
tylko zrzędliwy jest nadal i syczy na maluchy.
Bratek zaliczył pierwsze szczepienie i klasycznie mruczał jak nakręcony.
Trochę często tam bywam ostatnio
Bo z kotami i z psem jeszcze(btw. moja suka normę lipazy ma 6 krotnie przekroczoną, ale czuje się ok.).
Wiecie jak to u weta, mówisz dzień dobry i 3 stówek nie ma
i tak sobie myślę, że moja koleżanka kocic nie sterylizuje, bo mówi, że jej się nie opłaca (bo kot np. przepadnie). Bratek jeszcze do kastracji nie dojechał, a już parę stów pociągnął, ale koleś wart jest tych pieniędzy :p
Trzy koty moje. Czwarty tylko ze mną mieszka.