Złapałam ostatnio krwiste gówienko Burysia, ale przytomnie zadzwoniłam aby upewnić się czy przynieść to gówienko mogę - okazało się, że wetka która się tym zajmuje była na urlopie. Dobrze, że tyrknęłam bo miałabym półgodzinny spacer z gówienkiem na darmo.
Jutro zadzwonię umówić go na morfologię i możw znów mi się uda jego kupsztala dorwać, bo coś mi się on zbyt spokojny wydaje. Zawsze o tym marzyłam, ale nie za cenę jego zdrowia.
Bratbołki znów rozpoczęły wspólne spanie- jak zmienią dom, to z tym kółkiem pójdą. Kuzynka jeszcze ich nie wzięła, bo musi specjalistyczną karmę dla Bratka ogarnąć jeszcze.
... a ja nadal nie chcę Bratka oddawać. Mojego słodziaczka co mnie całuje rano i naciera ząbkiem i miłością. Nie chcę też żeby Boa była tam sama - ona powinna mieć innego kota do towarzystwa. To nie może być jedynaczka (a np. Stefcia ewidentnie marzy, aby jedynaczką być
)
Boa pucułowatka:
Trzy koty moje. Czwarty tylko ze mną mieszka.