Popularna wśród kotów godzina 3 nad ranem. Albo w nocy.
Ja znów uległam, bo kotki słodkie były wieczorem
i je zostawiłam w sypialni.
Budzi mnie donośne Łaaa Łaaa ŁAUUUUUuuuu - zapowiadające, że będzie się działo. Po tym następuje start na pełnej k..wie, rozpędził się od zera do setki po panelach, bo słyszę jak szurają po nich pazury, wpada pod moje łóżko i drze je od spodu pazurami, idealnie pod miejscem na którym leżę. On normalnie tego nie robi - wie, że nie wolno. Wie tez, że to jest idealny sposób na moją reakcję.
Krzyczę więc na niego, a on na to pyskuje, wypada spod łóżka i robi 3 obroty - spod łóżka, pod biurko, tam i z powrotem, tak, że prawie iskry idą. Ja się na zaspaniu i wkurwie rapolę przez kołdry obciążeniowe, łapię pędzącego dziada za skórę na karku i futro na plecach i wypycham z pokoju (bo początek łózka pod które on wbiega, jest tuż przy drzwiach) i zamykam drzwi.
Kotek jest zrozpaczony i zdziwiony! Nie tak być miało. Zaczynają się więc miauki cieniutkie, miauki żałobne i proszące. Skrzywdzone kociątko.
Mam go w dupie.
Po kilku minutach zaczyna się robienie dziury w drzwiach i miauk naglący, coraz głośniejszy. Eskaluje, drzwi się aż trzęsą. Myślę, że zaraz dziada uduszę i to mu zapowiadam przez drzwi - wtem nagle wrzask bolesny i dźwięki ucieczki.
To Stefa nie wytrzymała zakłócenia spokoju (jej i mojego) i skoczyła go ugryźć w dupsko i przylać pazurem. Czasami to robi.
Stefa to kot ze złota a Bureł to się nigdy nie zmieni... patrzeć na niego nie mogę dziś.
Trzy koty moje. Czwarty tylko ze mną mieszka.