Uj mnie strzelił. Na kota burego
Po chwilach spokoju, następują etapy, gdy zaczyna testować moją cierpliwość. Wycie, wycie, wycie. Dwukrotne przebiegniecie po mnie w nocy, zwieńczone zdarciem skóry na plecach. To nawet nie przypadek tylko celowe. Miałam wstać i dać mu do miski coś innego, bo kolacja nie podeszła i dopominał się o inny smak od razu. Nie dam. Nigdy nie dałam. Nie wiem skąd ten pomysł, że dam.
To jeszcze 3-4 razy w nocy zaalarmował mnie trzaskaniem szafą. Jego ulubionym argumentem.
Chodziłam więc już napięta jak struna, starając się oddychać głęboko, a dziś zelektryzował mnie dźwięk zagrzebywania. Zagrzebywania o metal. Z łazienki.
Wchodzę, nikogo nie ma, ale słychać. Pralkę mam w takiej wnęce, jest cieniutka szczelina między nią i ścianą i za pralką taka sama. Wlazł się tam wysikać. Tam nie ma nawet jak się obrócić, więc wychodzić musiał na wstecznym. W akompaniamencie moich przekleństw. Mopa tam nie włożę, muszę dzwonić po kogoś, żeby pomógł mi pralkę wysunąć, bo oszarpałam się i nie dam rady.
Zbierał sobie, zbierał i przegiął pałę. Wywaliłam go za drzwi, bo chyba bym go wtedy rozdarła
. Nie ukrywam, miałam nadzieję, że sobie pójdzie
Szczoch za pralką nie chorobowy - jesteśmy jakie.ś 3 tygodnie po badaniach profilaktycznych. Kot się czuje dobrze. Jest aktywny, roszczeniowy, rozdarty.
Ot, w każdej kwuecie była kupa, jedna pewnie jego, ale to dyskwalifikuje kuwete z użytku.
Za co mi się taki kot trafił? Dlaczego?
Trzy koty moje. Czwarty tylko ze mną mieszka.