Wczoraj ścigałam się z czasem
Wieczór późny, nazajutrz miałam kuwetke sprzątać, ale myślę sobie - sprzątne dziś, będę mieć z głowy.
Koronę ograniczającą wysypywanie żwiru, z kuwety zdjęłam odłożyłam na szafkę, żwir wysypuję do wora, przyszło bure i miaukota.
Olałam, bure nadaje ciągle - typ kota co na wszystko ma własną opinię, odpowiada na pytania etc, to niech sobie miaukota.
Poszłam do łazienki, wstawiłam kuwetę do wanny, wodą zalewam - bure stoi obok mnie na tylnych łapach i miaukota jakby bardziej, ściągając mnie wzrokiem i gębolinę w grymasie wykrzywiając. Myślę sobie "obserwuje co robię, nadzór".
Wtem kocurzysko zaczyna wybiegać z łazienki i w akompaniamencie coraz większego wrzasku wbiegać z powrotem...zaglądam, gdzie on to biega, a on włazi w zostawione obramowanie kuwety i patrząc na mnie dramatycznym wzrokiem coraz bardziej się drze - chce mu się coś!!
To ja na prędkości sru! po ręcznik papierowy aby kuwete szybko z wody wytrzeć i słysze histeryczne "Miaaaa! miaaaaaaauuu!", odwracam się a dziad jeden już na pralce siedzi, informując, że chyba nie wytrzyma i rozgrzebując zostawione nań ciuchy mojego chłopa aby klocka tam poczynić..
Kotek wrzasnął "MIAUUUUUUUUUUUUUUUUUUU!!!!!"
Ja wrzasnęłam "NIEEEEEEEEE!!!"
Kuwetę na ziemię rzuciłam, kot natychmiastowo zeskoczył do niej, łeb do góry i w ryku pysk wykrzywia "GDZIE JEST ŻWIR DO KUTWY NĘDZY??!!" zdawał się krzyczeć. Jeszcze sypac nie skończyłam, a on już się usadawiał. Udało się! Rzutem na taśmę. Kloc okazały, aromatyczny az z łazienki uciekłam.
Dobra kocina bo wytrzymała... ale gdziezbym sie spodziewała, że kota zepnie akurat jak kuwete będe myła
Plus taki, że wyjątkowo zasypał gówienko, bo żwir świeżutki... a normalnie to drapie po szafce, nią chcą zasypać bo łapy do raz użytego żwirku włożyć się brzydzi ;p
Trzy koty moje. Czwarty tylko ze mną mieszka.